Vreckless Vrestlers zostanie wydany we Francji
Wetta to niezależny wydawca komiksów działający od 2004 roku. Na początku działalności oficyna skupiła się na amerykańskich tytułach z udziałem takich bohaterów jak Batman, Superman, kapela KISS, Żółwie Ninja, Aliens, Predator czy Terminator.
Aktualnie Wetta publikuje fantastyczne historie adresowane do starszego odbiorcy. Bez ograniczeń geograficznych w doborze autorów. Od Robocopa Franka Millera po Vreckless Vrestlers Łukasza Kowalczuka.
Premiera Vreckless Vrestlers #1 na comixology została potwierdzona na 25 czerwca.
– Prace nad kolejnym zeszytem trwają, dołożę wszelkich starań, żeby był gotowy na Ligaturę, czyli początek sierpnia. Jeśli wszystko pójdzie bez przeszkód, to całość zostanie zakończona na przełomie 2014 i 2015 roku – zapowiada Łukasz Kowalczuk.
Krótki komentarz Cznk:
Już jakiś czas temu w moim posiadaniu znalazł się Vreckless Vrestlers #0. Na blogu nie pojawiła się żadna recenzja (z kilku istotnych powodów), dlatego w tym miejscu pozwolę sobie na kilka słów. Przede wszystkim należy pochwalić autora za pomysł. Sam o swoim komiksie mówi, że to komiksowy hołd złożony popkulturze lat 80. i 90. – wrestlingowi, zabawkom, kreskówkom, komiksom i grom. Rzeczom, które nadal sprawiają mi mnóstwo radości i zawsze będą wielką inspiracją. I wiecie co? Tak jest naprawdę! Czytając (chociaż bardziej oglądając) ten komiks, czułem się jak mały dzieciak, który ogląda anime w stylu Generała Daimosa, Power Rangers, etc., a w wolnych chwilach sam wymyśla najdziwniejsze potwory i konfrontuje ze sobą. Takie właśnie jest VV. To cała masa wspomnień zamknięta w kilkunastu stronach.
Z drugiej zaś strony sposób wydania tego komiksu woła o pomstę do nieba. 20 stron formatu A5, mały nakład (150 sztuk) i brak koloru sprawiają, że człowiek zaraz po skończonej lekturze wraca do szarości życia. Przecież te lata były tak barwne! Wszystko to sprawiło, że prawdopodobnie nie sięgnę po drugi (#1) zeszyt, ale poczekam na zbiorówkę. Lubię wracać do przeszłości, ale nie na raty.
Mariusz Basaj