Imię róży. Tom 1
„Imię róży. Tom 1″ Milo Manary to komiksowa adaptacja debiutanckiej i najbardziej znanej książki Umberto Eco, po raz pierwszy opublikowanej w 1980 roku. Pewnie nie będę jedyny, gdy powiem, że na myśl o tym tytule od razu wyobrażam sobie Seana Connery’ego, który zagrał główną rolę w ekranizacji z 1986 roku (niedługo po premierze książki). Trudno też zapomnieć o Ronie Perlmanie, którego rola również zapada w pamięć.
Komiksowa adaptacja klasyka
Wydawnictwo Noir Sur Blanc pokazuje klasyka w nowym obliczu. Oczywiście można śmiało zapytać: „Na co to komu potrzebne?”, bo to pytanie często pojawia się przy adaptacjach. Komiks, a właściwie (tfu) „powieść graficzna”, wnosi jednak dodatkową warstwę – graficzną. W tym przypadku odpowiada za nią Milo Manara, który zyskał już uznanie i ma swoich fanów na całym świecie.
Styl realistyczny jest tu oczywistym wyborem, co widać już na samej okładce, jednak warto zauważyć, że Milo Manara sprytnie wplata w tę konwencję elementy nawiązujące do rycin ze średniowiecznych ksiąg. Włoski rysownik zręcznie operuje różnymi stylami, wyraźnie dając czytelnikowi sygnały, w której warstwie narracyjnej się znajdujemy. Dzięki temu odbiorca z łatwością odróżnia sceny osadzone w klasztorze od fragmentów odnoszących się do podań zapisanych w księgach, a gdy kolory bledną, wiemy, że mamy do czynienia z retrospekcjami lub wydarzeniami historycznymi.
Fabuła na drugim planie?
Treść, choć w tej adaptacji schodzi na drugi plan, wciąż zasługuje na uwagę — to przecież nadal opowieść oparta na genialnym tekście źródłowym Umberto Eco. Jego misternie skonstruowana fabuła kryminalna, osadzona w 1327 roku, przenosi nas do świata, w którym dwaj benedyktyni wyruszają do górskiego opactwa, by odkryć szereg tajemnic. Na pierwszym planie są zagadkowe morderstwa, które przyciągają uwagę, ale to, co dzieje się w tle, okazuje się jeszcze bardziej intrygujące. W sercu klasztoru znajduje się sprytnie zaprojektowana biblioteka, kryjąca własne, mroczne sekrety.
Książka Umberto Eco, w swojej konstrukcji, zawiera wiele odrębnych światów, a jednym z kluczowych tematów, na które zwraca uwagę autor, jest prawda — wartość, która w dzisiejszych czasach zdaje się tracić na znaczeniu. Słowa mają moc, co Eco subtelnie podkreśla, nawiązując do Księgi Rodzaju, gdzie wszystko zaczyna się od słowa. W czasach, gdy imponujące biblioteki przestały budzić taki podziw, jak dawniej, ich zawartość coraz częściej przenoszona jest do internetu. Choć technologia oferuje niespotykane wcześniej możliwości, jej wpływ i zagrożenia bywają lekceważone, nie dostrzegając pełni jej potencjału oraz ryzyka, jakie niesie.
Ach, ta młodość!
Powieść jest napisana w formie kroniki, spisanej przez młodego austriackiego nowicjusza Adso z Melku. W komiksie jednak, zanim narrator odda mu głos, pojawia się sam Umberto Eco. To wprowadzenie pełni rolę subtelnego wstępu, który pomaga czytelnikowi przenieść się w świat historii, jednocześnie na chwilę zapominając, że ma do czynienia z fikcją literacką, choć mocno zakorzenioną w autentycznych, historycznych realiach. To sprytne rozwiązanie. Choć komiks mógłby się bez niego obyć, obecność samego autora dodaje dodatkowego smaku, ułatwiając szybkie przełączenie się z codziennych myśli na skupienie się na intrygującej fabule.
Niewątpliwą zaletą komiksu są przepiękne ilustracje. Tam, gdzie książkowy opis wymaga wielu słów i starań, by rozbudzić wyobraźnię czytelnika, w komiksie wystarczy dobrze dobrana scena. Milo Manara doskonale wiedział, jak to osiągnąć. Już pierwsza ilustracja, przedstawiająca majestatyczne opactwo, dosłownie uderza w czytelnika swoją szczegółowością. Kiedy akcja przenosi się w góry, można dodatkowo docenić kunszt kolorysty. Jego praca, choć subtelna, idealnie oddaje monumentalność dzikiej natury, wzmacniając atmosferę tajemnicy i odosobnienia.
W tej opowieści nie brakuje wątków związanych z herezjami i rozważaniami teologicznymi. Na pierwszy plan wysuwa się młody Adso z Melku, który z naturalną dla swojego wieku fascynacją chłonie nowo poznane prawdy i obserwowane zjawiska. Jego oniemienie przed wejściem do kościoła, gdy płaskorzeźby wprowadzają go niemal w trans, oddaje głęboki zachwyt nad duchową i artystyczną stroną świata. Starsi, z kolei, doskonale pamiętają te chwile młodzieńczego uniesienia, ale potrzebują już pewnych „wspomagaczy,” które w subtelny sposób przewijają się między wierszami tej historii.
W komiksie nie brakuje również refleksji nad uczuciami, zmysłowością i seksualnością, co idealnie wpisuje się w styl Milo Manary, który jest znany z tworzenia komiksów o erotycznym zabarwieniu (zajrzyjcie do artykułu o „Guliwerianie” – KLIK). Włoski artysta, przez lata kojarzony z tego typu twórczością, nie unika takich wątków także w adaptacji „Imienia róży”. Pierwszy tom kończy się sceną rozbieraną, przerwaną w połowie. Trzeba przyznać, że to dopiero bolesny cliffhanger.
Tekst źródłowy: Umberto Eco
Adaptator: Milo Manara
Ilustrator: Milo Manara
Tłumacz: Paweł Bravo, Adam Szymanowski
Wydawnictwo: Noir Sur Blanc
Seria: Imię róży
Format: 215×300 mm
Liczba stron: 72
Oprawa: twarda
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo