Achtung Zelig! Druga wojna
„Achtung Zelig! Druga wojna” powróciła na 20-lecie pierwszego albumowego wydania – i to w jakim stylu! Cieszę się tym bardziej, że nie miałem tego albumu w swojej kolekcji, a teraz nadarzyła się znakomita okazja. Oprócz nowej wersji z kolorami Grazy można było również zdobyć klasyczną, limitowaną, czarno-białą edycję w powiększonym formacie. Nie jestem wielkim fanem posiadania jednego komiksu w kilku wersjach, ale tym razem musiałem – Gawronkiewicz to przecież jeden z najlepszych polskich rysowników komiksowych!
Co w artykule?
Arcydzieło w tuszu
Gapowicze, tacy jak ja, są zachwyceni, ale nowa edycja ma też wiele do zaoferowania starym fanom. Fabuła osadzona w realiach II wojny światowej od pierwszej chwili, już przez okładkę, przywołuje szarości tak typowe dla polskiej jesieni. Ileż to razy w życiu napatrzyłem się na te ponure wierzby! Uwielbiam czarno-białe komiksy, zwłaszcza gdy ktoś pracuje tuszem tak pieczołowicie jak Gawronkiewicz. Ten album spokojnie można zestawić z dziełami Toppiego (zajrzyjcie choćby tu – KLIK) – i choć linie Polaka nie wiją się w tak charakterystyczny sposób jak u Włocha, to pod względem jakości i klimatu osiągają równie wysoki poziom. To po prostu komiksowe arcydzieło.
Czy to w pojedynczych kadrach – moim ulubionym jest ten z Zeligiem przewożonym nocą z ojcem na pace ciężarówki, oświetlanej światłami kolejnego wozu w korowodzie – czy w dwustronicowych planszach wykorzystujących leśną przedwojenną gęstwinę lub oniryczne labirynty z klamkami, które aż proszą się o otwarcie jakichś tajemnic, Gawronkiewicz imponuje. Rozkładówka z kocimi oczami zachwyca, wywołując dziwne uczucie bycia obserwowanym. Nie brakuje też graficznych eksperymentów: od dziecięcych wyobrażeń w „egzaminie z kota”, przez podręcznikowy opis wojskowego wyposażenia, aż po humorystyczną erratę, która stanowi kropkę nad „i”.
Nie tylko historia
„Achtung Zelig! Druga wojna” nie jest komiksem historycznym w tradycyjnym sensie, nie opowiada konkretnej, udokumentowanej historii, ale głęboko czerpie z polskiej spuścizny – zabliźnionej, lecz wciąż delikatnie krwawiącej rany. To opowieść, która mogłaby wydarzyć się na polskich ziemiach. Zelig, chłopiec żydowskiego pochodzenia, wraz z ojcem ucieka z pociągu zmierzającego prawdopodobnie do obozu zagłady. W lesie natrafiają na niemiecki patrol i podejmują brawurową decyzję, by przejść Niemcom niemal pod samym nosem – plan sensowny w teorii, ale skazany na porażkę. Finałem tej opowieści jest jednak partyzancka zasadzka, która otwiera narrację na wspomnienia ocalonego.
Podobnie jak u Toppiego, „Achtung Zelig! Druga wojna” podszyty jest specyficznym, baśniowo-fantastycznym klimatem, przywodzącym na myśl stare legendy. Już wygląd postaci buduje tę atmosferę – Zelig przypomina ropuchę w prochowcu, a jego ojciec to dziwne połączenie tyranozaura i Obcego. Kolejne indywiduum to Emil – niemiecki, karłowaty oficer w cyrkowej, szpiczastej czapce, pełniący funkcję wróżbity i tropiciela. Dziwacznych postaci jest więcej, a ich przebrania i maski nadają narracji warstwowości, wzmacniając wrażenie głębszej, alegorycznej opowieści.
Interpretacyjny wszechświat
Bajeczny klimat podkreśla tajemnicza czcionka, której litery zdają się flirtować z tyldą, nadając tekstowi niepowtarzalny charakter. Niemcy, z kolei, posługują się gotykiem, choć ich dowódca „mówi” jak napotkani cywile – chyba że się zdenerwuje lub krzyknie, wtedy przechodzi na typową dla swoich ziomków gotycką manierę. Emil, choć przemiły, jest niezwykle niebezpieczny, przypominając Pułkownika Hansa Landę z „Bękartów wojny„, genialnie zagranego przez Christopha Waltza. Czy Tarantino inspirował się komiksem „Achtung Zelig! Druga wojna„? Pewnie nie, ale stworzył zaskakująco podobną postać stojącą na czele wojskowej operacji.
Centrum opowieści sugeruje już sama okładka – jeśli dobrze się przyjrzeć, dostrzeżecie na wierzbie koty uwieszone na gałęziach i ukryte w konarach. Ten wizualny trop otwiera drzwi do wielowarstwowej interpretacji. Rosenberg nie poprzestaje na historycznych okrucieństwach wojny i losie, jaki „człowiek człowiekowi zgotował”. Ludzie w tej opowieści są bezwzględni, ślepi na cierpienie innych, gdy w grę wchodzą władza czy pieniądze. Historia może być alegorią masowego zabijania zwierząt w procesie produkcji żywności, ale równie dobrze można ją odczytać jako refleksję nad innymi destrukcyjnymi zachowaniami najbardziej „rozumnego” gatunku na Ziemi.
Kolory Grazy – muszę o nich wspomnieć, nawet jeśli na końcu. W większości, podobnie jak w Drodze, harmonijnie współgrają z klimatem i nie dominują narracji. Subtelnie wypełniają przestrzenie, wstydliwie rozbłyskując w rytm promieni słońca przebijających mgłę. Wyraźną różnicę widać na dwóch rozkładówkach, gdzie czerń ustąpiła miejsca intensywnej czerwieni, która dosłownie bije po oczach. Subtelne zmiany dostrzeżecie też w szczegółach – bólu głowy ojca Zeliga czy w kombinezonie partyzanta. Kocham obie wersje. Podsumowując: arcydzieło. Teraz czekam na wznowienie „Krzesła w piekle”.
Scenarzysta: Krystian Rosenberg
Ilustrator: Krzysztof Gawronkiewicz
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Format: 235×310 mm
Liczba stron: 58
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: cz-b. + kolor