Skorpion. Tom 3
Skorpion. Tom 3 to kolejny egmontowy zbiorczak z przygodami XVIII wiecznego awanturnika z charakterystyczną blizną na ramieniu. Tym razem dostajemy, aż cztery (poprzednie zbierały po trzy) oryginalne albumy: W imię ojca, Cień anioła, Maska prawdy oraz W imię Syna. Co prawda wszystkie już wydało pojedynczo wcześniej Taurus Media, ale że się powyprzedawały, to nowe wydanie jest jak najbardziej potrzebne. Zgaduję, że zwiększenie objętości wiąże się z planem wydania pozostałych tomów (w tym dwóch nierysowanych już przez Mariniego) w ostatnim zbiorczym albumie.
Co w artykule?
Piękne prace Mariniego
Trafił mnie czyjś komentarz pod zapowiedzią tego tomu, że w sumie to drugi tom (o nim więcej tu – klik) ukazał się tak dawno, że trudno sobie przypomnieć co się w nim działo. I w sumie miałem dokładnie tak samo, ale na szczęście, aby się połapać, nie trzeba zaczynać od początku. Desberg co prawda nie robi jakiegoś streszczenia, ale subtelnie przypomina, że głównemu bohaterowi nie udało się powstrzymać nikczemnego biskupa Trebaldiego przed wykorzystaniem krzyża świętego Piotra (na dodatek sfałszowanego) do sukcesji na papieża. Intrygi ciąg dalszy, a bohater nie walczy sam, bo pomaga mu potężny w rozmiarach Huzar i śliczna oraz przebiegła trucicielka Mejai.
Najważniejsza jest tu wartka akcja i grafiki Mariniego, realistyczne, ślicznie pokolorowane zahaczające momentami o erotyzm, zachwycające obrazami Wiecznego Miasta (zwłaszcza podczas zachodów słońca), a że Skorpion często musi uciekać i zazwyczaj wybiera drogę po dachach, to jest na co popatrzeć. Finał albumu został rozegrany w Bazylice świętego Piotra, jeżeli sięgniecie po ten album tylko i wyłącznie dla ilustracji, to się nie zawiedziecie.
Przygoda w stylu płaszcza i szpady
Nadal Skorpion. Tom 3 nie jest tylko wydmuszką. W centrum jest intryga nakręcona przez rodzinę Tribaldich (nie tylko samego papieża), a której tytułowy łowca przygód całkiem przypadkowo jest sporą częścią (i to w sumie większą, niż się spodziewa). Trwa walka o wpływy i władzę, gdzieś w tle rozgrywane są inne wpływowe włoskie rody (tu o sobie przypomina rudowłosa piękność, zwieńczenie komiksu należy do niej). Jest mnóstwo pojedynków na broń białą, ale używane są i pistolety, dynamicznie i wciągająco jak to na gatunek „płaszcza i szpady” przystało.
Nie wiem, czy Desberg miał z Marinim wszystko przemyślane od początku, czy jednak teoria dotycząca ojcostwa głównego bohatera nie kształtowała się czasem w trakcie, ale fakt, że tajemnica utrzymuje się do samego końca, a podpowiedzi padają w różnych kierunkach, by dotrzeć do jednej osoby dopiero w finale. Choć i tak w pierwszej chwili spojrzenie pada na trzech potencjalnych ojców. Oczywiście nie da się ominąć potwornej rzeczy, która przydarzyła się matce Skorpiona, teraz wiadomo przynajmniej przyczynę, czyli afekt pomieszany z obłędem, niemniej całość została ubrana w płaszczyk inkwizycji i braku racjonalności przy sądzeniu za czary, co zazwyczaj kończyło się spaleniem na stosie, albo innym bestialskim mordem, choćby przez utopienie.
W imię ojca i syna
Całkiem nieźle zostaje też rozegrana specjalna watykańska straż, jednostka niebezpieczna i uzbrojona po zęby, obleczona w szkarłat i dowodzona przez zamaskowanego jegomościa, który powrócił (ponoć) z Wypraw Krzyżowych. Najpierw zostaje zadany dotkliwy cios odcinający finansowanie oddziału, przez co pozycja papieża zostaje mocno osłabiona. Później zostają powołani nowi rekruci, którzy są zaprzeczeniem elity i najbardziej sprawnych i wprawionych szermierzy, a nawet zwyczajny motłoch wydaje się mieć więcej blasku.
I tu na front wychodzi, że papą Tribaldim targa szaleństwo, sączące się z długiej historii. W sumie to nawet dobrze się składa, że Skorpion. Tom 3 jest trochę grubszy od poprzednich, bo dzięki temu dostajemy domknięcie sporej części wątków, zwłaszcza tych dotyczących syna i ojca, co zamyka się w tytułach poszczególnych odcinków. Zostaje uchylona furtka pod następne przygody, ale równie dobrze seria mogłaby się zakończyć w tym miejscu. Co ciekawe, gdyby ktoś chciał czytać dalej, to ma taką możliwość, bo jedenasty tom jest jeszcze w sprzedaży, ale ja raczej poczekam na następnego zbiorczaka.
Scenarzysta: Stephen Desberg
Ilustrator: Enrico Marini
Tłumacz: Maria Mosiewicz
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Skorpion
Format: 216×285 mm
Liczba stron: 196
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Egzemplarz udostępnion przez wydawnictwo.