Kapitan Majtas: Pierwszy wielki film – relacja
Pod koniec wakacji wybrałem się z całą rodziną do kina. Miły akcent mijającego lata zabarwiony był goryczą niedoszłych wyjść. Czy to na Auta 3 (chłopcy byli razem z klasą), czy na Spider-Mana (bo wyjazdy i nie było kiedy). Wcześniej przypadkiem dostrzeżony plakat, spowodował że to właśnie Kapitan Majtas: Pierwszy wielki film był widowiskiem, na które się wybraliśmy. Urzekł mnie dość prześmiewczy ton kompozycji. Bohater w samych gaciach na tle reflektora, wyświetlającego zamiast nietoperza… majty oczywiście!
Co w artykule?
Superbohater z majtkami na spodniach
Kapitan Majtas nie udaje, że biega w samych gaciach. On literalnie gania tylko w gatkach. No, nie licząc peleryny. Czy w ten sposób można dać pstryczka w nos i zakpić z większości superhero? Owszem, można, i to bez problemu. Po chwili refleksji i szybkim spojrzeniu na Supermana dostrzeżemy wady jego garderoby. Majty na spodniach, choć niebieska część kostiumu tylko udaje, że istnieje. Kapitan Majtas urodzony w wyobraźni dwóch chłopców, uczniów podstawówki, zapożycza od syna kryptonu mnóstwo elementów składowych, ale rakietę zastępuje guma od gaci.
George i Harold to twórcy komiksów, jeden z nich jest scenarzystą, a drugi rysownikiem i nie mają w szkole łatwego życia. Zniekształcony obraz szkolnych realiów przedstawiany jest niczym pobyt w więzieniu albo w obozie pracy (nawiasem mówiąc uczniowie, szkoła już niedługo). Przejawy wszelkiej kreatywności zwalczane są niszczycielską wręcz siłą, a nad wszystkim panuje dyrektor tyran. Hmmmm…, coś mi to przypomina. Gdy George i Harold kolejny raz lądują na dywaniku, z opresji wybawia ich hipnotyzujący pierścionek zabawka, przy pomocy którego zmieniają dyrektora w superbohatera. Od tej pory pryncypał zyskuje alter ego i za pstryknięciem palców zmienia się w Kapitana Majtasa, z czego oczywiście nie zdaje sobie sprawy.
Szkolny łotr
W filmie znalazło się też miejsce dla arcyłotra. Do tej roli został wytypowany matematyk. Świetny wybór prawda? Choć po chwili zastanowienia, wstawiłbym w to miejsce jednak fizyka. Mimo wielkiej sympatii do tej dziedziny nauki, opisującej niesamowite zjawiska otaczającego nas świata, czy nawet wszechświata, poziom przekazywania wiedzy w tej dziedzinie woła o pomstę do nieba. Niekończące się ciągi znaków i wyliczeń potrafią zgasić każdą iskrę wyobraźni. Wracając, nowy matematyk, Profesor P, pragnie wykorzenić z umysłów dzieci coś więcej niż kreatywność. Uważa, że śmiech nie jest niczym pożytecznym, ani tym bardziej że to zdrowie. Jego marzeniem jest, aby dzieci przestały się śmiać. A rozumie go tylko szkolny lizus. Pewnie znalazłoby się jeszcze trochę dorosłych podzielających ten punkt widzenia.
Postać z komiksu
Kapitan Majtas: Pierwszy wielki film, co jasne, jest pieśnią pochwalną dla komiksów. Akcja dzieje się na dwóch płaszczyznach: kartkach komiksu tworzonego przez George’a i Harolda i wydarzeniach w szkole (i poza nią). Znalazło się też (co najmniej) jedno mniej oczywiste nawiązanie. W jednym z filmów bezbłędnego Quentina Tarantino, dowiadujemy się, że Superman to też ulubiona postać komiksowa Billa. W przeciwieństwie do Bruce’a Wayne’a, czy Petera Parkera, alter ego Supermana to nie superbohater. Przebraniem syna Kryptonu jest dziennikarz, Clark Kent. Gdy zdejmuje garnitur, staje się osobą, którą się urodził. Osobą, którą jest naprawdę.
W filmie Kapitan Majtas: Pierwszy wielki film po kilku wybuchowych akcjach, okazuje się, że szkoła potrzebuje swojego dyrektora. Ten w tym czasie biega po mieście w samych gaciach. Po długich namowach, bardzo niechętnie, zakłada na swój skąpy strój garnitur. Co staje się pretekstem, do różnych żartów i zabawnych sytuacji. Kapitan zakłada niewygodne przebranie, w którym czuje się nieswojo. Ale czyż nie jest to też alegoria dorosłego życia? Sam zakładam do pracy przebranie, chowając pod koszulą swoją prawdziwą tożsamość i wilczy charakter.
Kapitan Majtas: Pierwszy wielki film – jest i morał
No końcu oczywiście jest morał. Pustka odkrywa swoje oblicze i odwzajemnia spojrzenie. Jej świątynią okazuje się mieszkanie pryncypała szkoły. Jednakże jest to tylko odkrycie prawdy na drodze ku dobremu zakończeniu. Scenariusz nie skupia się na aspektach depresyjnych. Akcja przechodzi dalej, z czego bohaterowie wyciągają wnioski. Finał został ubarwiony przez „nanananananana – Batman” pięknie dopinając komiksową klamrę
Na filmie bawiliśmy się świetnie. Jednak, co zaskakujące, nie znalazło to odzwierciedlenia w ocenach, na portalu filmweb. Zdobył on jedynie 5,1 gwiazdki oraz recenzje typu „zażenowanie w pigułce”. Znajduje tylko dwie tego przyczyny. Albo Kapitan Majtas jest dziełkiem hermetycznym przeznaczonym dla komiksiarzy, innym nie pozwalając skupić się na zabawie. Albo Profesor P zwyciężył i zmniejszył wszystkim ośrodek humoru.
Sylwester