Jan Hardy #4
Podczas pisania tekstu podsumowującego rok 2014, wspomniałem, że Janowi Hardemu przydałaby się lekka zmiana formy. Nie spodziewałem się wówczas, że nastąpi ona tak szybko, a czwarty zeszyt (ostatni z pierwszej serii) będzie tak różnił się od poprzednich. Fani Hardego nie powinni się jednak obawiać. Mimo, że komiks poszedł w nieco inną stronę, to Janek twardo się trzyma. Muszę przyznać, że Jakubowi Kijucowi udało się mnie całkiem pozytywnie zaskoczyć.
Jak wielu czytelników zapewne doskonale pamięta, seria Jan Hardy opisywana była jako Komiks Patriotyczny, jednak tym razem czytelnik dostaje produkt, określony marką „komiks chrześcijański”, co dla niektórych może być lekkim szokiem. Co prawda wiele osób utożsamia wartości chrześcijańskie z patriotycznymi, ale nie dla wszystkich są one równoznaczne.
Jak pamiętamy, siła głównego bohatera pochodzi m.in. z wiary, ale do tej pory nie było to aż tak eksponowane. Wysunięcie na pierwszy plan wartości chrześcijańskich mocno wpłynęło na narrację. Czytelnik znajdzie tu sporo cytatów z Pisma Świętego, a także fragmenty modlitw. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że całość należy odbierać w dużo bardziej symboliczny sposób. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że Jan Hardy stał się przypowieścią czasów współczesnych, w których to głośne deklaracje wiary przez wielu uważane są za co najmniej nie na miejscu, a już na pewno niemodne i niegodne współczesnego człowieka.
W ciemności łatwo się zgubić
Zmiana sposobu prowadzenia narracji sprawiła, że komiks jest jeszcze trudniejszy w odbiorze. Czytelnik musi wykazać się dość dużymi chęciami, aby nie pogubić się w kolejnych planszach. Niekiedy brakuje im spójności. W każdym razie, Jan Hardy #4 wymaga znacznie uważniejszej lektury niż poprzednie zeszyty. Kijuc wydaje się specjalnie zostawiać czytelnikowi pole do przemyśleń. Sprawdza się to całkiem dobrze, ale dalej pozostanę przy twierdzeniu, że chciałbym zobaczyć ten komiks w bardziej tradycyjnej, superbohaterskiej odsłonie – z płynnie prowadzoną, niekoniecznie specjalnie skomplikowaną fabułą, mniejszym ładunkiem lansowanych wartości, a może nawet rysunkami innego artysty. Kto wie, może w następnym wcieleniu?
Krzyżowanie komiksów
Ale to nie koniec zmian. Najnowszy zeszyt jest bowiem częścią cross overa – uzupełnienie fabuły czytelnik może znaleźć w drugim tomie R.O.T.Y. XXI, a więc zbiorze pasków komiksowych, publikowanych przez Jakuba w kilku czasopismach. W tym miejscu nie zamierzam poświęcać większej uwagi – warto natomiast podkreślić, że w dużo większym stopniu odnoszą się one do aktualnych wydarzeń i śmiało można je zaklasyfikować jako formę komentarza prasowego.
Jak przystało na zwieńczenie serii, w JH #4 zobaczymy szereg znanych nam już postaci, jak choćby Wojtek, Gruz, Franciszek, E.P.A.R. i Pan Tadeusz. Niektóre z nich pojawią się tylko na chwilę, ale cieszę się, że autor o nich pamiętał. Zwłaszcza epizod z Wojtkiem przypadł mi do gustu. Ot, polubiłem misia.
Sporej poprawie uległy rysunki, chociaż styl Jakuba można rozpoznać z odległości kilometra. Nowy sposób prowadzenia fabuły wymógł natomiast nieco większą dokładność i to po prostu widać, choćby przez większą liczbę detali i znacznie bardziej staranną kreskę. Na plus trzeba także zaliczyć samo wydanie komiksu. W końcu nie jest on najeżony reklamami, a i papier jakby przyjemniejszy w dotyku.
Mariusz Basaj
PS.Dziękujemy wydawnictwu Czarna Materia za udostępnienie egzemplarzy recenzenckich. Jana Hardego można kupić bezpośrednio u autora / wydawcy TUTAJ.