W moje łapki wpadły właśnie dwa najnowsze zeszyty polskiego superbohatera (#4 i #5), składające się na historię „Biały Orzeł. Wielka Draka w Stolicy”. Nie zwlekając, rozdarłem paczkę, którą przywiózł kurier i po szybkiej, aczkolwiek starannej lekturze wziąłem się za pisanie kilku uwag.
Przede wszystkim należy podkreślić rosnące uniwersum wydawnictwa Wizuale. W komiksach uwielbiam mnogość postaci, wszelkie team-upy i drużyny, a Biały Orzeł w ciągu zaledwie pięciu zeszytów ruszył do boju ramię w ramię z kilkoma innymi bohaterami. Za co w tej oto chwili nagradzam autorów wielkim plusem „Ode Mnie” ; )
Co do nowych w wielkim świecie niewątpliwie najbardziej uwagę przyciąga Obywatel. Nowy (antybohater) to taki mix patriotyzmu, z metodami Punishera i nietypową bronią. Niby to łom, ale potrafi porazić prądem (patrz Wrecker z Wrecking Crew) i potrafi się rozciągnąć jak laska Daredevila. Na głowie ma piękną maskę, która mi skojarzyła się z Casey’em z TMNT. Ot, piękny zgrany kolaż postaci – co najważniejsze: nieprzesadzony! Nieco gorzej wypada Syrena. Zielonowłosa piękność, heroina stolicy. Standardowo, jak na kobiecą postać, nosi „nieco” skąpy strój, ale jakby nie patrzeć rybka musi pływać. Jeśli chodzi o jej umiejętności to nie pokazuje ich zbyt wiele – głównie generuje ostrza i tarcze za pomocą ZIELONEJ energii. Polski Green Lantern z dobrym tyłkiem.
Fabuła Pierwszego Lotu, nie oszukujmy się, nie zachwycała. Była znośna i logiczna, ale niezbyt oryginalna. W przypadku Wielkiej Draki w Stolicy jest dużo lepiej. Przyznam, że wątek niszczenia cywilizacji z powodu rozmowy dwóch potężnych sił porwał mnie na całego. Jedyne, co rzuca się w oczy to nazwanie jednego z nich Pan Pyta. Zdaję sobie sprawę, że zbyt wiele nie dało się zrobić w tej kwestii, by utrzymać konwencję pytania i odpowiedzi, ale przyznacie sami, że brzmi zabawnie. Zresztą Orzeł też się w tej kwestii wypowiedział : ) Kolejna rzecz to szereg mniejszych i większych smaczków typu trener Dyzma, Borubar czy pokój 1410. Jest kilka takich kadrów, które prowokują uśmiech na twarzy i bardzo dobrze, bo ratowanie świata nie może być śmiertelnie poważne.
Bardzo mocną stroną jest oprawa wizualna komiksu. „Biały Orzeł. Wielka draka w Stolicy” trzyma poziom od samego startu. Nigdy nie ukrywałem tego, że jestem fanem marvelowej kreski, a komiks braci Kmiołek idzie właśnie w te stronę. Dokładna kreska, sporo detali i żywy kolor (przy którym działał Rex Lokus) cieszą oko.
Warto? Pewnie, że tak. Zeszyty kosztują „po dychu”, a fanów komiksu ucieszą bardziej niż to pół litra, które można by za ten hajs kupić. Zresztą po co się zalewać, jak w Wielkiej Drace biorą udział Zalewiaki? Mariusz