Kroniki jerozolimskie
Guy Delisle zamieszkał wraz ze swoją rodziną na rok w Jerozolimie na przełomie lat 2008-2009. Kroniki jerozolimskie to doskonały reportaż docierający głęboko, aż do prozy życia, mimo że autor wyznaje, że nie ma zadatków na reportera. Na kartkach tego komiksu zobaczyć można obrazy, które nie pojawiają się na pocztówkach, zdjęciach prasowych, czy w internetowej wyszukiwarce. Otrzymuje się szczery przekaz tego, jak wygląda zwykłe życie w szerokim obszarze funkcjonowania. Od powrotu do domu z zagranicy, przez odprowadzenie dzieci do przedszkola, po kupno piwa w sklepie. W tym bardzo dziwnym miejscu czynności, które zazwyczaj nie przynoszą zbyt wiele trudności, są bardzo pokomplikowane.
Z rysownikiem w dziwnych częściach świata
Jerozolima to bardzo ważne miasto dla trzech największych religii świata. Tu znajdowała się świątynia wybudowana przez Salomona, w której znajdowała się Arka Przymierza z tablicami mojżeszowymi. Dla chrześcijan jest miejscem, w którym swoje ostatnie chwile spędził Jezus, poniósł śmierć na krzyżu i został pochowany. Dla islamu jest to trzecie święte miejsce, to właśnie tu Mahomet miał doznać wniebowstąpienia i to tu znajduje się Kopuła na Skale powiązana z cudowną nocną podróżą proroka. Nie dochodzi tu jednak zjednoczenia, są za to różne podziały i konflikty.
Powodem przeprowadzki była praca, którą zaoferowano żonie autora (praca administracyjna dla organizacji Lekarze bez Granic – fr. Médecins Sans Frontières (MSF)). Mimo że Guy Delisle miał w swoich obowiązkach czynności niańki, w wolnych chwilach mógł oddać się rysowaniu. Okazuje się, że czasu na to nie miał zbyt wiele. Droga do przedszkola wiodła przez zakorkowane drogi. Czy to przez budowę linii tramwajowej, czy przez checkpointy. Problemem było choćby znalezienie placu zabaw dla dzieci, a planując przejazd przez osiedla, musiał uwzględniać, czy nie zakłóca szabasu, czy innych praktyk. Całkowicie rozumiem autora, który chciałby wieczorem gdzieś wyjść, ale żona po całym dniu roboty chciałaby w spokoju posiedzieć w domu.
Do wszystkiego można się przyzwyczaić
Guy Delisle przedstawia podziały funkcjonujące w Jerozolimie, dużo miejsca przeznaczając na mur, zdarzają się próby podejścia pod strzeżone rejony, kończące się prośbą o odejście. Autor pokazuje mapki, co dodatkowo działa na wyobraźnię. Przedstawia też paradoksy, jak choćby to, że to miasto jest tylko prawnie stolicą Izraela, większość państw ma swoje ambasady w Tel Awiwie, który pozostaje centrum finansowym i kulturowym kraju. Podobnych dziwnych mechanizmów w Jerozolimie funkcjonuje kilka, jak choćby korzystanie z wodociągów, do których dostęp ma tylko część mieszkańców, mimo że podatki płaci każdy. Podobnie rzecz się ma w gospodarce wywożenia śmieci.
W ciągu kilku miesięcy autor przyzwyczaja się do życia w Jerozolimie, gotowania się w samochodzie, czy porannej modlitwy w meczetach. Znajduje sklep, w którym można kupić alkohol, czy kawiarnię, w której można się napić kawy nawet w szabas. Ze swoim notatnikiem dociera w różne miejsca, od zasypanych śmieciami, po miejsca kultu. U boku autora można dojść do Ściany Płaczu, czy zejść do Grobu Pańskiego, choć zdarza się, że próba dotarcia w jakieś miejsce kończy się fiaskiem, bo akurat jest zamknięte, albo mogą przejść tylko muzułmanie. Bywa też tak, że autor nie wie do końca, na co patrzy, bądź dowiaduje się po jakimś czasie, bo czasu na rozejrzenie się jest niewiele.
Mieć swoje miejsce
Autor znajduje po jakimś czasie swój azyl w wieży kościoła na Górze Oliwnej. Tu ma sporo czasu i spokoju potrzebnego do rysowania, ale czasem z braku weny może porozglądać się po okolicy i tworzy plan ponownego przyjścia Chrystusa, znajduje grób człowieka, który jako pierwszy stanie przed Bogiem na Sądzie Ostatecznym i szczerze życzy mu powodzenia. Spacery po mieście kilka razy kończą się czymś niespodziewanym jak choćby znalezieniu stoiska z jarmułkami wyglądającymi jak maska Spider-Mana.
Ważnym elementem życia autora są też warsztaty i konwenty komiksowe. Te lokalne, które odbywają się w okolicy, bywają ciężkie do przeprowadzenia, przychodzące osoby wychodzą z sali na widok „niestosownej” prezentacji i o sztuce sekwencyjnej nie wiedzą zbyt wiele, albo są pokrzywdzone tak bardzo, że z trudem przychodzi im wymyślenie zabawnej historyjki. Trudno im wskazać jakieś postacie z komiksów lub ich tytuły, czasem ktoś kojarzy Tintina. Rzecz nie tyczy się Tel Awiwu, który przy Jerozolimie wygląda jak zwykłe, europejskie miasto. Kilka razy autor wybiera się za granicę, jak choćby na konwent w Norwegii i pokazuje bardzo uciążliwy, kilkugodzinny proces odprawy na lotnisku, zaczynający się wywiadem, a kończącym się na rewizji osobistej.
To trzecie wydanie tego komiksu w Polsce i wcale się nie dziwię, bo to świetny album, zresztą nagrodzony w Angoulême. Guy Delisle to świetny obserwator, ale ma też doskonałe poczucie humoru. Co prawda z tej strony można go poznać najlepiej w Vademecum złego ojca (więcej tu – klik), ale tu też kilka żartów, zwłaszcza sytuacyjnych się znalazło (uwielbiam niemą scenkę znalezienia żółwia). Kroniki jerozolimskie mają większy rozmach i format albumowy, ale styl jest dokładnie taki sam, bez trudu choćby rozpoznacie autora i jego dzieciaki. Jest to lektura ważna, bo konflikt izraelsko-palestyński trwa nadal, a obecnie dochodzi do ostrych starć, więc warto przeczytać ten komiks, aby trochę poznać realia tego miejsca.
Aha, lekturę tego komiksu umilałem sobie muzyką izraelskiego Orphaned Land, który subtelnie wymieszał metal z orientalnymi wpływami. Polecam serdecznie.
Scenarzysta: Guy Delisle
Ilustrator: Guy Delisle
Tłumacz: Katarzyna Koła-Bielawska
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Format: 165×240 mm
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: offset
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo