Marvel Origins. Spider-Man 3. Tom 15
Cieszyłem się na Marvel Origins. Spider-Man 3, spodobał mi się bardzo poprzedni tom z przygodami Pająka (więcej tu – klik) i nie mogłem się doczekać, aby zobaczyć co znowu ekipa Stan Lee/ Steve Ditko wymyśliła. Niestety entuzjazm mi nieco stopniał i to już przy pierwszym zeszycie, choć interesujących wątków, postaci, czy wartkiej akcji nie brakuje.
Co w artykule?
Czyja wina?
Za zastany stan rzeczy obwiniam Metodę Marvela. Jak to opisywano w ostatnim tomie Marvel Origins, aby przyśpieszyć pracę nad kolejnymi zeszytami, Stan Lee nakreślał rysownikowi fabułę, po czym dawał wolną rękę do zilustrowania wątków, wyznaczenia tempa, czy podziału na kadry. Gotowe plansze uzupełniane były o tekst i serio, strony The Amazing Spider-Man #11-15 są wręcz nim zalane. Może nie jest to jakaś znaczna różnica względem innych komiksów z tego okresu, ale tym razem musiałem się z lekka przebijać, co przygodowemu komiksowi raczej nie przystoi.
The Amazing Spider-Man, jak dowiedzieć się można ze stron z historią Marvela to seria, która była wypadkową dwóch ogromnych talentów i dwóch zupełnie innych spojrzeń na postać. Ditko chciał kierować wątkami jak najbliżej ziemi, nadając postaciom realności, co znajduje ujście w kryminalnym klimacie historii z powrotem Doktora Octopusa. Stanem Lee kierowała megalomania, chciał rozmachu, demonów wyjawiających się ze starożytnych sarkofagów. Przede wszystkim miało być widowiskowo, pojedynek z Mysterio na szczycie Mostu Brooklińskiego jest tego przykładem.
Im więcej, tym lepiej?
I zdaje się, że zwyczajnie panowie przedobrzyli. W pięciu zeszytach jest tyle wątków, że spokojnie można by to rozpisać na trzy razy tyle. Spider-Man dwukrotnie ściera się z Doktorem Octopusem, wraca też Kameleon, choć tym razem w towarzystwie Kravena Łowcy, pojawia się znowu grupa Enforcers, galerię łotrów zasilają Mysterio i Green Goblin, a gościnny występ zalicza Hulk. Spider-Man nadal oczerniany jest przez Daily Bugle, a do tego trzeba dodać kłopoty, które ma Peter w życiu prywatnym, szkalowanie w szkole, cioci May brakuje na czynsz i zupełną nieporadność z dziewczynami. Co za dużo to nie zdrowo.
Niemniej na uznanie zasługuje fakt, że seria nie stoi w miejscu, choć bardzo szkoda mi wątku Betty Brant. Wiem, że w końcu wybranką serca Petera nie była ani sekretarka J.J.Jonaha ani Liz, koleżanka ze szkoły, która chyba tylko chciała zrobić na złość Flashowi, ale liczyłem, że jednak coś z tego będzie. To, że Peter nie może wyrwać się z relacyjnego zaklętego koła, zrzucam na brak doświadczenia. W końcu jest dopiero nastolatkiem, a trzeba tu było zdecydowania i pójścia w wybraną stronę. Na dodatek ciocia May dorzuca do kotła, sugerując, że chciałaby, aby umówił się z sympatyczną siostrzenicą pani Watson. Noooo, czekam, bo chodzić musi o pewnego znanego rudzielca.
Peter to Spider-Man
W The Amazing Spider-Man #12 pojawia się wątek demaskacji Pająka i to przeprowadzony dość ciekawie, bo mimo że Doktor Octopus zdarł maskę Człowieka Pająka i wszyscy zobaczyli twarz Petera Parkera, to i tak nikt nie uwierzył, że to prawdziwy Spider-Man. Lekko naciągane, ale w miarę trzyma się kupy, bo osłabiony Spidey sprawiał wrażenie, że nie jest sobą, co w końcowym rozrachunku ma sporo sensu.
Świetnie wypada wprowadzenie Kravena Łowcy. Kamelon, który obawia się Spider-Mana, a chciałby jeszcze coś podziałać na przestępczym poletku, wyszukuje kogoś, kto usunąłby zagrożenie. Cała akcja zostaje nazwana łowami, co przyjemnie rezonuje z uwielbianą przeze mnie opowieścią Zecka i DeMatteisa. Sporo kłopotów sprawia też Mysterio, zwłaszcza że udaje mu się oszukać opinię społeczną, że jest bohaterem, który wyzwoli społeczeństwo od niebezpiecznego Spider-Mana (co wydawca Daily Bugle łyka niczym plażowicze zbyt drogie gofry). No i świetnie ukryto prawdziwą tożsamość Green Goblina. To jest komiksowy kunszt, tak wodzić czytelnika za nos. Wystarczy, że postać stanie w odpowiednim miejscu, albo na jego twarz pada cień i już się tajemnica rozlewa.
Znajdź dziesięć szczegółów
Rysowanie komiksów to pewnie robota jak każda inna. Starasz się, a kierownik i tak ci każe poprawiać. Modyfikacjom ulegała okładka The Amazing Spider-Man #11 z Doktorem Octopusem. Co ciekawe na froncie Marvel Origins. Spider-Man 3 nie znalazła się wersja opublikowana oryginalnie w 1964, ale obie wersje można znaleźć w środku.
Spider-Manowi nazbierała się już spora galeria łotrów i naprawdę blisko jest już pierwszego pojawienia Złowieszczej Szóstki, które miało miejsce w The Amazing Spider-Man Annual #1. Pająk i zastęp jego łotrów powrócą (prawdopodobnie) w 22. tomie kolekcji. Zajrzyjcie na stronę wydawnictwa Hachette, a prezentację omawianego tomu znajdziecie w poniższym filmiku: