Thor – Wikingowie
Każdy, kto choć raz zetknął się z twórczością Ennisa od razu po zauważeniu jego nazwiska na okładce komiksu powinien wiedzieć czego może się spodziewać wewnątrz. Oczywiście nie twierdzę, że praca Irlandczyka jest odtwórcza czy wręcz wtórna. Chodzi oczywiście o jego zamiłowanie do ukazywania brzydoty. Komiksy o Thorze, Bogu Gromu i jednym z dzielnych wojów Asgardu przyzwyczaiły nas do jeszcze wyższego poziomu epickości i splendoru. Opowieści o nim często kończą się chwalebnym zwycięstwem syna Wszechojca. Mamy w nich okazję
Thor – Wikingowie to brutalna opowieść o tym, że każdy, nawet Bóg Gromu ma swoje ograniczenia. Irlandzki scenarzysta swoją opowieść zaczyna w 1003 roku na zachodnim wybrzeżu Norwegii. Już pierwsze kadry komiksu udowadniają, że ten album nie jest typowym marvelowskim komiksem. Pierwsze kadry witają nas widokiem wdeptywanej w ziemie brutalnie pobitej, nagiej kobiety. Nad jej zdewastowanym ciałem stoi dumnie jarl Harald Jaekelsson przywódca grupy rządnych krwi wikingów. Jak szybko się okazuje Jarl razem ze swoją świtą zbuntował się przeciwko królowi. Splądrował wioski swoich pobratymców, ich samych wyrżnął wpień, a kobiety zgwałcił i zabił.
Zbrodnia na rodakach nie uszła u jednak na sucho. Kiedy odpływał za wielką wodę szukając nowych terenów do splądrowania, ledwie żywy szaman z wioski, którą Jaekelsson obrócił w perzynę, rzucił na niego i jego bandę klątwę magii runicznej. Po 1000 lat okazało się, że owa nieumiejętnie rzucona klątwa będzie powodem kolejnych tragedii, których przyczyną jest rządny krwi jarl Jaekelsson.
Gdyby za napisaniem scenariusza do komiksu Thor – Wikingowie stał ktokolwiek inny niż Ennis, jestem pewien, że poprzedni akapit recenzji zakończony byłby słowami „i tylko dzielny Thor może stać naprzeciw demonicznemu przywódcy wikingów”. I owszem, w opowieści Ennisa to właśnie dzielny Thor próbuje pokrzyżować plany złego jarla. Jednak to jak potoczy się spotkanie dwóch nordów już totalnie nie pasuje do tego, co sobie możecie wyobrazić.
Irlandzki scenarzysta zgodnie ze swoją sławą serwuje nam opowieść przepełnioną niespotykaną w marvelowskich komiksach brutalnością. Pokazuje zło w jego czystej postaci, obrzydliwe, plugawe i nikczemne. Do wtóru idzie mu Glenn Fabry, który swoimi pięknymi rysunkami idealnie ukazuje brzydotę i bezlitosną rzeź jaką urządzają sobie wikingowie. Odcięte kończyny, sterty ciał, krew i porozrzucane flaki to element charakterystyczny dla tego komiksu, przez co jeszcze bardziej wyróżnia się on swoją odmiennością od reszty trykotowych komiksów Marvela.
Jeśli zatem macie ochotę na lekturę komiksu, który bez żadnych skrupułów łamię superbohaterską konwencję i przy tym jest niezłą opowieścią z niespotykanym rozwiązaniem to powinniście sięgnąć po Wikingów. Tym bardziej, że dzięki Mucha Comics jest on dostępny w pięknym wydaniu w naszym rodzimym języku.
Paweł Warowny
#spowiedźkomiksiarza
Ps. Może Was dziwić, że bierzemy się za recenzowanie komiksów, które na nasz rynek trafiły już dawno temu. Pragnę wyjaśnić, że tekst ten powstał w ramach niedawno rozpoczętej akcji #spowiedźkomiksiarza, w ramach której staramy się czytać komiksy, które dawno temu trafiły na nasze półki, ale nie mieliśmy jeszcze okazji ich przeczytać. Z całą akcją możecie zapoznać się tutaj: #spowiedźkomiksiarza