Skarga Utraconych Ziem. Szaleństwo Seamusa. Sudenne’owie. Cykl 4. Tom 3
Jean Dufaux konsekwentnie obudowuje z obu stron oryginalny cykl o Sioban (zilustrowany przez naszego Grzegorza Rosińskiego) oraz jego prequel o Rycerzach Łaski. Choć w najwcześniejszych opowieściach z Czarownicami mam jeszcze zaległości, z kontynuacją o Sudennach jestem na bieżąco. „Skarga Utraconych Ziem. Szaleństwo Seamusa” właśnie miała premierę i z miejsca wyprzedziła u mnie wszystkie inne listopadowe nowości od Egmontu.
Każda kobieta to czarownica
Czy to arcydzieło komiksowe? Cóż, raczej nie. To nawet nie wybitny przedstawiciel gatunku i z pewnością nie przebija oryginalnego cyklu. Nadal jednak jest to solidnie skrojone, brutalne fantasy z głównym wątkiem walki o władzę nad klanami. Intrygi, nasycone magią i erotyką, wzajemnie się przenikają. Sioban do tej pory pełniła rolę jednającej plemiona, ale konflikt z Aylissą, która zdominowała już drugą okładkę cyklu, wydaje się nieunikniony. A w poprzednim odcinku opanowała nawet tytuł (więcej tu – KLIK).
Dufaux ma trochę racji, twierdząc, że każda kobieta jest po trosze czarownicą. Zauroczonym mężczyznom brakuje racjonalności, ich postrzeganie rzeczywistości zostaje zaburzone, a wspomnienia potrafią zostać zastąpione alternatywną wersją. Najgorzej, gdy kobieta, taka jak Aylissa, zdaje sobie sprawę ze swojej mocy i świadomie prowadzi ofiary na skraj szaleństwa. Krwiste liście z okładki poprzedniego tomu odczytuję metaforycznie, bo wszystkie mają swoje sztuczki.
Seamus w tarapatach
Tak, Seamus, biedny przyjaciel Sioban znany z oryginalnego cyklu, wpada w poważne tarapaty – także psychiczne. Już sam tytuł to zdradza, a dalej jest tylko gorzej. Seamus trafia pod sąd, a kara ma być wyjątkowo okrutna. Na spowitą mgłą polanę, gdzie ma odbyć się egzekucja, zjeżdżają najpotężniejsze figury. Dochodzi do istotnego manewru, który grozi wywołaniem wielkiej wojny. Nie wszystkim na niej zależy, ale nie można zapominać, że to Aylissa rozdaje tu karty. Z pozycji niebezpiecznego cienia za plecami ojca i lordów wkrótce stanie w centrum wydarzeń, wspierana przez dziwny, latający przedmiot przypominający dziecięcą zabawkę.
Teng to solidny rzemieślnik, ale kilka plansz naprawdę przykuło moją uwagę. Od jakiegoś czasu odkryłem swoją słabość do pionowych kadrów – jest ich tu kilka, w tym świetna scena rzucania kością podczas sądu Seamusa. Najlepiej wypadło jednak wymierzenie kary we mgle – to scena kapitalna głównie dzięki kolorystce, która fenomenalnie operuje oświetleniem. W mrocznych salach również radzi sobie dobrze, ale ten chłodny poranek wyszedł tak doskonale, że aż można poczuć chłód na skórze. Uważam, że przebiło to nawet finalny pojedynek, a ostatecznie trafiło też na okładkę, która lekko kojarzy mi się z jednym z moich ulubionych tomów Thorgala.
Najpotężniejszy kadr albumu
Najpotężniejszym kadrem albumu jest zbliżenie na oczy Sioban. Z jej wzroku sączy się smutek i zrozumienie – świadomość, że tylko jeden, ostateczny czyn może wyrwać Seamusa spod czaru Aylissy. To spojrzenie przypomina ostatnie pożegnanie z kimś bliskim, te kilka sekund na rozejrzenie się na rozdrożu, choć droga powrotna już nie istnieje. Przejmujące i zapadające w pamięć na długo.
„Skarga Utraconych Ziem. Szaleństwo Seamusa” to przede wszystkim rozstawienie figur przed finałem. Sioban udało się uratować kilka cennych atutów, a kilkoro ze swoich poddanych może nazwać przyjaciółmi. Tego nie można powiedzieć o bezwzględnej Aylissie, dochodzącej do władzy podstępnie i nie wahającej się usuwać przeszkody z drogi do sukcesji. Nawet jeśli przed nią stoi ktoś bardzo jej bliski. Co będzie dalej? Co mówią przepowiednie? Brzęk stali, pot i krew spowite przez „przebudzenie cienia”!
Scenarzysta: Jean Dufaux
Ilustrator: Paul Teng
Kolory: Bérengère Marquebreucq
Tłumacz: Wojciech Birek
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Skarga Utraconych Ziem. Sudenne’owie
Format: 234×312 mm
Liczba stron: 56
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo