Jessica Jones – Alias
Superbohaterskie stroje to nierzadko źródło motywacji dla noszących je herosów jak i dla tych, których bronią. Dumnie noszona na piersi flaga, symbol nadziei czy osobisty emblemat przypominają bohaterom o co i dlaczego walczą, a w chwilach zwątpienia dodają siły. Jessica Jones jest inna. Kompromitujący kostium Jewel odrzuciła w kąt i stara się związać koniec z końcem prowadząc własną agencję detektywistyczną Alias Investigations.
Po niekwestionowanym sukcesie serialu stacji Netflix, pojawienie się w Polsce serii Jessica Jones – Alias zdawało się być kwestią czasu. I faktycznie, premiera komiksu odbyła się w trakcie tegorocznej Komiksowej Warszawy. Apetyty czytelników zaspokoiło wydawnictwo Mucha Comics, oferując czytelnikom komiks o świetnej jakości wydania. Jessica Jones – Alias wg scenariusza Briana Michaela Bendisa, a ilustrowana przez Michaela Gaydosa to przeszło dwustustronicowy album wydany w grubej oprawie, który dostarczy doskonałej rozrywki dojrzałemu czytelnikowi.
Scenariusz Bendisa pozbawiony jest marvelowskich słodkości, do których wydawnictwo przez lata przyzwyczajało. Scenarzysta zgrabnie wysuwa na pierwszy plan moralny upadek bohaterki i pozwala jej w pierwszej kolejności myśleć o sobie. Doskonale utkane intrygi i wielowątkowa fabuła reprezentują wysoki poziom kryminałów w stylu Stiega Larssona. Jeśli coś jeszcze jest w stanie zaskoczyć czytelnika XXI wieku, zszokować go i wstrząsnąć do głębi, to największe szanse na odniesienie tego efektu ma właśnie Jessica Jones.
Jedynym rozczarowaniem Alias są rysunki. Jakkolwiek świetne kolory Matta Hollingswortha doskonale oddają klimat scenariusza, narysowane przez Gaydosa postaci psują cały efekt. Twarze bohaterów wyglądają na efekt eksperymentu szaleńca lub przynajmniej wyjątkowo nieudany botoks. Być może był to celowy zabieg artysty, mający na celu wzmocnienie brzydoty i okrucieństwa Nowego Jorku, ale nieproporcjonalnie wielkie nosy i przerażające grymasy aż nazbyt ranią wrażliwość estetyczną czytelnika. Na szczęście wynaturzeni bohaterowie, choć starają się jak mogą, nie odwracają uwagi od naprawdę dobrego scenariusza Bendisa.