Szczybny szczupok albo zapomniano historyjo Rybnika
Ostatnio nowopoznana osoba powiedziała mi, że jestem purystką językową. Strasznie się zacietrzewiłam, bo miałam wrażenie, że słowo to jest nacechowane negatywnie. Potem przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że nie ma nic złego w dbałości o swój sposób wypowiadania się, ani dawaniu wskazówek (nie bezczelnym upominaniem!) bliskim. Język polski, zabawy słowem i zgłębianie jego tajników to jedne z zainteresowań najbliższych mojemu sercu. Zawsze tak myślałam. A potem w moje ręce wpadł komiks Szczybny szczupok. Na sery i selery, cóż to była za lektura.
Śląscy indywidualiści
Odkąd pamiętam, zawsze uwielbiałam legendy. Czy to o Warsie i Sawie, czy o Smoku Wawelskim. Bardzo przemawiały do mnie te formy wyjaśnienia, jak powstawały nazwy polskich miejscowości. Tym samym, niedługo zastanawiałam się przed przyjęciem propozycji przeczytania Szczupoka. Konrad Gontarczuk i Krzysztof Oleś nie tylko spisali historię powstania Rybnika, ale zrobili to w jedyny słuszny sposób – po śląsku. Tylko czy ten jedyny sposób jest do strawienia dla każdego (także dla tych, którzy nie mówią po śląsku)? Autorzy dołożyli wszelkich starań, żeby tak właśnie było. Chociażby w taki sposób, że do komiksu dołączyli na końcu słowniczek. Za co z tego miejsca pragnę serdecznie podziękować, bo gdyby nie on, ni w ząb nie poradziłabym sobie z odszyfrowaniem niektórych słów. Proszę mi tu nie mówić o kontekstach! Niektóre zdania czytałam po kilka razy, żeby w końcu schować dumę do kieszeni i zajrzeć do słownika. Do samego umiejscowienia mam jednak zastrzeżenia. Dużo wygodniej by się czytało, gdyby na każdej stronie znajdowały się objaśnienia słów na niej użytych, ale zdaję sobie sprawę, że to zakłóciłoby harmonię graficzną całego zeszytu. Trudno więc, trzeba za każdym razem maszerować na koniec.
W świecie legend
Sama historia powstania Rybnika jest o tyle mądra, co momentami przerażająca. Nie znałam jej wcześniej, ale przypuszczam, że nie dostrzegłabym tego przerażającego akcentu, gdybym miała przed oczami sam tekst. Na okładce filuternie uśmiecha się do nas tytułowy szczupak, który w środku okazuje się tylko w części szczupakiem. Pozostałe proporcje ludzkie i całe nacechowanie ludzkimi przywarami sprawia, że uśmieszek ten zaczyna być szelmowski i wcale mi się nie podoba, ale tylko dzięki temu, że nasz główny bohater, Chwałek, trafił na tego stwora, który to stwór go zaszantażował i wystawił i jego i księcia na próbę lojalności, mógł powstać Rybnik. Kropka, inaczej Rybnika by po prostu nie było! A musicie wiedzieć, że rybnicki festiwal kabaretowy Ryjek, jest obok tego zielonogórskiego moim ulubionym. Chociaż od pewnego czasu na myśl o Zielonej Górze nie jest mi do śmiechu, więc tym bardziej dobrze, że mamy Rybnik, czyli dobrze, że był taki obślizgły gad z legendy.
Pielęgnujmy legendy
Szczybny szczupok albo zapomniano historyjo Rybnika ma wszystko to, co legenda w postaci komiksu mieć, w mojej skromnej opinii, powinna. Nie jest to kolorowy, nowoczesny zeszyt z kreską pewną, feerią barw i formą na miarę XXI wieku. I to wcale nie są jego wady, tylko właśnie zalety! Bo dzięki temu zyskał on na autentyczności. Coś, co komuś trąciłoby myszką, doskonale oddaje klimat legendy. Ja tu się mogę zżymać, że ten sum jakiś taki nie wyjściowy, że przed snem lepiej nie czytać, bo poczwara może nas nawiedzić w nocy, ale to wszystko ma sens. Jak ktoś ma obślizgły charakter, to niechże będzie też wizualnie obślizgłą postacią. Jak książę ma budzić respekt, to niech wygląda jak arystokrata, a jak Chwałek jest poczciwy chłopak, to niech będzie normalny, żeby każdy chłopiec czytający Szczupoka mógł w tym poczciwcu odnaleźć siebie. Muszę być szczera, to nie jest ładny komiks, ale adekwatny i bardzo celny. Nie mam też cienia wątpliwości, że ta forma przyczyni się do rozpropagowania legendy o tym, komu zawdzięczamy Rybnik. Kto wie, może inne miasta, znające swoje legendy, pójdą w ślady Forum Obywateli Rybnika i zmierzą się z własna historią w podobny sposób? Ja jestem za!
Karo
Komiks można nabyć TU.