Tylko spokojnie

Okładka komiksu - Tylko spokojnieKażdy z nas kiedyś umrze. Na co dzień oczywiście nikt z nas o tym nie myśli, nie rozważamy tego faktu, a sama śmierć jest dla nas czymś nierealnym i bardzo odległym. Są jednak tacy, dla których ta perspektywa jest przerażająco realna. Mogę sobie tylko wyobrażać, co myśli ktoś taki jak Marek Warzecha, który pewnego dnia po rutynowych badaniach dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. Na podstawie wspomnień Marka i jego żony Anny powstał poruszający komiks – Tylko spokojne. Po jego lekturze ciężko mi cokolwiek powiedzieć jednoznacznie poza tym, że bardzo mnie poruszył.

W zasadzie nie ważne kim był Marek Warzecha, mógłby być każdym, moim lub Twoim bliskim, kolegą, przyjacielem, a nawet mną lub Tobą. Tylko spokojnie to komiks, który ma jedno zadanie, stanowić świadectwo i pamiątkę. Kluczem całości opowieści o Marku jest muzyka, stanowi ona równie ważny element, co sama wyniszczająca Marka choroba. Wspomnienia małżeństwa spisane jeszcze za życia Marka zostały spięte w jedną całość w bardzo oryginalnej formie komiksu. Komiksów o umieraniu i cierpieniu nie brakuje, nawet na naszym rynku mamy np.  wydane niedawno przez Timof i cisi wspólnicy – Niebieskie pigułki. Tylko spokojnie jednak nie skupia się w 100% na chorobie. Sedno opowieści stanowi tutaj bowiem nie tylko zmaganie się z chorobą oraz nastawienie chorego do walki z nią. Marek w jednym ze swoich snów dowiaduje się od Milesa Daviesa o bonus tracku, siódmym, ukrytym utworze na „czarnym albumie”. Próbuje go odnaleźć i odszyfrować zawartą w nim rzekomo wiadomość, pozostawioną przez muzyka jakby stanowiło to panaceum na jego problem.

Tylko spokojnie to poruszająca historia o normalnym facecie, który przez całe swoje życie poświęcał się temu co kocha. „Najpierw kocham Tylko spokojnie - plansza z komiksumuzykę, potem rodzinę, potem papierosy” od takich właśnie słów rozpoczyna się ten komiks i jestem przekonany, że jest to autentyczny cytat Marka. Pomimo że komiks czyta się w niemal ekspresowym tempie, Marek wzbudza ogromna sympatię. Właśnie z tego powodu opowieść, którą z wyczuciem prezentuje nam Henryk (pseudonim Bartka Glazy, autora komiksu), jest taka poruszająca. Konstrukcja fabuły złożonej ze wspomnień Państwa Warzechów jest dość prosta, autor prezentuje po kolei osobne epizody, z których każdy jest inny. Znajdziecie tam zatem dużo sytuacji, w których Marek i jego historia ujmą Was za serce i wzbudzą współczucie, ale znajdzie się też okazja do uśmiechu pod nosem. Jest to fantastyczny dowód na to, że pomimo fatalnej sytuacji i diagnozy śmiertelnej choroby człowiek może nadal zachować hart i pogodę ducha.

Pod kątem wizualnym projekt prezentuje się wyśmienicie. Szkice wykonane ołówkiem (lub czarną kredką) nie są przesadnie ponure, lecz wprowadzają odpowiedni nastrój powagi. Jednak wyśmienite kadrowanie, ujęcie mimiki i emocji bohaterów, a także świetna gra światłem sprawiają, że komiks pomimo przytłaczającej ilości czerni i szarości wcale nie jest do końca smutny. Również rozpisanie dialogów i złożenie wspomnień w jedną trzymająca się kupy całość zasługuje na pochwałę. Komiks bardzo dobrze balansuje sceny wprowadzające czytelnika w smutek i współczucie ze scenami radosnymi, które sprawiają, że jeszcze bardziej kibicujemy Markowi w jego walce. Niestety jest to komiks biograficzny, a w takich nie zdarzają się takie cuda jak w opowieściach o superbohaterach.

Na koniec pozostaje wyrazić podziw za odwagę ukazania tak osobistych scen dla wdowy i zmarłego oraz dla autora za tak mistrzowskie ukazanie tej historii.

Paweł Warowny

Share This: