Ladies with Guns. Tom 2

Ladies with guns. Tom 2

Ladies with Guns. Tom 2 to dalsze losy damskiego komanda na Dzikim Zachodzie. Po sformowaniu drużyny, wśród wystrzałów z najprzeróżniejszej dostępnej w tamtym czasie broni palnej, dziewczyny muszą zacząć jakoś sobie radzić. Bez pieniędzy ciężko przeżyć, a gdzie jest jej dużo? No w banku, oczywiście!

Western jak u Tarantino

Autor stawia na różnorodność i jest to piękne, a przede wszystkim wypędza nudę z każdego kąta. Każda z kobiet napakowana jest charakterem (czy nawet charakterkiem). Mamy młodą niewolnicę, za którą podąża meksykański cyngiel. Jest żona pewnego zmarłego w poprzednim tomie lekarza. Dalej Indianka i była, emerytowana nauczycielka. Grupę zamyka ekskluzywna, czarnoskóra prostytutka, jak się okazuje, ciężarna. Po rozróbie z poprzedniego tomu przyszedł czas na wylizanie ran, choć jest go zdecydowanie za mało, bo dziewczyny są ścigane, za głowę każdej wyznaczono dużą nagrodę.

Ladies with guns. Tom 2

Olivier Bocquet kocha filmy Tarantino i wcale mu się nie dziwię, sam widziałem Pulp Fiction z 30 razy i wcale mi się nie znudził. Co prawda westerny tego reżysera już raczej sprawdzałem, niż oglądałem z uwielbieniem, niemniej charakter jego twórczości jest stały. Doskonałe dialogi, mocna akcja, w wyniku której w powietrzu fruwa amunicja, tudzież kawałki czyjegoś ciała. W Ladies with Guns. Tom 2 zostały przeprowadzone dwa napady. Pierwszy na bank, drugi na sklep. Czekałem, aż ktoś krzyknie „Any of you f*cking pricks move…”, ale może to by było już za dużo. No i jest jeszcze akcja z odcinaniem kończyny, czego długo u Tarantino szukać nie trzeba. Do wyboru, do koloru, od palca, przez ręce, nogi, aż po dekapitacje.

Filmowa narracja

Już samo rozpoczęcie drugiego tomu jest mocno filmowe. Spokojne, rozgrywające się gdzieś na ścieżce biegnącej przez odludzie. Dziwnym trafem wpada na siebie dwóch łowców nagród, każdy niby znajdujący się tu przez przypadek. Czyli z tego samego powodu. Napięcie rośnie, w obu głowach rodzi się świadomość, a w powietrzu unosi się duch współzawodnictwa. Wystarczy iskra, aby doszło do wybuchu.

Ladies with guns. Tom 2

A właśnie, jeżeli chodzi o arsenał, to oczywiście nie brak koltów, czy dubeltówek, ale jest i większy kaliber z ciężkim karabinem maszynowym na czele. Najlepsza za to jest akcja z dynamitem i pieczołowicie przygotowanym blefem, choć oczywiście nie wszystko idzie, tak jak powinno. Albo inaczej, gdyby wszystko poszło zgodnie z planem to rozpierduchy, by nie było, a na to zawsze miło popatrzeć.

Girl Power!

W centrum są bohaterki, feministyczny charakter opowieści podkreślany jest przez fakt, że dziewczyny już z samego założenia mają ciężej. Dziki Zachód rządzi się prawami wymyślonymi przez mężczyzn, którzy na dodatek wiele rzeczy utrudniają. Trochę bohaterkom pomaga, że są lekceważone, ale to się zmienia, bo dziewczyny dają coraz więcej ognia. Ciepłe kolory panujące na okładce nie symbolizują domowego ciepła, a raczej rozróbę.

Ladies with guns. Tom 2

Warstwa graficzna jest na stałym, przyjemnym w odbiorze poziomie. Kadry przecinane są często przez ostre onomatopeje wystrzałów. W większości plansze w dużym formacie dzielone są na mniejsze okienka, ale tym razem w trakcie ucieczki Anlor pokazuje dwustronnego splasha, choć na dole wpada jeszcze parę klatek. Ladies with Guns. Tom 2 to bardzo ładny, kolorowy komiks pulsujący wraz z rozgrywaną akcją. Nie mógłby to być komiks czarno-biały, musi być barwnie, dziewczyny mają poczucie piękna, nawet stalowy dyliżans bankowy zostaje przez nie przepięknie pomalowany, choć raczej nie o estetykę tu chodzi, tylko o schowanie się na widoku. Na uwagę zasługuje też narracja poprzez szybkie sprawdzanie, co w różnych miejscach dzieje się w danej chwili, choćby w momencie wybuchu.

Tym razem dowiadujemy się nieco o przeszłości byłej nauczycielki, czuć, jednak że scenarzysta nie zamierza wyjawiać na raz wszystkich informacji o bohaterkach. Pozostawia to sobie na retrospekcje wprowadzane, aby lekko wyciszyć komiks w niektórych momentach. Choćby nadal nie wiadomo, czemu komuś zależy na małej niewolnicy tak bardzo, że aż wynajmuje cyngla, aby ją doprowadził z powrotem. Komiks kończy się paskudnym cliffhangerem, czego raczej nie lubię. Bohaterki wpadają w tarapaty, oczywiście wątpię, aby nie udało im się wywinąć, niemniej okaże się to dopiero następnym razem. Zdecydowanie wolałbym przeczytać wszystkie tomy naraz lub raczyć się integralem.

Scenarzysta: Olivier Bocquet

Ilustrator: Anlor

Tłumacz: Jakub Syty

Wydawnictwo: Non Stop Comics

Seria: Ladies with Guns

Format: 235×310 mm

Liczba stron: 64

Oprawa: twarda

Papier: kredowy

Druk: kolor

Share This: