Frigiel i Fluffy – Pokolenie YouTube’a w natarciu
Frigiel i Fluffy to najnowsza pozycja w katalogu wydawnictwa Jaguar, podobnie jak Pamiętniki 8-bitowego Wojownika (więcej o nich TU), luźno i nieoficjalnie nawiązująca do świata z gry Minecraft. Analogicznie jak to było z serią pisaną przez Cube Kida, tak i teraz wydawca oferuje od razu dwa pierwsze tomy, co daje doskonałą okazję, aby wgryźć się w serię podwójnym uderzeniem. Jako że te komiksy nie są zbyt drogie (cena okładkowa 27 PLN), polecam kupować w zestawie, czytać jeden za drugim. Co jest lepszego od pojedynczej przyjemności? Oczywiście! Podwójna frajda.
Pokolenie YouTube’a
Od fenomenu Minecrafta, gry, w której nie ma fabuły, misji do wykonania, liczy się eksploracja i budowanie, a wszystko składa się z graniastosłupów, dziwi mnie bardziej tylko jedna rzecz. Są to osoby, które tworzą swoje kanały, opowiadając o tym, co im się udało zrobić w grze. Społeczeństwo pozmieniało się już tak bardzo, że w szkole na zadane pytanie „kim chcesz zostać w przyszłości?” dzieciaki nie wymieniają już takich zawodów jak strażak, policjant, czy lekarz. Nie, nie. Większość latorośli pragnie zostać (o, zgrozo!) jutuberem. Osobiście nie znajduję nic fascynującego w oglądaniu i słuchaniu innego gracza, nakręcającego gameplay i swoją facjatę, ale widać od razu, że jest to ciągle rosnąca część rynku marketingowego. Nawet gdy nie możesz wziąć swojej ukochanej gry ze sobą, gdy wychodzisz z domu, nadal możesz pooglądać filmiki o niej. Z rosnącej ilości odsłon cieszą się producenci i oczywiście są żywo zainteresowani, aby było ich jak najwięcej.
Na YouTubie wśród wielu działających na uzębienie typów (tego piszczącego gościa powinni zamknąć) można znaleźć Frigiela. Liczba subskrybentów (1,97 miliona) robi wrażenie, mimo że kanał prowadzony jest po francusku (ja przynajmniej tego języka nie znam, podejrzewam, że nie jestem jedyny). Oprócz tworzenia kanału, jest autorem książek, na podstawie których powstała seria komiksowa. Frigiel to też główny bohater cyklu, któremu towarzyszą przeuroczy biały piesek Fluffy, dumna i nieposkromiona Alice oraz uzdolniony budowniczy, nie łapiący subtelności niektórych sytuacji, Abel.
Tajemnica zaginionych arbuzów
Seria zaczyna się dość leniwie, no bo jak może być inaczej? W wiosce Lanniel, w której mieszkają przyjaciele, niewiele się dzieje. Ot, jedni ćwiczą magię, inni zajmują się handlem, życie toczy się zamaszystym kołem codzienności. Dobra, jest jedno niepokojące, powtarzające się wydarzenie. Transport arbuzów w niewyjaśnionych okolicznościach ginie, i to pomimo sprawdzania załadunku przez dostawcę. Zielone owoce wydają się zupełnie normalne, z kształtu kwadratowe tak jak Słońce i Księżyc. Przy następnym transporcie przyjaciele postanawiają eskortować dostawę, po drodze ku rozwiązaniu zagadki wpadają jeszcze na bandę złodziejaszków, aby udowodnić uroczą tezę dotyczącą więzów łączących bliskie osoby. Przeciwstawiają się rzezimieszkom, z których każdy ciągnie w swoją stronę, a nasza drużyna to współdziałający kolektyw, jeden gotów poświęcić się za drugiego. Ładnie to zostało też ubrane w słowa: „my jesteśmy razem, a oni są sami”. Chwyta za serce, prawda?
Sami najlepsi
Drugi tom wyciąga naszą gromadkę z rodzimej wioski do samego Las Veg… Las Famouz, choć Elvisa też można tam znaleźć. I to wyśpiewującego sławny hit. O sukcesie drużyny, związanej z rozwiązaniem zagadki znikających arbuzów, mieszkańcy wioski zdążyli zapomnieć. Frigiel nie jest celebrytą spijającym śmietankę po udanej akcji. Na sławę trzeba zapracować. Ponownie. Sami najlepsi odkrywa okrutną prawdę o wszelkiego rodzaju programach przyciągających uzdolnione osoby, że wspomnę Idola, X-Factor, czy Mam Talent. Czy widujecie zwycięzców, tak w rok po tym, jak wygrali program? (Dawid, siadaj, ty się nie liczysz). Zostali ozłoceni i co się z nimi stało? Czy sława rzeczywiście jest aż tak ważna, że można poświęcić dla niej wszystko? Komiks tak mimochodem odpowiada na te pytania, choć nie to w sumie jest tu najważniejsze.
W cyklu Frigiel i Fluffy najbardziej liczy się humor. Jest to dosyć lekka seria, wycelowana w sprzedawanie (nieoficjalne) franczyzy i rozrywkę. Jest kilka zacnych żartów, gier słów i dobrych tekstów, że wymienię „czterech pancernych i psa” – brawa dla tłumacza! Osobiście nie obiecywałem sobie za wiele przed lekturą, jestem już nieco zmęczony minecraftową domeną, a muszę przyznać, że dobrze się bawiłem i początkowa niechęć minęła szybko niczym lato. To był dobrze spędzony czas. Gdyby wydawnictwo zdecydowało się na cztery tomy, przeczytałbym je od razu, bez wahania. Macie wielbicieli graniastosłupów w domu? Nie wahajcie się podsunąć im tego komiksu.
Sylwester
Frigiel i Fluffy poprawili mi humor dzięki wydawnictwu Jaguar.