Smoła
Czarna i gęsta, lepi się do wszystkiego, pochłania i nie wypuszcza. Gdy ją podgrzać, bulgocze złowrogo. Taka jest smoła. Co Piotr Marzec chciał przekazać takim tytułem? To jasne ostrzeżenie: po kilku stronach jego komiksu przepadniesz bez reszty.
Co w artykule?
Jak stworzyć komiks?
„Smoła” to opowieść alegoryczna o wielu warstwach. W jednym kotle zmieszano historię obyczajową, wspomnienia z dzieciństwa z wyraźnymi śladami traum, intensywne, mroczne sny oraz motyw tworzenia komiksu… w komiksie (a nawet kilku!). Te różnorodne elementy zostały skrzętnie wymieszane i przenikają się wzajemnie, tworząc gęstą, psychodeliczną opowieść, w której wszystko klei się i wciąga bez reszty.
Jak stworzyć komiks? Z takim pytaniem mierzy się Suzan, jedna z dwóch głównych bohaterek komiksu Marca. Na samym początku czytelnik dostaje jej próbkę – „Lulu & piesek” – z pozoru barwną, dziecinną historyjkę, która szybko się komplikuje i nabiera onirycznego charakteru. Zabrana z deszczu autostopowiczka ocenia ją krótko i trafnie: „…wygląda jak dla dzieci, a jest dla dorosłych”. Ciekawy pomysł? O tak!
Marcowi daleko do technicznej precyzji komiksów Scotta McClouda. „Smoła” porusza temat tworzenia komiksu, ale nie oferuje warsztatowej analizy – jest raczej psychologiczną jazdą bez trzymanki, eksploracją bólu i traumy, grzebaniem w podświadomości. To komiks, który trzeba poczuć, a nie tylko zrozumieć – przypomina bardziej twórczość Daniela Clowesa czy Charlesa Burnsa niż podręczniki o sztuce komiksu.
Presja twórcza
Ciśnienie. Jakby rzucanie palenia było zbyt łatwym wyzwaniem, Suzan ma na głowie wydawcę, który nie daje jej spokoju telefonami (Simon Bisley – ciekawy i niejedyny smaczek). Co robić, gdy wena uciekła jak wiatr? Może wsiąść do samochodu i poszukać alegorycznych wątków drogi. Albo zatrudnić się jako kelnerka? A może przyjąć zaproszenie od nowo poznanej osoby i spędzić z nią czas w domku w środku lasu, wykorzystując to bez skrupułów jako inspirację do nowej fabuły.
Piotr Marzec pokazuje, że potrafi też rzucić dobrym dowcipem. Można by rzec, że poszedł na całość, ale sięgnął po jeden z moich ulubionych – absurdalny, długi żart, z którego zazwyczaj śmieję się sam. Marzec zaserwował go po swojemu, jak przystało na prawdziwego kawalarza. Też mam swoją wersję – każdy z najlepszych ma.
Przejmująca gra kolorów
Piotr Marzec zręcznie operuje intensywnością kolorów, które pozwalają czytelnikowi odnaleźć się w poszczególnych warstwach historii. Mroczne sny toną w głębokich, niebieskich barwach, a wspomnienia Sheili z dzieciństwa, które Suzan przekłada na karty komiksu, przyjmują oprawę czerwieni i czerni – złowrogą i pełną niepokoju. Ten dramatyczny styl, przerażający, a zarazem z ogromnym potencjałem sprzedażowym, to dokładnie to, czego oczekuje wydawca.
„Smoła” to komiks, który wręcz zaprasza do wielokrotnego czytania. Z każdym podejściem odkrywamy nowe informacje, rzucające świeże światło na wcześniejsze sceny. Niektóre fragmenty wymagają uważnej lektury, podczas gdy inne przelatują ekspresowo, na przerażonym tętnie czytelnika. Marzec wplata poezję, obrazy ptaków z „Atlasu Ellenberga,” a także cytaty z piosenek, jak choćby „Purpurowe gody” Kata (choć co miał na myśli Kostrzewski, pozostaje zagadką – za to dziwny tekst zostaje w pamięci, a mięsisty riff w tym pomaga). Komiks zyskuje też wyraźny polski akcent, gdy bohaterowie wybierają nazwę dla samogonu; choć kibicowałem „Wilczej Wodzie,” tytułowa „Smoła” w końcu jednak oblepia wszystko.
Całość niby jest uporządkowana, ale wystarczy lekko popchnąć, którąś ze ścian, aby się przewróciła. W końcu nie ma już labiryntu różnych wątków. Szybko dojść można do momentu, w którym nie ma dwóch dziewczyn prowadzących dialog, czy błąkających się po strasznym i niebezpiecznym lesie, a zostaje jedna. Finalnie, gdy padną wszystkie mury zostaje sam autor pytający się czytelnika. „I co? Stworzyłem coś, obok czego nie da się przejść obojętnie”? Szybko potrząsam głową twierdząco i wracam na sam początek jego komiksu, sprawdzić co jeszcze mi umknęło za pierwszym razem.
Scenarzysta: Piotr Marzec
Ilustrator: Piotr Marzec
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Format: 165×235 mm
Liczba stron: 340
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo