Zamek śpiący
Zamek śpiący to opowieść o szukaniu szczęścia, silnych i mądrych kobietach (nawet bardzo) oraz samo nakręcająca się karuzela do opowiadania historii obyczajowych w trybie padaczkowym (schodzenie po różnych poziomach opowieści, jak w Incepcji), co daje prawie 500 stron przygód, wspomnień i przemyśleń.
Co w artykule?
O znanych bajkach trochę inaczej
Zamek śpiący to (przynajmniej początkowo) reinterpretacja jednej z najbardziej znanych baśni świata, o królewnie, która po ukłuciu zaczarowanym wrzecionem zapada w sen w oczekiwaniu na księcia, który zdejmie zły czar. Linda Medley wyprowadza swoją wersję, dorzucając mnóstwo realistycznych szczegółów, nadających opowieści sensu, choćby o dar ostatniej matki chrzestnej. Ten został zamieniony na złagodzenie klątwy, przez co dziewczynie czegoś brakowało. Niemniej opowieść kończy się dobrze, wpada książę, po czym śpiąca królewna bez żadnej refleksji, zastanowienia, czy zwykłego rozważenia, czy to na pewno dobry pomysł pozostawia swoje królestwo i odjeżdża w dal. Oby za siedmioma górami czekało życie jak z bajki. Oczywiście takie reinterpretacje to nic nowego, choćby w tym roku przecież dostaliśmy już Różę (więcej tu – klik).
Co się dzieje dalej z zamczyskiem obrośniętym zabójczymi pnączami? Staje się azylem dla bardzo specyficznej bandy postaci powypędzanych z różnych baśni. Bocianowaty zarządca ratujący budżet kurzą hodowlą (a w szczególności jedną kurą, która znosi złote jajka, choć waluta to mocno średnia). Lady Jain, która po ucieczce z domu powija dziecko o zielonej skórze. Siostra pocieszycielka Miła. Małomówny kowal Henryk. Szymon, chłopak o małym rozumku zakradający się do biblioteki, aby oglądać obrazki w książce z baśniami. Przerażający doktor, czy rycerz Szach o aparycji umięśnionego… konia. To tylko niektórzy mieszkańcy zebranego w murach zamku towarzystwa.
Uzależnienie od słuchania opowieści
Autorka wyraźnie sygnalizuje, dla kogo jest to lektura. Dla tych, którzy lubią słuchać opowieści, są wręcz od nich uzależnieni. Historie płyną w różnych kierunkach. To do przodu, to się cofają, bo ktoś opowiada wydarzenia ze swojego życia, albo odpalają się z poziomu opowieści jeszcze głębiej, bo przytaczana jest historia kogoś ze wspomnień. Jako dzieci lubiliśmy bajeczki, zwłaszcza jak się dobrze kończyły. Linda Medley nie gardzi dobrym zakończeniem, ale mocno pogłębia to, gdzie ono może się kryć. Czy rzeczywiście życie z nieznajomym, który akurat się napatoczył to spełnienie marzeń, czy jednak głęboka patologia?
Klimat książki z baśniami podkręca warstwa graficzna, Linda Medley włada czyściutką kreską bazującą na obrysie. Niby nic wielkiego, ale robi doskonałą robotę. Trochę jednak żałuję, że Zamek śpiący to komiks czarno-biały. Trzeba sobie wyobrazić, że dziecko Jain jest zielone, tak samo, jak farbowane włosy kobiet na zamku. No ale tu kryje się moc takich komiksów, w kolorze wszystko jest jasne, wyobraźnia nie ma nic do roboty, a w ten sposób odrobiną wysiłku widzi się wszystko, tak jak trzeba. Co prawda chętnie zobaczyłbym ten komiks pokolorowany tak jak cudna ilustracja z okładki, no ale dobrze jest, jak jest.
Baśnie, prawdziwe życie i… zabobony
Bajkowość uzupełniania jest przez realizm, ale autorka wrzuca też trochę guseł i przesądów, co dodaje komiksowi lekkiej pikanterii. Zamek śpiący zamieszkują różne istoty, a niektóre z nich wyparły zwyczajne szkodniki, typu myszy, czy nietoperze, choć stary utopiec potrafi być równie męczący, czy irytujący. Niektóre z tych starych zwyczajów obnażane są w swojej durnocie, inne tak jak bocian przynoszący dzieci, odgrywane są dla żartu. Pokazana jest też sztuka wróżenia, choć trafniej byłoby ją określić dobrym obserwowaniem. Z ludzkich twarzy, czy zachowań czytać można jak z otwartej książki, wystarczy tylko trochę czasu i dobra spostrzegawczość.
Małżeństwo z rozsądku, czy tylko dlatego, że tak wypada, czy ojciec kazał, albo i nawet obiecał. Może prowadzić do tragedii. Królewny z bajek to zdaje się idealny materiał, aby rozpatrywać prawdopodobieństwo udanego związku. Autorka dużo czasu poświęca ofiarom złego traktowania i kalekom z niewydarzonych znajomości. W tym też celu wyprowadzany jest zakon sióstr pocieszycielek, z którego wywodzi się Miła. Jak zdobyć to, czego najbardziej się potrzebuje, a nie konieczne to, czego w danej chwili się pragnie, to jedna z misji tych specyficznych kobiet. Nie sposób nie zauważyć też wątków tolerancji, czy odmienności, wywołującej strach pośród ludności, choć wiadomo, że bajkowe stworzenia mają jednak trochę lżej.
Ta przypominającą starą książkę cegiełka dostarcza sporą dawkę lektury, na grubym papierze. Jest co czytać, wątków jest dużo, momentami jest wręcz gęsto od tekstu, ale kilka rozkładówek też się trafia. Nie ma co prawda uczucia przytykania, ale ja i tak Zamek śpiący dozowałem sobie na spokojnie, zresztą z dużej objętości można wyodrębnić rozdziały składające się na krótsze historie. No i w sumie nie ma tu wyraźnego zakończenia. Epilog ma za zadanie wywołać uśmiech i uczucie wewnętrznego ciepła, do czego podczas lektury dochodzi wielokrotnie, a następne opowieści mogłyby płynąć w nieskończoność.
Scenarzysta: Linda Medley
Ilustrator: Linda Medley
Tłumacz: Marceli Szpak, Agnieszka Murawska
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Format: 140×204 mm
Liczba stron: 472
Oprawa: twarda
Druk: czarno-biały