Batman, który się śmieje (tom 1) – szaleństwo z innego wymiaru

Co by było, gdyby…? To pytanie przyświecało mi przy lekturze komiksu Batman, który się śmieje, którego realizacją zajął się Scott Snyder oraz Jock. Trzeba przyznać, że osoby, które nie miały wcześniej styczności z mrocznym multiwersum, mogą się momentami poczuć jak w trakcie seansu filmów Davida Lyncha. Pojawia się wiele niewiadomych, natomiast poszczególne rzeczywistości wydają się splatać ze sobą. Jakby znikąd zaczynają pojawiać się martwe ciała Bruce’a Wayne`a w różnym wieku, a sposób prowadzenia historii przypomina momentami koszmar, z którego nie możemy się wybudzić. Komiks ten jest częścią serii Batman Metal, która jednak w Europie nie spotkała się z tak dużym zainteresowaniem, jak w przypadku Stanów Zjednoczonych.

Batman, który się śmieje

Zaczyna się z pozoru normalnie, ponieważ akcja ukazuje nam Batmana prowadzącego pościg za przestępcami, którzy wpadli na dosyć niecodzienny sposób przemytu: transport domu. Wewnątrz niego Człowiek Nietoperz odkrywa martwe ciało Bruce`a Wayne`a. Szybko okazuje się, że denat pochodzi z innego wymiaru, w którym losy Mrocznego Rycerza potoczyły się inaczej. Na tym jednak nie koniec, ponieważ martwe ciała różnych wersji Bruce`a Wayne`a będą pojawiać się coraz częściej, a stać za tym będzie Batman, który się śmieje.

Należy wziąć również pod uwagę, że historia zawarta w pierwszym tomie jest usytuowana w nieco szerszym kontekście. Batman, który się śmieje składa się z trzech tomów, natomiast te są częścią serii Batman Metal. Mamy tutaj wątek nawiązujący do istnienia mrocznego multiwersum, do którego kluczem są tzw. mroczne metale, znajdujące się w różnych miejscach świata. Umożliwiają one otwarcie drzwi pomiędzy wymiarami. Koncepcja multiwersum zakłada, że istnieje niemalże nieskończona liczba funkcjonujących obok siebie światów. Takich, w których Batman mógł obrać zupełnie inną ścieżkę, stać się złoczyńcą prawie idealnym.

Batman, który się śmieje

Kwestia istnienia mrocznego multiwersum daje czytelnikowi możliwość zastanowienia się nad tym, kim byłby Bruce Wayne, gdyby jego losy potoczyły się nieco inaczej lub na pewnym etapie swojego życia podjąłby inne decyzje. Możemy spojrzeć na Batmana nie tylko jak na niezłomnego bohatera o sztywnym kręgosłupie moralnym, ale również jak na człowieka posiadającego uczucia i prawo do szczęścia, który na pewnym etapie zdecydował się pomagać Gotham w inny sposób, na przykład zostając burmistrzem.

W tej historii Człowiek Nietoperz musi zmierzyć się z najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim kiedykolwiek mógłby mieć do czynienia. I nie chodzi tutaj o Jokera, ale kogoś o wiele gorszego – połączenie Jokera z Batmanem. Tytułowy Batman, który się śmieje, jest upiorną krzyżówką dwóch antagonistów. Jest porządkiem oraz chaosem w jednej postaci. Posiada zarówno siłę i umiejętności Mrocznego Rycerza, jak również spryt i nieobliczalność największego ze złoczyńców. Czy Batman poradzi sobie z tworem, który potrafi przewidzieć każdy jego ruch, a jednocześnie nie jest ograniczony żadnym etosem? Trzeba przyznać, że kreacja głównego antagonisty jest jednym z najciekawszych elementów tej serii. Przypomina on Jokera ubranego w strój Batmana, noszącego na głowie kolczasty wizjer wykuty z mrocznego metalu.

Batman, który się śmieje

Batman, który się śmieje, jest postacią dosyć nową, ponieważ w USA zadebiutował w 2019 roku. Czytelnicy z Polski mogli go poznać rok później dzięki recenzowanemu właśnie zbiorowi. Mimo młodego wieku, ten antybohater szybko zyskał popularność w gronie czytelników oraz cosplayerów. Postać ta stała się również obecna w popkulturze, czego przykładem może być dodatkowy skin w najnowszej odsłonie gry Mortal Kombat. Poważną wadą zarówno tego tomu, jak i całej serii Batman Metal, są dosyć kuriozalne pomysły Scotta Snydera, które często są zbyt przekombinowane. Przykładem może być postać Batmana, który ma wszystko zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach, potrafi przewidzieć każdy ruch przeciwnika, posiada dziesiątki planów awaryjnych, w razie gdyby poprzedni plan się nie udał, a nawet gdy coś idzie niezgodnie z planem, to ostatecznie i tak się okazuje, że… taki był plan. W efekcie można się w tym wszystkim nieźle pogubić, dodatkowo Mroczny Rycerz pozbawiony jest swojego człowieczeństwa i ludzkich wad. Poza tym bohater, który bez problemu radzi sobie ze wszystkimi przeciwnościami, jest po prostu nudny.

Rysunki Jocka zdecydowanie mogą się podobać. Z jednej strony są realistyczne, natomiast z drugiej autor tam, gdzie trzeba było, potrafił przedstawić poszczególne postaci w sposób groteskowy, powykrzywiany, tak aby w jak najlepszym stopniu ukazać ich szaleństwo. Na rysunkach dominuje czerń i ciemne barwy, co doskonale odzwierciedla charakter historii.

Batman, który się śmieje

W kwestii wydania nie mam nic do zarzucenia, ponieważ Egmont często rozpieszcza swoich czytelników, serwując im tytuły w twardej oprawie oraz na wysokiej jakości papierze. Jest to wydanie zbiorcze, które pierwotnie ukazało się na amerykańskim rynku w siedmiu zeszytach The Batman Who Laughts oraz The Batman Who Laughts: Grim Knight.

Komiks mogę polecić wszystkim fanom jako pewną odskocznię od tradycyjnego uniwersum, jednakże proponuję traktować go z pewnym przymrużeniem oka. Scott Snyder jest scenarzystą kontrowersyjnym, który słynie z dosyć karkołomnych pomysłów. Pierwotnie mogą wydawać się ciekawe, jednakże w konsekwencji ich wykonanie jest marne. Ja osobiście nieco się pogubiłem przy czytaniu tego tomu. Aby lepiej go zrozumieć, warto jest zacząć od serii Batman Metal. Co więcej, nie jestem pewny, czy pomysły Snydera nie są zbyt radykalne z punktu widzenia tradycyjnego uniwersum.

Paweł Sępioł

Share This: