Małe Pożegnanie

Christine jest matką samotnie wychowującą nastoletnią córkę. Chociaż jest kobietą ciepłą i pełną empatii, umyka jej tragedia, która dzieje się tuż przed jej oczami. Czy Christine zareaguje na czas? Jakie będą konsekwencje jej własnego życiowego zagubienia? Małe Pożegnanie autorstwa Magdy i Marvano opowiada przejmującą historię Christine.

Autorzy komiksu, Magda (Charlie) i Marvano (Berlin, Dallas Barr), stworzyli historię ciężką i nad wyraz rzeczywistą. Album oznaczony „Tylko dla dorosłego czytelnika” porusza wiele trudnych tematów – od rozwodu, poprzez społeczne niedopasowanie, aż do przemocy rodzinnej. Wiele czasu poświęca się w komiksie także relacjom damsko-męskim, a w szczególności nieudanym związkom Christine. Główna bohaterka zajęta jest pracą, pisaniem książki i szukaniem miłości. Można rzec „dzień jak codzień”.

Niestety fabuła skoncentrowana na wątkach bliskich szarej codzienności jest daleka od porywającej. Christine jest postacią na tyle zagubioną, że aż irytującą. Bohaterka miota się bez celu, między jednym facetem a drugim, zupełnie pomijając swoją nastoletnią córkę. Co ciekawe, więcej czasu i energii poświęca na ludzi poznanych w trakcie pracy w telefonie zaufania niż własnej rodzinie. Każdy, kto oglądał kiedyś choć jeden dramat obyczajowy zrozumiałby, że nie wyjdzie z tego nic dobrego.

Rysunki autorstwa Magdy też nie są porywające. Ilustracje ledwie obrazują scenariusz, ale nie są pełnoprawnymi tworami same w sobie. Najlepsze co można o nich powiedzieć, to że są poprawne i nie kłują w oczy, ale nie sprawią też przyjemności. Gdyby zostały oderwane od scenariusza, stałyby się bezbarwne i nic nieznaczące.

Jednej rzeczy nie można komiksowi odmówić. W dobie powieści graficznych zdominowanych przez trykociarzy i kosmitów, Małe Pożegnanie zdecydowanie odstaje. Wprawdzie dla miłośników akcji czy fantasy, fabuła osadzona w przeciętnej współczesnej rodzinie, traktująca o jej smutnej egzystencji nie będzie pasjonująca, ale wciąż stanowi trafiony komentarz nowoczesności.

Małe Pożegnanie to z pewnością nie komiks dla każdego. Aby dobrze go odebrać i odpowiednio „przetrawić”, potrzeba pewnej dozy wrażliwości i empatii. Zamiłowanie do dramatów też nie zawadzi. Zdecydowanie nie znajdzie się na mojej liście ulubionych albumów, ale jestem przekonana, że na czyjejś na pewno.

Izabela Julke

Wydawnictwu Scream Comics dziękujemy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Share This: