Guliweriana

O żartobliwej wymówce „Kupuję Playboya dla artykułów” słyszał chyba każdy. Kiedy myślę o tym dedykowanym dla panów magazynie, mam przed oczami scenę z Przyjaciół, w której Monica, Phoebe i Rachel oglądają magazyn i zastanawiają się, jaka jest „historia” zamieszczonych tam zdjęć. Dochodzą do wniosku, że jedna z „młodych dam” musiała zgubić swoje ubranie i teraz rozebrana jeździ konno nawołując „Gdzie one są?!” (The One With The Joke, S06E12). Mając na uwadze konny pościg za odzieniem otworzyłam Guliwerianę Milo Manary wydaną niedawno nakładem wydawnictwa Scream Comics, a nad którą patronat medialny objął nie kto inny jak Playboy.

gulZmysłowa i pociągająca Guliweriana spędza dzień opalając się nago na plaży. Jak przystało na każdą niewinną młodą damę boi się, żeby nie przyłapał jej znajomy rybak, bo wtedy na pewno naskarży na nią matce. W wyniku nieszczęśliwego wypadku gubi jednak swój śnieżnobiały strój kąpielowy i jest zmuszona wejść na pokład opuszczonego statku. Niestety nie znajduje na statku żadnego odzienia, więc robi sobie sukienkę z brytyjskiej flagi zdobiącej okręt. Gotowa do podróży Guliweriana niczym bohater powieści Jonathana Swifta podróżuje do przeróżnych krain, w których liczy się przede wszystkim rozmiar.

Guliwerianę ciężko nazwać komiksem wybitnym fabularnie. Ilustracje Manary są na tyle eksplicytne, że dialogi stają się sprawą drugorzędną, a nawet – powiedzmy to sobie szczerze – zbędną. Znana z Przygód Guliwera fabuła, którą posłużył się Manara, również nie wymaga barwnych opisów. Niemal na każdej planszy Guliveriana z zapałem prezentuje w pojedynkę interesujące pozycje seksualne, których opanowanie z pewnością uderzyłoby w rynek magazynów dla panów.

gul2Co więc może zachęcić do przeczytania Guliweriany? Jeśli nie wystarcza Wam okładka, która przedstawia bohaterkę w wyzywającej pozie, to obawiam się, że niewiele. Guliweriana Manary to kwintesencja seksapilu i pikantnych igraszek, wzmocniona białymi strojami bohaterki, sugerującymi czystość i jej niewinny uśmiech. Ciężko chyba o bardziej podniecającą bohaterkę niż wyuzdana dziewica, jednak jednoznaczną ocenę pozostawię męskiej części publiczności. Choć album nie zaskakuje fabułą jest przyjemny w odbiorze, jednak z całą pewnością ma potencjał, by pogwałcić przyzwoitość czytelników.  Dla czytelniczek zaś może być małą lekcją uwodzenia.

Manarze często zarzuca się, że jego kobiety mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Każdemu, kto zechce rzucić tym kamieniem polecam, zamiast oskarżeniem, rzucić raz jeszcze okiem na rozkładówki Playboya czy uwielbiane superbohaterki, a później porównać je z przypadkowymi przechodniami. Sylwetka Guliweriany jest mniej więcej tak samo rzeczywista jak Barbie, ta sprzed stycznia 2016. Mimo społecznych wyrazów oburzenia, lalka przetrwała przeszło pół wieku w niezmienionej postaci, więc dużo jeszcze czasu upłynie zanim nierzeczywista i nienaturalna bohaterka Manary przestanie być atrakcyjna. I szczerze powiedziawszy, nie widzę w tym nic zdrożnego. W końcu nie od dziś wiadomo, że sztuka ma cieszyć oko.

gul3Pokusiłabym się o stwierdzenie, że wbrew wymówkom, to nie ciekawe artykuły (a jednak ładne panie na okładach) sprzedają egzemplarze Playboya. „Bym” – ponieważ w kwietniowym magazynie tegoż czasopisma moją uwagę zwrócił właśnie artykuł. Jaki? Każdy fan komiksu będzie wiedział jak tylko spojrzy na okładkę.

Share This: