Batman – Narodziny Demona

Zanim sięgnąłem po ten komiks słyszałem naprawdę dużo niepochlebnych opinii na jego temat. Były to opinie osób, z którymi zazwyczaj podzielam gusty komiksowe, więc nie miałem zbyt dużych oczekiwań co do doznań z lektury. Tym większe było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że komiks jest naprawdę niezły, a już na pewno nie był dla mnie zawodem. Nie wiem czy moje pozytywne wrażenia są efektem niewygórowanych oczekiwań, ale fakt pozostaje faktem Narodziny Demona z serii DC Deluxe czytało mi się bardzo przyjemnie.


Niestety z powodu miliona obowiązków i zobowiązań, czasu na czytanie komiksów mam coraz mniej i często łapię się za to nawet w krótkichSyn Demona przerwach pomiędzy jedną czynnością a drugą. Nie pamiętam już kiedy miałem tyle czasu, aby album takiej objętości jak Batman – Narodziny Demona przeczytać przy jednym podejściu. Lektura Narodzin Demona tak mnie wciągnęła, że pomimo iż na moje zainteresowanie czekało kilka ważnych spraw musiały one poczekać ponieważ nie chciałem odkładać komiksu dopóki go nie skończę. Ewidentnie największą dla mnie zaletą tego komiksu jest to,  że nie był on tak słaby jak tego się spodziewałem po zapoznaniu się z opiniami znajomych. Fabuła naprawdę mnie wciągnęła i nie miałem ochoty przerywać czytania, a chyba o to właśnie chodzi.

Album Batman – Narodziny Demona składa się z trzech części, które są osobnymi historiami, ale łączą się w miarę spójną całość. Album otwiera opowiadanie Syn Demona Mike’a Barra, do którego rysunki wykonał Jerry Bingham. Historia ta przez lata była traktowana jako niekanoniczna, w sumie trudno się dziwić, Batman zachowuje się tutaj często jak nie Batman, przymierze z Ra’s al-Ghul, odkrycie swoich uczuć, zaangażowanie w związek z Talią al-Ghul… to wszystko jakieś takie nie Batmańskie. Jednak, pomimo że główny bohater zachowuje się w sposób do niego nie podobny, nie zmienia to faktu, że sam komiks jest naprawdę ciekawy. Poznajemy w nim historię konfliktu jaki wyniknął pomiędzy Głową Demona (Ra’s al-Ghul), a Quyinem prawdziwie złym kolesiem, który gołymi rękoma miażdży czaszki. Owy Qayin ma niecny plan rozpętania wojny na światową skalę i tutaj jawi się prawdziwie źle oblicze łotra. Planuje zabrać ze sobą jak najwięcej ofiar ponieważ sam niedługo zejdzie z tego Narzeczona Demonaświata. Pierwsza cześć albumu nie jest może najwyższych lotów, ale nie można jej odmówić, że fabuła jest dość ciekawa i wciągająca. Co ciekawe kiedy tylko otworzyłem album rysunki skojarzyły mi się z Powrotem Mrocznego Rycerza, a chyba nikomu nie muszę tłumaczyć, że jest to jak najbardziej pozytywne skojarzenie. Dodatkową wartością w tym komiksie jest obalenie mitu jakoby Talia zmusiła Batmana do seksu, podczas którego zaszła z nim w ciążę. Nawet dla tych kilku kadrów warto zapoznać się z tym komiksem, żeby zobaczyć jak to na prawdę było.

Drugą częścią składową albumu jest opowieść Narzeczona Demona, do której scenariusz również napisał Mike W. Barr. Zdecydowanie ten fragment komiksu jest największym powodem,  przez który można narzekać na ten komiks. Batman walczy z Ra’s al-Ghulem, który w swojej walce o czystą ziemię próbuje naprawić warstwę ozonową przy okazji wyniszczając cześć ludzkości i kilka gatunków zwierząt. Sam pomysł na zrobienie z globalnego ocieplenia punktu spornego pomiędzy Ra’s al-Ghulem a Batmanem wydaje się bardzo mocno naciągany, wystarczy do tego dołożyć totalnie niezrozumiałe zachowanie Talii i wychodzi dość śmieszna historyjka o wkurzonym ojcu, jego niezrównoważonej córce i jej byłym chłopaku, który w sumie sam nie wie czego chce.

Finał albumu jest zdecydowanie najlepszy. Jest to historia zatytułowana Narodziny Demona, do której scenariusz napisał Dennis O’Neil,Narodziny Demona a świetne rysunki wykonał Norm Breyfogle. Tu z kolei otrzymujemy komiks,  w którym praktycznie w ogóle nie występuje Batman. Mamy natomiast okazję zapoznać się z narodzinami demona, retrospekcja, którą opowiada Talia przenosi nas tysiące lat wstecz i ukazuje w jaki sposób jej ojciec stał się praktycznie nieśmiertelny. Dowiadujemy się jak powstała pierwsza Jama Łazarza i co warunkowało to, kim jest teraz Ra’s al-Ghul. Przy okazji mamy podaną bardzo ciekawą i dramatyczną opowieść, której w ogóle byście się nie spodziewali w komiksie o Batmanie.

Finalnie mam co do tego komiksu mocno ambiwalentne odczucia jednak przeważają te pozytywne. Zasługę za to ma w większości ostatnia opowieść jednak cały album pozytywnie mnie zaskoczył i nie był tak zły jak się obawiałem, że będzie. Moim zdaniem powinien on trafić na póki każdego fana Batmana, w końcu Ra’s al-Ghul to bardzo istotna persona w świecie Gacka, a ten komiks mówi o nim naprawdę bardzo dużo i to w całkiem przyjemniej formie. Zapraszamy na zakupy do sklepu GeekZone, który sprezentował nam album do recenzji.

geek zone

Share This: