Marvel Now 2.0 Pokolenia. Dobry start dla nowych czytelników?

Pokolenia Marvela

Jane Foster, Sam Wilson, Ms. Marvel, Miles Morales, Kate Bishop, Laura Kinney. Bohaterowie, którzy są dla mnie pełnoprawnymi pierwszoligowymi postaciami Domu Pomysłów. Z własną tożsamością, charakterem i bagażem doświadczeń. Niektórych lubię bardziej, niektórych mniej, ale żadnego nie postrzegam przez pryzmat bycia jedynie następcą dziedzictwa poprzednika (legacy hero – po angielsku brzmi to jakoś lepiej). Niektóre z pomysłów Marvela co do młodych bohaterów naśladujących swoich mentorów/idoli/poprzedników wynikały z potrzeby zwiększenia reprezentacji mniejszości rasowych, czy wprowadzenia większej ilości kobiet. I bardzo dobrze. Najważniejsze jednak, że we wszystkich opisywanych przypadkach wymiana pokoleniowa wyszła naprawdę naturalnie i postacie na dobre zadomowiły się w uniwersum Marvela, a niektóre z nich, jak Miles Morales, przechodzą naprawdę fenomenalny okres.

Podczas eventu Tajne Imperium (link) Kosmiczna Kostka przeniosła superbohaterów do innej czasoprzestrzenii. To wystarczyło by Marvel był w stanie zrobić z tego całą mini serię komiksową, której ideą jest zaprezentowanie przekroju najpopularniejszych herosów uniwersum ze swoimi odpowiednikami.

„Każde pokolenie ma własny czas…”

Pokolenia to ciekawy koncept zebrania masy bohaterów na karty jednego, dość grubego, bo składającego się z 10-ciu historii, wydania zbiorczego. Jednocześnie domyślam się, że lektura oryginalnego Generations (pod takim tytułem ukazywał się komiks w USA) zeszytami musiała być mało satysfakcjonująca. Głównie z tego względu, że numery o poszczególnych parach herosów są ze sobą niepowiązane. Dopiero w ostatnim rozdziale, opowiadającym o Samie Wilsonie i Stevie Rogersie, fabuła okazała się w miarę możliwości spiąć całość do przysłowiowej kupy.

To właśnie ostatnia historia jest zarazem tą najlepszą. Zatem jeśli ktoś po drodze nie porzucił czytania Pokoleń, to w ostatnim zeszycie zostaje naprawdę fajnie wynagrodzony. To głównie największy problem całego komiksu. Historie przez to, że są ze sobą niepowiązane i pisane przez innych scenarzystów, którzy mieli ograniczone miejsce i czas do napisania koherentnego kawałka perypetii dwójki postaci, są bardzo nierówne. Jednocześnie za ogromny plus uznaję, że każda postać jest tutaj prowadzona przez autora piszącego regularne jej serię. I tak za zeszyt z Wolverinem i Laurą odpowiada Tom Taylor, za Sama Wilsona i Steva Nick Spencer, za Spider-Manów Brian Micheal Bendis, za fragment z Hawkeye’ami Kelly Thompson, której tom o solowych przychodach Kate wydany został u nas 20. stycznia, a za odcinek z Thorami, a jakże – Jason Aaron. Jednocześnie niestety nie udało się zaangażować tych samych rysowników.

„Każde pokolenie chce zmienić świat.”

W tak krótkiej formie, na szczęście, artyści skupili się nie na epickich mordobiciach, lecz głównie na relacjach. Bohaterowie, cofając się w czasie (choć są również przypadki podróży w przyszłość), poznając swojego mentora, czy poprzednika, mają unikalną szansę nabrać perspektywy, nauczyć się czegoś o sobie, swoim fachu lub nabyć niezbędną wiedzę w kwestii potencjalnych błędów, których należy się wystrzegać w swojej roli. Spotkania są zatem jednocześnie przestrogą, jak i skutecznym kopem motywacji dla nowego pokolenia, by bez oglądania się za siebie wyznaczać własną ścieżkę, a dziedzictwo być może ciążące na barkach powinno pchać do przodu i dawać siłę do działania.

Zdecydowanie takie małe chwile interakcji, wypełnione nostalgią, ale też pełnym zrozumieniem i miłością dla postaci, są najmocniejszym punktem całego wydania. Chciałbym tutaj szczególnie wyróżnić dwie historie, które ewidentnie wybijają się pośród reszty swoim poziomem. Sam Wilson i Steve Rogers oraz Logan i Laura, te dwie pary oferują tutaj najwięcej i chociaż dla nich samych warto przeczytać Pokolenia. Chociaż, wiecie co? Możecie po prostu wziąć komiks, odszukać interesujące Was pary postaci i przeczytać ich historie, a resztę zignorować, ale czy wtedy zasadnym będzie wydawać te 50 zł? Nie wiem. Wiem za to, że wbrew pozorom nie nadaje się ten komiks za bardzo dla nowych osób, które chciałby zacząć czytać Marvela. Takie team-upy oparte głównie na wielu latach wspólnych doświadczeń docenią chyba bardziej sentymentalni, długoletni fani, a świeżakom polecałbym kupić coś konkretnego, spójnego i zwyczajnie lepszego.

Bartosz

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Share This: