Ostatnie spojrzenie – jak kończyć rok, to mocno!

Ostatnie spojrzenie

Ostatni dzień w roku, ostatnia recenzja, choć pewnie nie ostatnia tegoroczna premiera, o której napiszę. Nie dane mi było przeczytać wszystkich nowości, do nadrobienia całkiem sporo, ale jak kończyć rok to mocno. Ostatnie spojrzenie to komiks mroczny, intensywny, wymagający i niepokojący w sposób lynchowski.

Sztuka czy dziwactwo?

Doug to artysta, ale taki z podciętymi skrzydłami. Nie udaje mu się dotrzeć ze swoją sztuką do większego grona odbiorców, a może i wcale by tego nie chciał. Niemniej szuka, choćby odrobiny atencji. Jego performance około muzyczny, polegający na wygłaszaniu melodeklamacji przy akompaniamencie przypadkowych dźwięków puszczonych z taśmy magnetofonowej wzbudza zaciekawienie na poziomie drętwienia palców. Bardziej irytuje, niż wzbudza zachwyt. Jego pasja wykonywania selfie polaroidem jest równie dziwna i wywołuje podobne zakłopotanie.

Ostatnie spojrzenie

Wychodząc z domu zakładam maskę

Charles Burns lepi swojego bohatera z dziesiątek mniejszych lub większych rozczarowań. Już same definicje są mocno niepokojące, aby było jeszcze dziwniej, Doug zakłada na swoje koncerty maskę przypominającą mroczną wersję Tintina (pseudonim bohatera to Nitnit), ale to nie wszystko. Ostatnie spojrzenie to opowieść wielopoziomowa, a poszczególne jej warstwy można uporządkować, interpretując komiksowy język autora.

Aby zagłębić się w historię Douga, trzeba uważnie analizować, co się dzieje na planszach i interpretować kadry oraz styl wykonania ilustracji. Burns balansuje od kreski realistycznej po uproszczoną. Na dodatek wydarzenia poukładane są niechronologicznie. Początek i koniec historii są bardzo umowne, należy się ich domyślić i/lub zinterpretować. Osobiście uważam, że fabuła startuje wraz ze wzięciem przez bohatera tabletek, a to, co dopływa do czytelnika to narkotyczne wizje, pomieszane ze snami, wspomnieniami i marzeniami. Czyli właściwie niczego co się przeczyta, nie można być pewnym, nawet jeśli autor daje znać, że jesteśmy w najbardziej rzeczywistej warstwie.

Ostatnie spojrzenie

Podróż w głąb podświadomości

Najbardziej odjechaną częścią opowieści, jest ta, w której Doug zintegrowany jest ze swoją maską, Burns operuje tu uproszczoną kreską, a bohater, podążając za czarnym kotem (tym razem nie jest to królik), przez dziurę wybitą w ścianę przechodzi do dziwnej krainy, która najprawdopodobniej znajduje się w podświadomości. Tu jest najwięcej symboli, przedziwnych i niezwykle wulgarnych potworów, okropnych potraw i niepokojących elementów. Czytelnik wytrenowany przez Davida Lyncha będzie szukał znaczenia, łapał się okruchów rzeczywistości, a zdarza się, że Burns nie karze długo czekać, przeskakuje do innej warstwy i wyjaśnia, co chciałby powiedzieć.

Wykształcona przy Zaginionej Autostradzie, czy Mullholand Drive umiejętność bazowania na emocjach, a nie na faktach bardzo się tu przydaje. Wystarczy poczuć co autor chce powiedzieć. Dzięki temu zrozumiałem sedno opowieści dużo wcześniej, niż zostało to jasno określone przez czytelne obyczajowe treści. Doug po pierwszym swoim występie przed publiką poznaję Sarę. Rozpłakana dziewczyna rozmawia o czymś ze swoją przyjaciółką. W tym momencie można było się odwrócić, nie mieszać, zrobienie kroku do przodu oznaczało otwarcie nowego rozdziału w życiu. Ostatnie spojrzenie to opowieść o tej relacji od poznania aż po tytułowe wydarzenie.

Ostatnie spojrzenie

Pokręcona czy prosta opowieść o miłości?

Gdyby obedrzeć Ostatnie spojrzenie z tych wszystkich symboli, przedziwnych podróży po zakamarkach duszy, czy pokręconych pragnieniach serca wyszłaby zwyczajna opowieść w stylu, on zobaczył ją. Coś w nim się poruszyło. Między nimi narodziło się coś niezwykłego i trwało do czasu, gdy w równaniu jeden plus jeden stało się coś niematematycznego, bo wynik zamiast logicznego dwa zmienił się w trzy.

Komiksowe smaczki

Jako zatwardziały komiksiarz nie mogę nie zauważyć jednej specyficznej warstwy, w której Burns zakorzenił klasyczne komiksy romantyczne. Toć sam Marvel w połowie lat pięćdziesiątych z nałożonym restrykcyjnym aparatem cenzury połowę wyniku sprzedaży uzyskiwał dzięki ckliwym historyjkom. Nawet kreska Burnsa skręca w tych miejscach w stronę klasycznych komiksów. To, że Doug nie jest w stanie zdobyć wszystkich zeszytów klasycznego tytułu, może sugerować, że poszukiwane numery przepadły pod naporem masowej histerii.

Ostatnie spojrzenie jest w swojej złożoności bardzo plastyczne, bo gdy dojdzie się do rdzenia, jest proste, nostalgiczne, uczuciowe i zawierające wiele przemyśleń w stylu, ta historia mogłaby się potoczyć inaczej. W komiksie Burnsa złe decyzje mają oczy, w które można spojrzeć ostatni raz, a otwarte zakończenie tylko potęguje potężne wrażenie nostalgii.

Scenarzysta: Charles Burns

Ilustrator: Charles Burns

Tłumacz: Wojciech Góralczyk

Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Format: 216×282 mm

Liczba stron: 176

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Share This: