Wiedźmin #3 – Klątwa kruków
Seria komiksów o Geralcie do tej pory cieszyła się moją sporą sympatią, dzięki której potrafiłem być pobłażliwy dla drobnych, ale licznych potknięć fabularnych, graficznych, a nawet technicznych. Kiedy jednak wziąłem do ręki trzeci album – Klątwa kruków – pała goryczy się przegięła! I nie mówię tutaj o zauważonych przez kolegę Dariusza Stańczyka rażących błędach w tłumaczeniu. Tych zapewne większość z Was nie zauważy, o ile nie porównacie wydania polskiego z anglojęzycznym oryginałem. Fakt, dialogi mogą miejscami wydawać się trochę sztywne, a słabe tłumaczenie zdradza też okropne liternictwo, dzięki któremu otrzymujemy ogromne dymki z małą ilością tekstu. Moim zdanie jednak nie to jest głównym grzechem tego komiksu.
Klątwa kruków – Tylko dla fanów
Klątwa kruków to typowy ukłon w stronę fanów serii gier komputerowych. Paul Tobin zdecydował się na przywołanie motywu ze wstępu do pierwszej części gry, kiedy to Geralt decyduje się odczarować strzygę. Przyznaję, że sam chętnie odświeżyłem sobie ten wątek, a retrospekcje tej historii to naprawdę ciekawy pomysł. Problem jednak w tym, że całość tej fabuły nijak się ma do poprzednich części. Do historii nagle i bez żadnego ostrzeżenia zostają wrzucone Ciri i Jenefer, a Geralt staje się drugoplanową postacią.
Klątwa kruków to opowieść o rodzeństwie, które zostało ukarane straszliwą klątwą. Pomysł na główny wątek tego komiksu jest nawet ciekawy, a rozwiązanie kwestii klątwy naprawdę emocjonujące. Moim jednak zdaniem do fabuły zupełnie niepotrzebnie zostały wtrącone Ciri i Jen. Gdzie w tym wszystkim Geralt? Znacie teorię o tym, że Indiana Jones jest zupełnie zbędny w filmie Indiana Jones – Poszukiwacze zaginionej Arki? W tym komiksie jest bardzo podobnie z Geraltem. Gdyby nie pojawił się w tej historii, prawdopodobnie skończyłaby się ona tak samo.
Tak jak pisałem we wstępie do tego tekstu, komiks nigdy nie będzie przyciągał nowych fanów Wiedźmina. To dlatego, że osoby, które nie znają uniwersum, w ogóle nie zrozumieją o co tam chodzi. Twórcy potraktowali nowych czytelników zupełnie po macoszemu, zakładając a priori, że każdy sięgający po komiks zna sagę książek i gier. Jeśli faktycznie tak jest, że serię książek i gier macie za sobą, dodatkowo nie zwracacie uwagi na wielkie białe plamy w dymkach, a tłumaczenie nie gra dla Was roli, to na pewno Wam się spodoba.