Satanika – jelita, flaki i inne przysmaki
Zarówno Satanika, jak i wydawnictwo Verotik są dosyć słabo znane w Polsce. Przyznam, że sam wiem o ich istnieniu od zaledwie kilku lat, a to dzięki Glennowi Danzigowi, którym zainteresowałem się w pierwszej kolejności. Ten umięśniony, długowłosy wokalista z mocną barwą głosu i mroczną, demoniczną stylistyką, tworzący muzykę z gatunku heavy metalu, przywodził na myśl Złego Elvisa. Dlatego gdy dowiedziałem się, że ten jegomość zajmuje się nie tylko tworzeniem mocnych brzmień, ale również pisaniem scenariuszy do komiksów, pomyślałem, że jego twórczość na pewno przypadnie mi do gustu. UWAGA! Artykuł zawiera treści przeznaczone dla osób powyżej 18. roku życia.
W przypadku Sataniki przekonujący był dla mnie jeszcze fakt, że rysunkami zajął się między innymi Simon Bisley. Nawet mimo tego, że należą one w tym komiksie do rzadkości (stworzył on większość okładek i rysunki do jednego zeszytu), to jednak sama ich obecność już mnie przekonała. Jako fan Lobo (zwłaszcza w jego wykonaniu) nie mogłem sobie odmówić przeczytania również innych współtworzonych przez niego zeszytów.
Satanika jest mniej więcej tym, czym spodziewałem się, że będzie. Komiks utrzymany jest w mrocznej, demonicznej konwencji, z tego powodu przeznaczony jest raczej dla starszych czytelników. Horror i gore przeplatają się tutaj z erotyką i okultystycznymi odniesieniami. Rysunki przywodzą na myśl filmy o zombie z lat 70. i 80. lub takie tytuły jak Cannibal Holocaust, gdzie śmierć pokazywana była w sposób realistyczny i dosadny. Nie było tu miejsca na cenzurę i kompromisy. Tak samo jest i w tym przypadku: postacie są rozczłonkowywane, organy płciowe odrywane od ciała, a wnętrzności wylewają się z pozbawionych skóry i mięsa żeber. Są też sceny gwałtu zakończone brutalną rzezią, a przemoc pokazana jest tak bezpośrednio, jak tylko się da. Nie ma żadnych domysłów, jest za to posoka lejąca się strumieniami.
Historia skupia się wokół tytułowej Sataniki, będącej dosyć tajemniczym tworem, połączeniem demona z człowiekiem. Ta dziwna istota utraciła pamięć, dlatego też za wszelką cenę stara się dowiedzieć kim lub czym jest oraz dlaczego znalazła się na Ziemi. Oczywiście, jak na demona przystało, zabija wszystkich, którzy staną jej na drodze. Szybko okazuje się, że jej problemem nie jest amnezja, ale również demon Dalkiel – władca Szeolu pragnący jej śmierci. Satanika musi się więc zmierzyć z wysłanymi przez niego „anielskimi diabłami” – skrzydlatymi kreaturami dysponującymi ogromną, piekielną mocą. Natkniemy się na sporo okultystycznej symboliki oraz piekielnych odniesień. Pojawi się też wiele demonów i innych istot znanych z zakazanych grymuarów.
Mówiąc krótko, w tej historii jest dużo brutalnej przemocy. Krew leje się strumieniami, czaszki są zgniatane, a członki odrywane od ciała. Jeśli taka wizja nie razi Cię, Drogi Czytelniku, a wręcz przeciwnie, wywołuje niezdrowy dreszcz ciekawości, wówczas jest to coś dla Ciebie. Tego typu stylistyka nawet w latach swojej świetności była czymś niszowym, natomiast obecnie jest praktycznie niespotykana. Gatunek gore, o którym tutaj mowa, odszedł obecnie w zapomnienie, w związku z czym jest to jedna z perełek, z jakimi warto się zapoznać. Prawdopodobnie są tworzone jeszcze takie zeszyty, ale z pewnością należą do rzadkości. Chociaż historie w klimacie horroru są obecnie popularne, bez względu czy chodzi o komiks, film czy książkę, to pokazywanie zwłok i rozkładu w sposób tak bezpośredni u większości ludzi budzi raczej obrzydzenie.
Te kilkanaście krótkich zeszytów zostało stworzonych przez kilku rysowników. Wspólną cechą jest przede wszystkim mroczny klimat i ciemne barwy, jak również bardzo obrazowe ukazanie przemocy. Styl Duke`a Mightena sprawia wrażenie surowego i nieociosanego. Przedstawione przez niego postaci, zwłaszcza głównej bohaterki i innych demonów, mają przesadnie umięśnione postury. Z kolei styl Eric`a Canete`a jest nieco bardziej kolorowy i minimalistyczny. Natomiast u Keu Cha postaci sprawiają już wrażenie bardziej wygładzonych, mniej kanciastych. Simon Bisley zajął się rysunkami jednego z zeszytów oraz częścią okładek, chociaż jego stylu chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Osoby, które miały do czynienia np. z rysunkami Lobo w jego wykonaniu, w przypadku Sataniki mogą spodziewać się podobnej kreski. Autor rysuje przeważnie postaci nienaturalnie wręcz umięśnione, chociaż, jak sam przyznaje, wynika to z jego słabej wiedzy dotyczącej anatomii, którą stara się w ten sposób ukryć. Zwykle do tworzenia swoich rysunków używa ciemnych barw.
Satanika, jak również całe wydawnictwo Verotik, z założenia miały być czymś rewolucyjnym. Sam Glenn Danzig pod koniec pierwszego numeru tej serii stwierdził, że zamierza zmienić wygląd przemysłu komiksowego. Jego wydawnictwo miało być alternatywą dla innych, traktujących o superbohaterach. Dosyć dyskusyjne jest to, czy po tylu latach od wydania te komiksy są jeszcze rewolucyjne, jednakże w połowie lat 90. ubiegłego wieku z pewnością była to jakaś odskocznia od dominujących na rynku komiksów superhero. Można w tym miejscu odwołać się do słów Duke`a Mightena – głównego rysownika serii Satanika, który w drugim numerze pisze o swoich początkach współpracy z Glennem Danzigiem i Verotik. Stwierdził, że wcześniej był zmęczony podejściem innych wydawców do jego pracy. Ówczesny świat komiksu opisał jako przemysł nastawiony na zysk, w którym obowiązują sztywne reguły. Miał już dość tworzenia przerysowanych bohaterów sztampowych historii superbohaterskich. Dopiero w Verotic poczuł całkowitą wolność tworzenia i swobodę, co widoczne jest w jego pracach.
Satanikę mogę polecić wszystkim, którym nie przeszkadza bezsensowna przemoc i duża ilość wnętrzności wyciągniętych na światło dzienne. Z pewnością nie jest to komiks dla dzieci, zarówno pod względem rysunku, jak i tematyki. Opowiedziana tutaj historia nie jest może mistrzostwem, ale czyta się to dosyć dobrze. Oczywiście trzeba znać język angielski, ponieważ wydawnictwo Verotik nie opublikowało nic na naszym rynku.
Paweł Sępioł