Superbohaterowie Marvela. Tom 2. Wolverine

Superbohaterowie Marvela. Tom 2. Wolverine

Superbohaterowie Marvela to kolejna (po WKKM i WKKDC) kolekcja komiksowa w Polsce. Z założenia, każdy tom omawianej serii przybliżać ma inną postać/drużynę poprzez pierwsze pojawienie się w uniwersum Marvela oraz (ponoć) najlepiej wybraną historię. No właśnie, po zapoznaniu się z zawartością pierwszych numerów, dobór tych najlepszych tytułów przez wydawnictwo Hachette nie napawał mnie optymizmem. Mimo to, gdy kolekcja zaczęła wychodzić w Polsce, bez zastanowienia sięgnąłem po drugi numer (po pierwszy w sumie też, ale głównie dlatego, że kosztował 14,90).

Wolverine – bohater, z którym można się identyfikować!

Jak podano w dodatkach, twórca postaci zdefiniował go w następujący sposób: „rosomaki to małe, groźne stworzenia, którym niestraszne atakować przeciwników nawet dziesięć razy większych od siebie!”. A ja, no cóż, zawsze byłem najniższy w klasie. Przyciągało to uwagę wyższych i zdawałoby się, silniejszych „kolegów”. Logiczne dla nich było, że stłuką konusa z klasy. Mimo to okazywało się nie raz, że nie było to aż takie łatwe, a „ten mały” bije mocno. Druga kwestia to mój zbyt długi język, który sprawiał czasem, że weryfikacji podlegało, czy morda to czasem nie jest szklanka. Przy takim uwarunkowaniu, Wolverine szybko stał się jednym z moich ulubionych superbohaterów (*), choć w latach 90. do X-Men raczej było mi nie po drodze.

Panie i Panowie… oto Wolverine!

Superbohaterowie Marvela. Tom 2. Wolverine

Wstępniak i… do rzeczy, „Panie i Panowie… oto Wolverine” tak Len Wein zatytułował zeszyt Incredible Hulk #181. Rosomak wciągnięty w wir akcji miesza się między wódkę a zakąskę. A tak konkretnie w walkę między Hulkiem a Wendigo. Akcja toczy się typowo dla komiksu z lat 70. Po wszelkich możliwych kombinacjach bijatyki Wendigo ucieka, Wolvie nakrywa się kopytami, a w Hulku budzi się iskierka współczucia i człowieczeństwa. No cóż, w ramach ciekawostki da się to przeczytać.

Dorwać Mystique

Kolejna historia zawarta w komiksie Superbohaterowie Marvela. Tom 2. Wolverine to 4-zeszytowa „Dorwać Mystique”. Pozwolę sobie tu na małą dygresję. Ostatnio na moim ulubionym blogu naukowym przeczytałem, że bieguny magnetyczne ziemi mają się wkrótce zamienić miejscami. Ostatnio wydarzyło się to przed pojawieniem się człowieka na powierzchni Ziemi. Teraz, ze względu na nawigację, ma spowodować to nie lada zamieszanie.

Podobnie w Marvelu, koncepcje postaci się zmieniają. Przeciwstawne postacie wymieniają się miejscami. I tak jakiś czas temu Wolverine reprezentujący do tej pory wręcz zwierzęcą emocjonalność i instynkty, zamienił się biegunem z racjonalnym i ułożonym Cyclopsem. Dla wielu (w tym dla mnie) jest to złym przedefiniowaniem postaci. Pomimo faktu, że „Dorwać Mystique” dzieje się przed Schizmą, to czuć, że już jest coś na rzeczy. Wolvie przyjmuje rozkaz od stojącego na krawędzi wytrzymałości Scotta Summersa. Bez pyskowania, bez burczenia, dziwne nie? Nie oczekiwałem od tej historii wiele, więc może to dlatego miło się rozczarowałem.

Superbohaterowie Marvela. Tom 2. Wolverine

Dostajemy tu sprawnie poprowadzoną przez Jasona Aarona historię pościgu. Akcja toczy się dwutorowo, w 1921 i w „czasach współczesnych”. Przybliżane są w ten sposób okoliczności pierwszego spotkania Mystique i Wolverine’a i wyjaśniane motywy prywatnej zemsty (z jednej i z drugiej strony). Jak to bywa w tego typu historiach, podczas pościgu zaciera się granica między ścigającym a ściganym.

Nie jest łatwo złapać zmiennokształtną, która to co chwilę upodabnia się, a to do zakonnicy, czy generała, czy do pani z rozkładówki, czy nawet do samego Wolverine’a. Od czego się ma czynnik gojący i wyostrzone zmysły, prawda? W końcu Logan wkrada się niczym Agent 47 (ten z gier o skrytobójcy, Hitmanie) do twierdzy nie do zdobycia i… dostajemy finał żywcem wzięty z westernu. Historię realistycznie i z wieloma detalami ilustruje Ron Garney.

Ukryte jest przynajmniej jedno jajo wielkanocne w postaci listu gończego wystawionego na Jasona Gorlewskiego o pseudonimie „The Monster”. Niestety nie udało mi się rozgryźć tej zagadki. Może macie jakiś pomysł?

Czy Superbohaterowie Marvela. Tom 2. Wolverine ma jakieś wady?

Tak, aby nie było zbyt cukierkowo, należy nadmienić, że album nie jest wolny od wad. Zdążają się literówki. Ciut niefortunnie wygląda przełożenie vol.3 na część 3. No i „czeknij”, przy którym klękam i błagam o litość!

Po raz pierwszy zrobiły na mnie wrażenie dodatki, których jest tu całkiem sporo. Oprócz wspomnianych wcześniej kulis powstania postaci dostajemy galerię, najlepsze komiksy z rosomakiem, oraz (nie tak) krótką historię postaci. A na koniec polecane lektury, które niestety nie są niczym innym jak reklamą kolekcji.

Podsumowując, z albumem zapoznać się warto. Z innymi numerami kolekcji Superbohaterowie Marvela raczej niekoniecznie, choć coś wartościowego pewnie się jeszcze pojawi.

Sylwester

(*) – kocham Logana, ale za dzieciaka Spider-Man stał u mnie dużo wyżej. Sprawdźcie pod tym linkiem.

Share This: