Nieśmiertelny Hulk. Tom 1

Na palcach jednej ręki można wskazać dobre i uznane solowe komiksy z Hulkiem. Mimo ogromnej siły nie potrafił zwykle udźwignąć na swych barkach samodzielnej serii, a w komiksach gdzie był jednym z wielu bohaterów, zwykle pełnił funkcję wytrychu fabularnego lub nieposkromionej, potężnej siły natury.

nieśmiertelny hulk

Po wydarzeniach z II wojny domowej Bruce Banner uznany jest za zmarłego. Były członek Avengers uskutecznia tułaczkę po Stanach, unikając obszarów mocno zabudowanych. Nie raz posuwając się do kradzieży ubrań, pieniędzy czy jedzenia. Podczas tego niezbyt chlubnego egzystowania zostaje przypadkowo zastrzelony podczas incydentu na stacji benzynowej. Czy Bruce Banner nie był już wcześniej „martwy na śmierć?”. Otóż Bruce Banner może umrzeć, ale Hulk nie. Przez połączenie obydwu świadomości jeśli zginie Banner to o północy dochodzący do głosu zielony kolos zostawia go żywego o świcie.

nieśmiertelny hulk

Nowy Hulk nie jest tym, którego dotąd znaliśmy. Złowrogo uśmiechającego się, nadużywającego swojej niewyobrażalnej siły, mającego arogancką pewność słuszności swoich sądów. Przy tym wszystkim nieśmiertelny Hulk jest przerażająco bystry i wygadany.

I ja takiego Hulka pokochałem. Idealnie współgra tutaj klimat horroru, niepokoju, ale i zagadki związanej z tajemniczymi Zielonymi Wrotami. Fascynujące jak Hulk jest zarazem protagonistą historii, a z pewnej perspektywy jest również jej antagonistą.

nieśmiertelny hulk

Uwielbiam podejście Ala Ewinga do Hulka i powrotu do korzeni tej postaci. Inspiracji potworem Frankensteina, motywem wilkołaka czy oczywistej psychopatologicznej podwójnej osobowości w stylu Dr Jekylla i Mr Hyde’a.

Ewing i tak jednak bawi się Hulkiem na własnych zasadach i robi z nim naprawdę świetne rzeczy, tworząc niejako nową postać, a ja po tych 10-ciu zeszytach mam wciąż całkiem sporo pytań. Najciekawsze jednak z nich brzmi to zadane podprogowo przez scenarzystę, a mianowicie ile jest potwora w każdym człowieku, i którym swoim obliczem tak naprawdę jesteśmy.

Bartosz

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Share This: