Berlin – na poważnie, na spokojnie

Zanim sięgnąłem po Berlin, wyobraziłem sobie przedstawiciela docelowej grupy odbiorców. Mianowicie pana po czterdziestce lub pięćdziesiątce, lubującego się w zadumie na temat II wojny światowej. Od prowadzącej do niej polityki, przez technikalia używanych tam maszyn, aż po traumy narodowe, będące jej skutkiem. Pan uczy w szkole historii, jest niebywale cierpliwy, pali tradycyjną fajkę, a na równi z domową biblioteczką komiksów stawia swoją kolekcję zabytkowych szabli. Nie jest to oczywiście nijak miarodajne, ale myślę, że sporo mówi o tym albumie, bo Berlin nie jest moim zdaniem lekturą dla szerokiego grona czytelników.

Marvano scenarzystą

Belgijski artysta jest u nas znany przede wszystkim jako rysownik, Berlin jednak jest jego tworem również od strony scenariusza (kolorami zajęli się Claude Legris oraz Bertrand Denoulet). Trzy opowieści, które łączy tytułowe miasto. Pierwsze słowo, jakie przychodzi mi do głowy celem opisania tego komiksu, to “poważny”. Berlin jest poważną historią. Jest tu nieco patosu, jest troszkę sensacji, romansu, intrygi, ale przede wszystkim opowiada o poważnym temacie w poważny sposób. Nie chodzi mi o samą formę graficzną, czyli proste, realistyczne rysunki (nie do pomylenia: frankofon jak z bicza strzelił), szczegółowe odwzorowania wojennych samolotów, czy jednoznaczne miny bohaterów. Wydźwięk jest… po prostu poważny. Drugie słowo, jakim określiłbym ogólny ton trylogii Marvano to “spokojny”. Nie chodzi mi bynajmniej o beznamiętność w ukazywaniu walk, czy opisywaniu ludzkich tragedii, te są przedstawiane w pełnej krasie. Zwyczajnie czytało mi się ten album z pewnym opanowaniem, stoicyzmem, absolutnie nieobecnymi przy innych komiksach, jakie przyswajam. Jest to kwestia moim zdaniem ujęcia tematyki przez Belga. Nie stara się szokować, nie razi obrazowaniem przemocy, nie wywrzaskuje swoich poglądów.

Berlin na przestrzeni lat

Berlin kadr 2Pierwsza z zawartych w albumie historii opowiada o załodze bombowca, który dokonuje nalotów na niemieckie miasta i Berlin jest tutaj zdecydowanie tylko w tle. Widzimy niepokój towarzyszący żołnierzom, codzienną niepewność powrotu po akcji, regularne uszczuplanie się kręgu znajomych twarzy. Głównym przekazem nie są jednak realia walk, ale tego co poza nimi. Tempo życia młodych ludzi, często jeszcze nastolatków, którzy się tam znaleźli. Wszystko na szybko, na już, nie w roszczeniowym, rozleniwionym i rozpieszczonym tonie dzisiejszego pierwszego świata, ale w karkołomnym pędzie chwytania każdej chwili, ze świadomością gróźb dnia następnego. To tempo nie ujmowało wcale realności i doniosłości przeżyć ówczesnych młodych dorosłych. W drugiej historii widzimy Berlin już po wojnie, zdecydowanie od środka, niekoniecznie taki, jaki znamy z lekcji historii. Obserwujemy trudną codzienność mieszkańców zbierających się do kupy po zakończonym konflikcie. Ogrody kwitnące wśród gruzów, dzieci bez dzieciństwa. Śledzimy losy Schokoladenflingera, pilota latającego niegdyś bombowcem (z poprzedniej części), a teraz zrzucającego berlińskim małolatom słodycze (sam motyw nie jest wymysłem artysty). Mamy tu małą intrygę i nieco sensacji, ale ja osobiście i tak skupiałem się głównie na powojennych realiach. Ostatnia historia pozostawia Berlin już tylko jakby w domyśle, bo przenosimy się w inny czas i miejsce, do Francji roku 2008, gdzie wraz z potomkiem bohatera poznanego wcześniej staramy się rozwikłać zagadkę pewnego uciekiniera.

Piętno wojny

Berlin kadr 3Berlin jest lekturą prowokującą sporo refleksji. Dostajemy jawną, acz, jak wspomniałem, nie wykrzyczaną krytykę zarówno hitleryzmu, stalinizmu, jak i mocarstwowej polityki USA. Jesteśmy zderzani z mnóstwem trudnych sytuacji, w jakich znajdowali się ludzie żyjący w czasie II wojny światowej. Inne troski mieli farmerzy na odludziach, inne berlińskie kobiety, a jeszcze inne sowieccy żołnierze, trudniący się przemytem. To bodźcowanie do przemyśleń i momentami pewnie edukowanie jest zdecydowanym plusem albumu. Trudno też przyczepić się jakkolwiek do warstwy graficznej, ale na pewno nie powala ona na kolana. Berlin został wznowiony w większym formacie w zasadzie nie wiem czemu. Mocniejsze wrażenie mogą robić chyba tylko dokładne odwzorowania samolotów w pierwszej części komiksu, reszta nie wzbudza ani zachwytu, ani niechęci. Wszystkie trzy historie są nieco przegadane, głównie w narracyjnych dymkach. Przypisy, wstawki po niemiecku czy rosyjsku i przerywniki wyjaśniające kontekst historyczny mogą zmęczyć. Fabuła żadnej z trzech części nie jest zbytnio porywająca, a już na pewno ciężko przywiązać się do bohaterów. Spokojne opowieści o poważnym temacie, o wpływie międzynarodowego konfliktu zbrojnego na codzienność zwykłych ludzi, to znajdziemy w środku. Żadnych fajerwerków, żadnego rozlewu krwi, za to wspominane przeróżne dramaty i ostra krytyka wojny jako takiej. Obraz ludzkiej głupoty i okrucieństwa z efektami na długo po decyzjach sprzed lat.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Kondej

Share This: