WKKM 79 – Secret Avengers – Misja na Marsa

Znane nazwisko scenarzysty, nietypowy skład drużyny i bohaterowie, których rzadko mieliśmy okazję oglądać w Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Zapowiadało się naprawdę ciekawie. 79 tom kolekcji Secret Avengers – Misja na Marsa jednak rozczarowuje. Nie wykorzystany potencjał boli, a postacie mało znane polskiemu czytelnikowi nie ukazały nic ze swoich możliwości.


Patrząc na nazwisko scenarzysty na okładce miałem autentyczną nadzieję na dobrą superbohaterską opowieść. EdSCN_0007 Brubaker zdobył moje uznanie świetną serią Fatale, spodziewałem się zatem czegoś bardziej ambitnego niż kolejne wielkie zagrożenie dla całego wszechświata. Serio ileż razy można. Scenarzyści Marvela stanowczo przesadzają z powtarzalnością zagrożeń dla całego świata, galaktyki, wszechświata. Skala tychże zagrożeń już dawno przestała szokować i emocjonować. Wydaje się bardziej śmieszna. Już od jakiegoś czasu cisną mi  się na usta ironiczne komentarze: Oh nie, jeśli nie podołam to X zniszczy cały świat/wszechświat (niepotrzebne skreślić). Nadawanie dramatyzmu wydarzeniom poprzez skalę zagrożenia już dawno przestało się sprawdzać. Tym bardziej, że kiedy czytamy o zagrożeniu dla całego świata od razu możemy być pewni, że historia zakończy się happy endem.

Secret Avengers to grupa bohaterów powołana do życia przez Steve`a Rogersa. Grupa ma za zadanie działać incognito, poza medialnym szumem jaki zwykła robić oryginalna grupa Avengers. Zgraja superbohaterów ma eliminować zagrożenia cicho i sprawnie. Jest to bardziej grupa szpiegowska do zadań specjalnych niż typowa grupa herosów. Kiedy przeczytałem wstęp do historii z opisem składu grupy obudziła się we mnie nadzieja, że poczytam coś ciekawego o postaciach, któreMax Fury niezwykle rzadko pojawiały się w WKKM. Moon Knight, Nova, Valkiria, War Machine, o tych postaciach wzmianki w kolekcji pojawiały się marginalnie. Dlatego możliwość ich bliższego poznania wydawała się interesująca. Niestety wymienione postacie były jedynie tłem dla Rogersa jak zwykle ratującego świat. Choć cichym bohaterem był i tak Ant-Man, co lekko ratuję tę sytuację. Najbardziej zażenował mnie występ Moon Knighta, na którego popis liczyłem. Przez cały album bohater zdążył jedynie trochę ponarzekać, obić kilku nieznaczących oprychów i dostać łomot jak nieznaczący oprych. Serio, twórcy nawet nie pokusili się pokazać nam jego walkę z głównym antagonistą. Został potraktowany jak zwykły bot, obskoczył łomot poza kadrami.

Niestety zepsuto również motyw ze starożytnym artefaktem, jak na mój gust zbytnio przypominało to motyw pierścienia od Tolkiena. A można było pokusić się o coś WKKM 79oryginalnego. Klimat szpiegowskiej intrygi również został zatracony mniej więcej po pierwszych dwóch zeszytach. W praktyce wyszło tak, że cała szpiegowska otoczka miała na celu jakieś uzasadnienie klasycznej superbohaterskiej nawalanki.

Na szczęście komiks czyta się dość przyjemnie i szybko. Nieźle rozpisane dialogi pełne one linerów czyta się płynnie. Co ważne jeśli wziąć pod uwagę, że jest to album WKKM na mało satysfakcjonującą historię nie musimy przeznaczać połowy dnia jak w przypadku ostatnich klasyków. Komiks wypada nieźle jeśli oceniać go jako zwykłe (nie lubię tego słowa) czytadło. Prosta lektura z ładnymi rysunkami do poduszki. Jednak po nazwisku Brubaker spodziewałem się dużo lepszej historii. Dlatego pomimo, że nie jest to komiks całkowicie zły, mnie całkowicie zawiódł.

Paweł Warowny

PS. Narzekać można również na wydanie na samej okładce mamy dwa błędy. W tytule pierwsze „a” w słowie Marsa napisano z wielkiej, a z tyłu zmieniono nazwisko z Rogers na Richards. Coraz częstsze te wpadki.

Share This: