Avatar. Ścieżka Tsu’teya. Część 1 – wielki powrót… no prawie

Zakodowało mi się w pamięci, że Avatar to dość świeży film. Pewnie to za sprawą efektów specjalnych, które literalnie wgniatały w fotel. Dopiero gdy się zastanowić jakoś bardziej, to się okazuje, że musiało już trochę czasu minąć. Za bardzo nie pamiętam już, o czym była fabuła. Wybijają się tylko jakieś ogólniki, rasa obcych i ich planeta. Sigourney Weaver. Piękne krajobrazy i przecudaczne zwierzęta. To tyle. Avatar. Ścieżka Tsu’teya. Część 1 to komiks, który pozwoli przypomnieć sobie wydarzenia z filmu, od premiery którego minęło już ponad 10 lat!

Avatar. Ścieżka Tsu'teya. Część 1

Mimo że Avatar to film, który ma przede wszystkim cieszyć oko, to jednak fabuła jest tam dość wyraźnie nakreślona. Jake Sully, były marines jeżdżący na wózku, przez splot wydarzeń zostaje wcielony do misji na obcą planetę. Wcale miał nie brać w niej udziału, ale jego brat bliźniak, dla którego został wyhodowany awatar (ciało przypominające obcych, z którym można się mentalnie połączyć), w dość przypadkowych okolicznościach ginie. Dla bohatera zaczyna się droga, od gorzkiego życia usianego pijatykami do stąpania po dżungli i odnalezienia siebie.

Avatar. Ścieżka Tsu’teya. Część 1

Avatar. Ścieżka Tsu’teya. Część 1 przybliża nieco wydarzenia oryginalnej fabuły, ale może okazać się, że to, co oferuje komiks, to jednak trochę za mało by sobie przypomnieć, jednak dość stare już widowisko. Bez ponownego obejrzenia filmu, albo przynajmniej jego połowy się chyba nie obejdzie. Nie jestem sympatykiem próby przerzucania światła reflektora na drugą stronę sceny. Tak samo, jak w przypadku Stranger Things. Po drugiej stronie tak i w tym przypadku, okazuje się, że scenarzyści nie są w stanie ukręcić fabuły z ochłapów, które pozostają po daniu głównym.

Avatar. Ścieżka Tsu'teya. Część 1

Avatar nadal jest dla mnie świetnym filmem, mieszanką różnych stylów, przywołującą skojarzenia z lubianymi przeze mnie markami. Jest tu coś z Jurrasic Park, Ósmego Pasażera Nostromo, Matrixa i… Pocahontas. Widowisko miało zachwycać (i to robiło), ale przy okazji niosło przekaz o ekologii, szacunku do innych, prawdzie o przeogromnych korporacjach, chciwości i wykorzystywaniu surowców naturalnych. No i jeszcze przypominało Amerykanom, co uczynili Indianom.

Avatar. Ścieżka Tsu'teya. Część 1

W komiksie znajdziemy sceny znane z filmu, takie jak dosiadanie mrocznego wierzchowca, czy tworzenie więzi ze zmorami górskimi. Tyle że kamera, która podąża za Tsu’teyem, zbiera tylko fragmenty historii Jake’a Sully’ego, a to, co otrzymuje czytelnik, nie jest zbyt interesujące. Owszem są sceny, których nie widać w filmie, przyszły przywódca szkoli nowych myśliwych, możemy go poznać „nieco” bardziej i poobserwować jego relacje z Neytiri i z Sa’nok. Tyle że nie jest to na tyle ciekawe, aby przykuło uwagę odbiorcy. Czuć, że główne wydarzenia dzieją się z drugiej strony lasu, a nie ma tu ich aż tyle, aby złożyły się w logiczną całość.

Avatar. Ścieżka Tsu'teya. Część 1
Jestem przekonany, że Jake Sully krzyczał tu „HELL YEAH!”

Avatar. Ścieżka Tsu’teya. Część 1 stara się być ładnym komiksem i nawet tak trochę mu to wychodzi. Do zachwycającego poziomu sporo brakuje. Ilustracje są przyjemnie pokolorowane, kadry dość dynamiczne, drugi plan nie jest pusty, ale do efektu „WOW!” daleko. Grafiki rozciągają się co najwyżej na jedną stronę, podwójny splash page mógłby pomóc. Brakuje mi też jakiegoś zmyślniejszego rozkładu kadrów i zagrania pomiędzy nimi, które wprawiłoby zwoje mózgowe w ruch. Całość określiłbym jako poprawną. Przy filmie można się pozachwycać, przy komiksie nie za bardzo.

Avatar. Ścieżka Tsu'teya. Część 1

Komiks kończy się naradą po ataku na Utraya Mokri, czyli Drzewo Głosów. Na ostatniej stronie komiksu Tsu’tey wykrzykuje słowa „nie jesteś moim bratem” i… kurtyna. Ciąg dalszy w drugiej części, trochę szkoda, bo obawiam się, że te kilka ziaren zainteresowania zdążą do tego czasu ulecieć. Czego ja bym chciał od Avatara? Może drugiej filmowej części. Może osobnej opowieści z innymi bohaterami, a może prequel? Czy jest to marka na tyle silna, że przetrwa mimo ogromnej pauzy na srebrnym ekranie? Wydaje mi się, że nie, ale po cichu liczę na to, że się mylę. Niech przekona mnie sequel albo i komiks. Tyle że na pewno nie ten.

Sylwester

Dziękuję wydawnictwu Amber za udostępnienie egzemplarza do recenzji

Share This: