KDP 64+ Śledziu będzie grał w grę
KDP 64+, czyli w rozwinięciu Komiks Dla Pixela, to antologia jedno stronicowych historii stworzonych przez Michała Śledzińskiego (znanego jako Śledziu) do (wskazanego w tytule) czasopisma o tematyce gier komputerowych. Tomik został ufundowany dzięki zbiórce na portalu wspieram.to, osiągając 353% zakładanego poziomu, umożliwiającego publikację. Jeśli jesteście gapcie lub tkwiliście w innej czasoprzestrzeni, podczas gdy trwała kampania, nie przejmujcie się. Jeszcze nic straconego, komiks można kupić w sklepie Pixela (o TU), a za rogiem premiera w sklepie Gildii.
KDP 64+ – dzień z życia gracza
Śledziu to znana postać na polskiej scenie komiksowej. Z pewnością słyszeliście przynajmniej o Osiedlu Swoboda (a jak nie, to zajrzyjcie TU). Urodzony w Bydgoszczy, a zamieszkały w Warszawie scenarzysta i rysownik znany jest ze współpracy z wieloma magazynami o grach wideo. Zadebiutował na łamach Secret Service, a jego seria Fido i Mel ukazywała się na łamach miesięcznika Świat Gier Komputerowych. Sześć lat temu został poproszony o stworzenie planszy komiksowej dla nowego czasopisma. Nikt nie wiedział, czy Pixel utrzyma się na rynku. Jak wiemy, magazyn sobie poradził, wychodzi do dziś, a pośród artykułów, wywiadów i recenzji gier znajduje się ta jedna strona zatytułowana prosto, ale dosadnie: Komiks dla Pixela.
Antologia KDP 64+ to doskonała okazja, aby podsumować dotychczasową twórczość Michała Śledziewskiego na łamach magazynu, oraz aby świętować jubileusz. Dla każdego nerda komputerowego, obeznanego z systemem binarnym, liczba 64 jest liczbą okrągłą (tak jak 1024, czy 2048), jako że bit, najmniejsza ilość informacji, to cyfra dwójkowa. Albo występuje, albo nie. Związane to jest z prostym mechanizmem, komputer bardzo łatwo może rozpoznać dwa stany napięciowe: 0 – brak napięcia, 1 – wysokie napięcie. Bity układają się w bajty, te w pakiety, a jeszcze długa droga, zanim kod źródłowy znajduje swoją prezentację jako zbiór pikseli, czyli tego, co gracz widzi na ekranie. A przecież gry to nie tylko sam program. Na obraz nakłada się jeszcze ludzka wyobraźnia i odczucia, ot element, który potrafi zmienić wszystko.
Będę grał w grę
KDP 64+ bardzo trudno przeczytać za jednym razem. Miło, że wszystkie epizody zebrane są przez (nomen omen) prześliczną okładkę, miejscami lakierowaną, przyozdobioną epickimi mackami i muśniętą ciepłem ojcowskiej relacji do córki. Każda z 64 jedno stronicówek to osobny komiks zawierający wprowadzenie, rozwinięcie i zakończenie. Najbliżej wymowie do felietonów, w których występuje sam autor, często opowiadając, co u niego słychać. Niekiedy jest mocno hermetycznie, tak jak w miejscach, gdy pojawiają się rozkminy na temat produkcji, w które nigdy nie grałem, albo nawet pierwszy raz słyszałem tytuł. Na szczęścia tematyka jest różna, autor nie skupia się tylko na grach. Odczuwałem ekscytację, np. gdy Śledziu wyciągnął z przeprowadzkowego pudła Punishera 1/1990. Łączyłem się ze zgrozą wgrywania gry z taśmy, razem z autorem zagryzałem wargi, aby nie pojawił się komunikat o błędzie. Odnajdowałem się w wielu ojcowskich rozterkach, a kadr ze zdobywaniem monety w Mario wyraźnie… usłyszałem!
Śledziu wygląda w swoich komiksach (tak trochę) jak Pan Kleks. Jest też takim samym dziwakiem, jak każdy z (nie) normalnych, zwyczajnych zjadaczy bułek. Z plansz KDP przemawia bezpośrednio do czytelnika, i to tonem, jakim mówiłby z dobrym kumplem. Przyznam, że przez te 64 strony całkiem dobrze się zakolegowaliśmy. Rysunki wykonane są techniką full color, obrobione komputerowo (pada zapewnienie, że jest to Photoshop), ale nie jest to wykładnia. Epizod nr 32 jest wykonany ręcznie (co ma swoje uzasadnienie w zranieniu palca na rodzinnej imprezie), a odcinek 36. wygląda jak szkicownik, więc jest jeszcze bardziej ascetyczny. Z odchyłek od normy jest jeszcze KDP nr 58, w którym znikają dymki, a narracja odbywa się jedynie przez ilustracje. Zresztą jest to najdziwniejszy i najbardziej ryjący bańkę epizod ze wszystkich.
No i jest jeszcze plus, czyli dodatki. I to nie byle jakie! Oprócz kilku dodatkowych ilustracji i okładek jest jeszcze 18-stronicowy crossover między Śledziem a Osiedlem Swoboda. Tu jest bliska standardowej fabuła, liniowe (ale zakręcone) wydarzenia. Pojawia się też wątek gier wideo bardzo zbliżony do Tronu, tyle że jest skrzyżowany z… wyprawą na grzyby (;)). Jeszcze tylko dodatkowa historia z Fidem i Melem i to… game over! Zamykam KDP, ale będę do niego wracał, bo można szybko poprawić sobie humor jednym, czy dwoma epizodami.
Sylwester
Dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji
PS.1. Na ścianę pamięci wrzucam mądrości życiowe, w których Śledziu otarł się o poezję. Przykład? „Noc była rozgrzaną patelnią my byliśmy krokietami, przewracanymi z boku na bok przez łopatkę westchnień”
PS.2. Przy najbliższej okazji spróbuję drinka nazwanego po autorze.
PS.3. Gra planszowa Udany urlop to samo życie. Jeśli to żart, to nieśmieszny.