Niesamowita przygoda Myszki Miki. Myszka Miki. Straszna Wyspa
Myszka Miki. Straszna Wyspa to kolejny album w dużym formacie z przygodami najbardziej znanego uszatego gryzonia na ziemi i jego przyjaciół (w ekipie jest Goofy i Donald, ale na chwilę pojawia się też Minnie i Pluto) autorstwa europejskiego twórcy. Tym razem jest to Alexis Nesme, którego być może znacie z Dzieci kapitana Granta, a do scenariusza Lewisa Trondheima narysował poprzednią przygodę Mikiego Horrifikland. Dla mnie jest to pierwsze zetknięcie z pracami tego Francuza.
Wielki Miki
Powiększony format to oczywiście okazja do popisania się jako ilustrator i tu Alexis Nesme daje czadu. Ilustracje są śliczne, plansze kolorowe, a postacie sprawiają wrażenie żywych. Dodatkowego rozmachu daje wrażenie rybiego oka przy szerokich ujęciach. Czy to w dzień, czy w nocy, na lądzie, czy na morzu, kadry cieszą oko, czarują i wciągają do świata. Kadr z zachodem słońca na morzu jest taki ładny, że tylko prawdziwy taki widok jest w stanie go przebić. W moim odczuciu jest nawet przyjemniej niż w albumie Miki i kraina pradawnych (więcej tu – klik) rysowanym przez Silvio Camboniego. Niewiele, ale jednak.
Nie wiem, co tam Trondheim wymyślił w Horrifikland, bo w Szalonych przygodach Mikiego (i jeszcze tu – klik2) lekko przeholował, tnąc scenariusz nożyczkami. Niemniej tu Alexis Nesme musi sobie radzić sam i robi to znakomicie, otwierając przed znaną ekipą drzwi do przygody. Nękana przez prawnika, rachunki i wierzycieli staruszka prosi Mikiego o odnalezienie jej męża, Lorda Pepperminta. Ślady prowadzą na tytułową Straszną Wyspę, a przed ekipą stają specjalne zadania, jak choćby wybudowanie okrętu, bo ten przyszedł w częściach, w skrzyni. Niemniej dla doświadczonych różnymi fabułami postaci to prościzna.
Przygoda taka jak zawsze
W fabule znalazły się znane klisze z filmów przygodowych z Indianą Jonesem (zwłaszcza Poszukiwaczy Zaginionej Arki i Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki) z ucieczką przed olbrzymią kulą na przedzie, czy też klasycznego widowiska grozy o King Kongu (no bo przecież ukryta wyspa, nieistniejąca na mapach), ale też znalazło się nawiązanie do Szczęk Spielberga (no, chyba że już szukam na siłę). Nie brakuje też starego jak rozrywka patentu z wiszącym nad przepaścią mostem, czy labiryntem najeżonym pułapkami. Alexis Nesme Ameryki nie odkrywa, nawet na tej wyspie, na którą wybiera się Miki, już było kilka osób, ale to nic nie przeszkadza, przygoda wciąga i nie pozwala się oderwać.
Przepiękne plansze zostały wystrojone na początkach rozdziałów złotą ramą z tytułami pisanymi kursywą, co wygląda elegancko. Alexis Nesme steruje narracją od dużych ilustracji na stronę, po małe kadry niewiele większe od znaczka pocztowego. Zachwycają nietypowe konstrukcje, choćby ta z labiryntem, w którym łatwo się pogubić, co daje dodatkową frajdę w odnalezieniu prawidłowej sekwencji zdarzeń. Podobnie jest z przejściem przez dżunglę, choć tu prawidłowa kolejność jest widoczna na pierwszy rzut oka.
Delikatne żarciki
No i nie brakuje humoru, najbardziej spodobały mi się żarciki autora z klasycznych definicji ekipy, zwłaszcza gdy przy przygotowaniach do wyprawy Miki z przyjaciółmi przebierają się za marynarzy, a Donald, cóż, wystarczy, że znajdzie swoją czapeczkę. Śmieszą też próby uniknięcia rozbicia okrętu zwyczajową butelką, bo przecież w typowej komedii slapstickowej kończy to się zazwyczaj katastrofą.
Morał z tej bajki jest dość ciekawy, bo czasem to, czego szukamy daleko, znajduje się pod naszym nosem, no ale przecież wtedy nie byłoby całej przygody. Brawa dla Mikiego, gratulacje dla ekipy i czekam na następną przygodę. Nie zawsze wchodzą mi te europejskie, czy frankofońskie przygody najbardziej znanej myszki na całej świecie, ale w przygodzie Alexisa Nesme’a jest tyle uroku, pozytywnych wibracji, wciągającej przygody i komiksowego kunsztu, że zwyczajnie nie można nie dać się oczarować.
Scenarzysta: Alexis Nesme
Ilustrator: Alexis Nesme
Tłumacz: Maria Mosiewicz
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Myszka Miki
Format: 216×285 mm
Liczba stron: 56
Oprawa: twarda
Druk: kolor