Kinowe uniwersum superbohaterów – recenzja

Tytuł książki Kinowe uniwersum superbohaterów. Analiza współczesnego filmu komiksowego intuicyjnie sugeruje docelową grupę jej odbiorców. Przykuwa uwagę osób zainteresowanych kinem superbohaterskim i jednocześnie niestroniących od akademickich rozważań. Jako że jestem modelowym reprezentantem tej grupy, podjąłem się nienaukowej recenzji naukowej publikacji, która miała dowieść między innymi głębi trykociarskich produkcji.

Kinowe uniwersum superbohaterów i filmoznawcze spektrum definicyjne

Batman Forever plakatPodkreślam, że nie jest to naukowa recenzja, z reguły nie zamieszcza się takich na blogach komiksowych. Piszę za to z punktu widzenia większości osób, które potencjalnie mogą sięgnąć po Kinowe uniwersum superbohaterów. Tej książki nie przeczytają wszyscy studenci i wykładowcy filmoznawstwa czy kulturoznawstwa. Tylko garstkę polskich badaczy interesuje poruszana w niej tematyka i oni już raczej zaznajomili się z tą pozycją. Jeśli jednak ostali się jacyś naukowcy związani z tym obszarem, którzy nie zapoznali się z najnowszym dziełem Żaglewskiego: naprawdę, bierzcie i cytujcie z tego wszyscy, albowiem prawdopodobnie jest to biblia w swojej dziedzinie. Natomiast szarzy konsumenci kina superbohaterskiego z zacięciem naukowym (których reprezentuję), wy przygotujcie się na przeprawę przez zawiłości języka polskiego. Ciężko oczekiwać podwórkowej łaciny po takiej publikacji, ale ilość słów dających się zastąpić przyjaźniejszymi synonimami momentami przytłacza. Można multiplikować, można też pomnażać, coś może być prymarne, ale równie dobrze podstawowe, itd. Nawet będący sednem analizy trójkąt uniwers-alny, pisany przez kreskę, wydaje się być delikatnie pretensjon-alny. Dark Knight plakatŻaglewski płynnie operuje masą pojęć, ale typowy widz Avengersów już niekoniecznie. Każdy, kto nie ma ochoty głowić się nad tym dlaczego historie komiksowe są wewnętrznie hybrydowo-fraktalowe, paratekstualne i transmedialne, jak również interpretacyjnie kompatybilne i intertekstualne, powinien sobie Kinowe uniwersum superbohaterów odpuścić.

Kinowe uniwersum superbohaterów. Analiza docelowej grupy odbiorców

Typowego widza Avengersów może i odrzuci zdanie przed powyższym nagłówkiem, ale przecież naukowa książka o kinie superbohaterskim musi być kierowana do widza nietypowego. Chyba. Opis na tylnej okładce, obiecujący znalezienie odpowiedzi na szereg pytań, sugeruje jednak bardziej popularnonaukową zawartość. Spider-man plakatZ publikacji Żaglewskiego mamy dowiedzieć się między innymi co odpowiada za sukces filmowego uniwersum Marvela, jak twórcom udaje się odtwarzać fabularne zawiłości komiksowych tasiemców oraz dlaczego w ogóle filmy o trykociarzach przestały już być passé. Dowie się tego każdy, kto przełknie skomplikowaną terminologię i strawi fachowy język. Tylko że dowiedzieć się tego chciałoby pewnie wielu fanów kina superbohaterskiego, nie tylko ci wprawieni w akademickich wojażach. Zwiedzeni wspomnianym opisem z tylnej okładki mogą szybko się poddać. Jeżeli zaś naukowe wywody im nie straszne to jest kolejna bariera. Dociekliwi fani filmów o superbohaterach (tacy są potencjalnymi odbiorcami książki) filmy te znają przecież na wylot. Żaglewski niestety nie szczędzi miejsca na drobiazgowe opisywanie fabuł i poszczególnych bohaterów tych produkcji. Jest to niezbędne do pogłębionej analizy, ale może być dość nudne dla kogoś, kto zjadł zęby na sadze o X-menach. Kinowe uniwersum superbohaterów to mój kandydat w plebiscycie na Nietrafiony Prezent Roku w kategorii Upominek dla fana komiksów.

Zawsze coś

Logan plakatJeżeli nie zniechęciłem Cię do tej pory i dalej masz zamiar dać szansę najnowszej publikacji Żaglewskiego, to czas na pozytywy. Dołączenie do tej garstki zapaleńców i naukowców, którzy ją przeczytali, pozwoli docenić ogrom pracy włożonej w analizę zarówno dobrych, średnich, jak i dramatycznie słabych filmów superbohaterskich. Nie mnie oceniać wartość proponowanych w książce narzędzi badawczych czy postulowanych modeli teoretycznych. Byłym jednak totalnym ignorantem, gdybym nie pokłonił się z szacunku przed dorosłym mężczyzną, który z własnej woli obejrzał Batman Forever i po seansie wyciągnął daleko idące wnioski co do kina trykociarskiego. Kinowe uniwersum superbohaterów w  całości zasługuje na drugi człon tytułu. Książka jest pełnoprawną analizą współczesnych filmów komiksowych i przedstawia kompleksowy wgląd w tematykę. Ciężko będzie przez nią przebrnąć większości fanów Marvel Cinematic Universe i tym podobnych, ale ostatecznie warto. Żaglewski odwalił kawał dobrej roboty śledząc ewolucję gatunku. Tylko jakoś nie przekonał mnie co do głębi filmów o superbohaterach. Na wstępie polemizował z negatywną opinią pewnego reżysera, wedle której takie produkcje są mało wartościowe, nie mówią nic o byciu człowiekiem i są formą kulturowego ludobójstwa. Ja dalej będę oglądał te filmy z podejściem reprezentowanym właśnie przez cytowanego w ramach wspomnianej polemiki twórcy. Kino superbohaterskie znakomicie komponuje się z popcornem i to mi pasuje. Weszło już na wysoki poziom złożoności, wdziera się do różnych mediów, jest obecnie tworem jedynym w swoim rodzaju, ale dla mnie to dalej tylko perfekcyjnie skrojony biznes rozrywkowy. Przynajmniej po lekturze utwierdziłem się w swoim przekonaniu. Do tego paradoksalnie mam teraz więcej argumentów do obrony mojego stanowiska.

Konrad

Dziękujemy wydawnictwu PWN za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Share This: