Batman: Mroczny Rycerz – do trzech razy sztuka(?)
Mówi się, że „do trzech razy sztuka”, choć inne przysłowie głosi, że „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”. Z okazji Światowego Dnia Batmana, tymi dwoma przysłowiami chciałbym prześwietlić mój ulubiony cykl (czy tak naprawdę trzy serie) o Człowieku Nietoperzu. Jest nim Mroczny Rycerz autorstwa (w większym lub mniejszym stopniu) Franka Millera. Zanim przejdę do pierwszego tomu, krótka podpowiedź, czemu w ogóle zaistniała potrzeba powrotu do mroku. Postać, która po raz pierwszy pojawiła się w Detective Comics #27 w 1939 roku, stworzona przez artystę Boba Kane’a i scenarzystę Billa Fingera, podobnie do dzisiejszego wizerunku, ukryta była w cieniu i nasączona była sporą ilością ciemności. Sytuację zmieniły dwie rzeczy. Komiksowa cenzura (CAC) siejąca spustoszenie w latach 50. oraz wesołkowaty serial telewizyjny z lat 60. (spray na rekiny to jedynie wierzchołek góry lodowej). Z nastaniem lat 80. Dick Giordano awansował na redaktora wydawnictwa DC, a na scenę wkroczył Frank Miller. Obaj ubrani na czarno.
Batman: Powrót Mrocznego Rycerza
Zanim w ręce Franka Millera zostały złożone losy Batmana, miał on już zbudowane imponujące CV w Marvelu, związane z wieloletnim tworzeniem serii o Daredevilu, oraz przełomowo rozwijającej postać mini serii Wolverine. Co zrobił twórca z Brucem Waynem? Najpierw zniszczył jego świat, a potem zabrał go na samo dno. Wydany w 1986 roku Powrót Mrocznego Rycerza pokazuje zdegenerowane środowisko miasta Gotham, które ledwie pamięta już swojego mściciela. Ten z jakiegoś powodu nie pojawia się od dawna. Umarł, odszedł na emeryturę, pije drinki na bezludnej wyspie, nie wiadomo. Podczas gdy Bruce Wayne walczy ze swoimi demonami, na miasto spada nowa plaga, niebezpieczna subkultura mutantów. Komisarz Gordon (który jako jedyny wie, gdzie jest Batman) odchodzi na emeryturę, a zastępuje go Ellen Yindel, otwarcie krytykująca postawę i metody działania Mrocznego Rycerza.
W mojej ulubionej scenie komiksu, w ciasnych, czarnych kadrach rozgrywa się dialog pomiędzy oprawcą i ofiarą. Powoli, spomiędzy palców zaczyna wyzierać sceneria. Postacie zwisają głową z dół z najwyższego wieżowca Gotham. Taki sposób przekonywania robi wrażenie, nawet na czytelniku. Przyznam, że lubię kreskę Millera z tego okresu, artysta pokazał już swój charakter, ale jeszcze widać klasyczny sposób rysowania, kojarzący się z latami 80. Czuć jeszcze zapach z Hell’s Kitchen, ale już z drugiej strony spostrzec można zaułki Sin City. W zespole znaleźli się ulubieni współpracownicy Franka Millera, Klaus Janson (inker) oraz Lynn Varley (kolorystka i żona artysty). Powrót Mrocznego Rycerza przedefiniował Batmana na długie lata, stał się hitem i przeszedł do klasyki. Skoro tak, to czemu nie spróbować powtórzyć sukcesu?
Batman: Mroczny Rycerz Kontratakuje
Frank Miller, wraz ze swoją żoną, Lynn Varley, powracają do Mrocznego Rycerza w 2001 roku. Batman, który sfingował swoją śmierć pod koniec Powrotu, wykorzystuje to i działa z podziemia. Za to po drugiej strony barykady do współpracy z rządem zmuszeni są Superman, Kapitan Marvel oraz Wonder Woman. Powraca też Carrie Kelley, choć tym razem nie jako Robin, ale Catgirl, śmigająca na rolkach kotka w cętkowanym stroju. Dołączają też inni bohaterowie ze stajni DC, tacy jak Flash, Plastic Man, Green Arrow, Green Lantern, czy Atom. Poznajemy Larę, córkę Supermana i Wonder Woman, mającą niskie mniemanie o ludzkości, zapewne za sprawą mieszaniny krwi kryptońskiej i amazońskiej.
Moja ulubiona scena komiksu to pojedynek Supermana z Batmanem, choć trzeba dodać, że ci starli się już ze sobą pod koniec pierwszej serii. Znowu pojawia się strzała z Kryptonitem, ale tym razem Oliver trafia. Strategia spowolnienia Syna Kryptonu działa perfekcyjnie, atakuje jeszcze Flash i Atom. Wszystko po to, by zabrzmiało „FINISH HIM” i na scenę wparował Mroczny Rycerz z założonymi rękawicami z zielonego, śmiertelnego dla Kryptonian pierwiastka. Uderzenia są tak potężne, że aż wybrzmiewają ze stron komiksu. Na koniec Batman tylko odpiera zaproszenie do rozmowy, krótkim „Skończyłem gadać”. Mroczny Rycerz Kontratakuje, zebrał złe recenzje, zwłaszcza za warstwę graficzną. Frank Miller przedobrzył ze swoim przerysowywaniem postaci, twarze, sylwetki wyglądają wręcz karykaturalnie. Gdy dołoży się do tego neonowe kolory Lynn Varley, nie wychodzi z tego przełomowy komiks, wytyczający nowe kierunki (jak pewnie artyści by chcieli), a (powiem krótko) brzydactwo.
Batman: Mroczny Rycerz – Rasa Panów
Frank Miller powrócił do Mrocznego Rycerza ponownie w 2015 roku, tym razem bez Lynn Varley (rozstali się dekadę wcześniej), ale za to w towarzystwiei nnych, znanych komiksowych twórców. W scenariuszu wsparł go Brian Azzarello (100 naboi), rysunki głównej serii stworzył Andy Kubert (Wolverine: Origin), razem z Klausem Jansonem (tusz) oraz Bradem Andersonem (kolory). W tie-inach opatrzonych tytułem Uniwersum Mrocznego Rycerza Przedstawia pojawiają się jeszcze Eduardo Risco, JR JR, uzupełniani przez Alexa Sinclaira oraz Trish Mulvhill. Tutaj też swoją kreskę pokazuje sam Frank Miller. Fabuła została oparta na zamieszaniu, które wywołał Ray Palmer (Atom) przywracając 1000 mieszkańców Kandoru, miasta zamkniętego w butelce, do pełnego rozmiaru. Armia Kryptonian terroryzuje mieszkańców Ziemi, przeciągając na swoją stronę Larę.
Tym razem w mojej ulubionej scenie nie bije się Batman, ale (znowu jest to pojedynek) Superman z Baalem. W walce jednak rozpoznać można sposób walki Mrocznego Rycerza. Syn Kryptona nie powstrzymuje siły, używa rentgenowskiego wzroku by wyznaczyć słabe punkty przeciwnika, „porusza się i uderza w tej samej chwili, gdy unika ciosu”. Muszę przyznać, że pomysł z zatrudnieniem Andy’ego Kuberta jako głównego rysownika uznaję za trafiony. Realistyczna, dynamiczna kreska całkowicie sprawdza się w tłumie tłukących się bohaterów. Na rysunki Franka Millera w tie-inach raczej patrzy się z przykrością, choć coś tam jeszcze się tli, co widać w World’s Finest. Czy któreś z obrazów z tego komiksu dostanie się do filmu (Superman w zbroi, latająca/odcięta ręka Green Lanterna, deszcz kryptonitu), to się okaże. Jest spora szansa, że tak.
Podsumowując, nie uważam aby Frank Miller w którejś z kontynuacji przebił oryginalną serię. Mimo że w Powrocie jego styl nie został jeszcze do końca wykształcony, to komiks ten uznawany jest jako najbardziej przełomowy. Jeżeli szukasz podstaw do nazywania multiwersum DC jako mrocznego, to właśnie tu. Dodać należy też narodziny narracji telewizyjnymi wiadomościami (co wykorzystywał później chociażby Todd McFarlane w Spawnie), lekko zmodyfikowanej w Rasie Panów (teraz to każdy ma telewizor w kieszeni). Kontynuacje, mimo że sprawiają wrażenie przegadanych (zwłaszcza w pierwszej połowie), rozwijają się i serwują komiksowe widowisko. Każda z serii zawiera też elementy, które mają w sobie wysoki potencjał, który eksplodować może na dużym ekranie. Co dalej z Mrocznym Rycerzem, czy powstanie fantastyczna czwórka – to się okaże całkiem niedługo. Kontynuacja już została zapowiedziana.
Sylwester
Każdy z trzech tomów (oraz prequel, o którym nie było mowy) można znaleźć w ofercie wydawnictwa Egmont. Linki poniżej.
Batman: Powrót Mrocznego Rycerza
Batman: Mroczny Rycerz kontratakuje
Batman: Mroczny Rycerz – Rasa Panów
Batman: Powrót Mrocznego Rycerza – Ostatnia krucjata
Rok temu, z okazji Światowego Dnia Batmana opowiedziałem Zabójczy Żart.