Thorgal. Wareg Ozur. Tom 42
„Thorgal. Wareg Ozur” to kolejny murowany hit. Przynajmniej sprzedażowy. Co tu dużo mówić – każdy nowy tom z przygodami Aegirsona to zawsze wydarzenie na naszym rynku. Nowy tom ląduje w idealnym czasie, aby trafić pod choinkę. Pamiętam, jak spod drzewka wydobyłem „Wilczycę”. Jedni mówią, że „to już nie to”, ale i tak spora część malkontentów sprawdzi, kto to ten Walec Ogór.
Świąteczny hit na rynku komiksowym
Yann korzysta z utartego schematu nakreślonego wcześniej przez Van Hamme’a: dłuższa przygoda, powrót do domu i kłopoty po dotarciu na miejsce. Po wyprawie na północ w „Neokorze” i „Tupilakach”, przypominającej podróż za ocean w cyklu QA (tomy 10–13), Thorgal wraca do domu i wpada w dodatkowe tarapaty w „Tysiącach Oczu” (więcej tu – KLIK), podobnie jak to miało miejsce w „Łucznikach” czy „Władcy Gór”. A w domu czekają go kolejne problemy, jak to było choćby w „Wilczycy”. Seria zatacza koła – można by to nazwać kalkowaniem pomysłów, ale równie dobrze można określić to jako tradycję serii.
Yann posiada głęboką wiedzę historyczną i nie waha się z niej korzystać. To właśnie z niej wyrasta tytułowy Wareg Ozur – wygnany przed laty starszy brat Gandalfa Szalonego, władcy wikingów północy. Niby całkiem zgrabny zabieg, ale nasuwa się pytanie, czemu nikt o nim nie wspominał przez ponad czterdzieści tomów. Można to tłumaczyć wykluczeniem ze społeczności, ale jest to dość wątpliwe wyjaśnienie. No i sam wojownik wygląda młodziej niż jego młodszy brat – może dlatego, że Gandalf był strasznie utuczony.
Wareg Ozur – brat, o którym nikt nie mówił
Co porabiał Wareg Ozur przez te wszystkie lata? Zdobywał bogactwa, a jakże! Szkolił się w walce, zdobywał doświadczenie na służbie i włóczył się po ziemiach wschodnich, bo na północ nie mógł wrócić. Czy po latach miał szansę powrotu? W tym celu zbiera się Thing i obraduje, a w grę wchodzi zadośćuczynienie, które znamy już choćby z „Piętna wygnańców„. Prawo w Norwegii niby się zmieniło, ale i tak przypomina mi to sprawę Varga Vikernesa z Burzum. Muzyk, który zabił gitarzystę Mayhem, otrzymał najwyższy wymiar kary przewidziany przez norweskie prawo, czyli 21 lat więzienia. Po odbyciu wyroku wyszedł na wolność i kontynuował karierę muzyczną.
Tak samo z Ozurem – wraca do wioski i rości sobie prawo do władzy, przywilejów i zemsty. Gdy jednak w grę wchodzi krzywda słabych, którzy nie mogą się sami obronić, na scenę wkracza oczywiście Thorgal. Dochodzi do Batrangu (i nie, nie jest to pojedynek na Batarangi), zasugerowanego na dość mizernej okładce. To przez nią przez cały komiks nazywałem Ozura Ogórem (no bo zielony, co nie?). Jest pewny trik, który stosuje odnaleziony brat Gandalfa Szalonego, ale i tak na mnie największe wrażenie zrobiło to, że walczy tarczą jak Kapitan Ameryka.
Napięcia rodzinne i rola Zorzy
Tęsknię za Rosińskim rysującym Thorgala i w sumie nie do końca rozumiem, czemu już tego nie robi. To jednak nie znaczy, że Vignaux graficznie kładzie komiks – wręcz przeciwnie. Choć momentami, przy natłoku dialogów (a miejscami jest ich naprawdę dużo), ilustracje wydają się schodzić na dalszy plan, a żaden kadr nie zapada szczególnie w pamięć. Inaczej jest w scenach niemych – wtedy narracja wizualna jest nienaganna, a miejscami wręcz wzorowa. Widać to choćby w smutnej scenie pod grobem Gandalfa Szalonego czy podczas skradania się do wioski przez szaloną znachorkę.
Trochę nie rozumiem wywołanego napięcia wewnątrz rodziny. Między Zorzą a Aaricią i Louve iskrzy bardzo mocno – do tego stopnia, że dziewczynę z gwiazd zaczyna odrzucać od wioski. Jolan jest zmuszony wyruszyć na poszukiwania ukochanej. Na koniec, i to na najlepszej planszy albumu, został zaserwowany paskudny cliffhanger (czy w tym przypadku – fiordhanger). Strasznie nie lubię takich zagrań, tym bardziej że na rozwinięcie wątku trzeba będzie czekać cały rok. Niemniej zwiastuje to, że rola Zorzy w serii nabierze znaczenia, co mnie cieszy – astrofizyczka Ludu Gwiazd to jedyna pozostałość po wątkach science fiction. Zaciągnięcie jej do prac domowych i łatania sieci wydaje się przesadą, choć pewnie laboratorium w wiosce wikińskiej zbudować byłoby ciężko.
„Thorgal. Wareg Ozur” nie przebija najlepszych albumów serii tworzonych przez Van Hamme’a i Rosińskiego, ale nadal jest to całkiem dobry komiks. Podoba mi się, że Shaigan nie został zapomniany, a smród po tym kontrowersyjnym wątku nadal wlecze się za Thorgalem. Zorza to postać drugoplanowa, która ma potencjał, by pociągnąć wątek na pierwszym planie – takie kreacje od zawsze były atutem serii (choć niestety czasem szybko umierały po wypełnieniu swojego epizodu).
Scenarzysta: Yann le Pennetier
Ilustrator: Frédéric Vignaux
Tłumacz: Wojciech Birek
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Thorgal
Format: 215×290 mm
Liczba stron: 48
Oprawa: twarda / miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo