Superkot. Klub komiksowy. Kolaboracje. Tom 4

Superkot. Klub komiksowy. Kolaboracje

Superkot. Klub komiksowy. Kolaboracje to kolejny, bo już czwarty tom spin-offu serii z psim policjantem, czyli Dogmanem. Lekko mnie to zdziwiło, że Dav Pilkey kontynuuje serię poboczną, skoro reaktywował główną (którą zwyczajnie i bezwarunkowo kocham), no ale może nie ma co narzekać. Dobrego humoru nigdy za wiele, życie i tak bywa zbyt często smutne.

Komiks o rzeczach ważnych… i o komiksach

Superkot. Klub komiksowy to taki komiks o komiksach w różnych aspektach, choć dużo miejsca poświęcający tworzeniu. Wątki przygodowe, które znamy z Dogmana, schodzą na dalszy plan, ale za to eksplorowane są wszystkie inne, w tym dla mnie najważniejsze, czyli relacje ojcowskie. Skalar Fifi wraz z kijanką Adą i Kociem Peciem (choć Superkota tym razem mało) prowadzą szkołę komiksową dla żabek z pobliskiego stawu, a przy okazji wychowują. Ucząc bawić, bawiąc uczyć i te sprawy.

Superkot. Klub komiksowy. Kolaboracje

Tytuł tego tomu jest dość niefortunny, choć pewnie naturalny z oryginalnego Collaborations. Wszelkie hasła reklamowe, jak by się nie starać, brzmią zwyczajnie źle. Dla młodszego pokolenia może i jest to określenie neutralne, ale patrząc przez wojenne przeźrocza, to nauka kolaboracji brzmi już mocno negatywnie. Wystarczyło zmienić to na współpracę, co ma już pozytywny ładunek, a w komiksach przecież zdarza się często. Bywa, że przy książeczce pracuje zespół artystów, choć w tym przypadku wypada to nieco nieadekwatnie, bo Superkota Dav Pilkey robi sam, przynajmniej od strony twórczej.

Różne style

Nadal autor robi wszystko, co może, żeby sprawiać wrażenie, że w środku znalazły się komiksy wykonane przez różne osoby. Oprócz standardowego stylu Pilkeya bazującego na obrysie i sympatycznych, uśmiechniętych mordkach znajdziecie historyjki wykonane ołówkiem, czy kolorowane kredkami, jest komiksowe haiku z fotografiami natury, czy też komiks wykonany zdjęciami popsutych zabawek w różnych szalonych konfiguracjach naprawczych. Zabieg ma na celu nakłonienie czytelników, choćby najmłodszych do kreatywnego działania, niezrażania się porażkami i tworzenia własnych historyjek. Wystarczą chęci, warsztat to kwestia drugorzędna.

Superkot. Klub komiksowy. Kolaboracje

Można śledzić kolejne przygody bohaterów, którzy zostali zaprezentowani już w pierwszym tomie (więcej tu – klik). I tak znowu pojawia się Kafar Spajdernoga oraz Dzieciątko Fifi, podkolorowana biografia taty żabek zahaczająca definicjami o superbohaterów. W oczach dzieci Skalar jest w stanie zezłościć się tak bardzo, że staje się zielony i włada ogromną siłą (no i ma wielkie mięśnie i fioletowe portki – też jako supermoc). Jest też kolejne komiksowe haiku, z wytłumaczeniem, jak się takie tworzy, ale są też nowe komiksiki, jak choćby geneza Pianka Gliny i humorystyczny przerywnik w postaci Zmykaj dzieciaku, zmykaj. Wiadomo, nieporozumienia są zabawne, zwłaszcza jak się na nie patrzy z zewnątrz.

Czy można kopiować czyjeś pomysły?

Głównym punktem programu jest Żabzilla, a przy okazji poruszane są kwestie tyczące się plagiatu i sprytnego obejścia tworząc parodię. Co ciekawe, na kartkach tego komiksiku pojawia się Dogman, razem ze swoim przełożonym z policji. Opowieść kończy się okrutnym cliffhangerem, bo bohaterowie spoczywają w brzuchu bestii, więc najprawdopodobniej zobaczymy kontynuację.

Superkot. Klub komiksowy. Kolaboracje

Jak się spojrzy przez te wszystkie drobne produkty wesołej kreacji, to się zobaczy opowieść o miłości do dzieci. Co prawda Skalar jakimś najlepszym przykładem do naśladowania nie jest, bo zachowuje się przemocowo i ciągle drze twarz, ale bez trudu można odnaleźć scenki, które rozgrywają się w każdym domu. Dzieciaki nie cierpią sprzątania, każdą okazję wykorzystują do zabawy, zadaniem rodzica jest uczenie pociech odpowiedzialności i delegowanie ważnych spraw. Nawet jeśli dana czynność nie zostanie wykonana zgodnie z wizją rodzica, dzieciaki potrafią zaskoczyć, pokazując całkowicie inny punkt widzenia. Choć na pewno, jeśli na nie zupełnie się nie uważa, to potrafią narobić sobie krzywdy, choćby najeść się słodyczy tak bardzo, że boli brzuch.

Dav Pilkey to w swoim kąciku mistrz. Potrafi poruszać mądre, ważne wątki w sposób zabawny, lekki, choć czasem wcale nie delikatny. I mimo że to są rzeczywiście małe rzeczy, ale zgadzam się całkowicie. Mogą zmieniać świat, tak jak ten kamyk wrzucony do jeziora, który tworzy okręgi docierające w różne, dalekie miejsca. Trzeba tylko nauczyć się je rozpoznawać, choć mają moc działania niepostrzeżenie.

Autor: Dav Pilkey

Tłumacz: Stanisław Kroszczyński

Wydawnictwo: Jaguar

Format: 140×210 mm

Liczba stron: 224

Oprawa: miękka

Share This: