Thorgal. Między ziemią a światłem. Tom 13
Thorgal. Między ziemią a światłem to dokończenie cyklu zwanego Krainą QA lub Wśród fałszywych bogów, rozgrywanego w Ameryce Południowej. Główny wątek zostaje skonsumowany w poprzednim tomie, czyli Mieście zaginionego boga (więcej tu – klik) i niby zostaje tylko spakować się i wrócić do domu. Niby. Tematem przewodnim pozostaje jednak władza.
Co w artykule?
Władza jest jak…
Jest jak narkotyk i jest potężną siłą, zgodnie z tym, co śpiewała Anja Orthodox. Po tym, jak Varth zwany Ogotaiem ginie, po pozostawione lejce władzy szybko ktoś postanawia wyciągnąć rękę, a wystarczy tylko dobrze sterować młodym Jolanem, obwołanym Hurukanem, następcą Tanatloca. No niby jest jeszcze Thorgal, ale on od dawna nie przejawia zainteresowania niczym innym niż spokojnym życiem familijnym, choć nie jest i raczej nie będzie mu to nigdy dane. Dworskie knowania, podsuwanie dziecku lizaczka, zastawianie sideł i skazanie na okrutną śmierć. Wszystko po to, by stanąć na szczycie.
To zapewne nie pierwszy raz, jak wybawcy i bohaterowie zostają odsunięci, tak aby ktoś inny mógł wykorzystać nową sytuację. Najlepiej jest ich po cichu zlikwidować, śmierć w Paszczy Słońca jest okrutna, choć nie jest śmiercią głodową. W końcu jednak i tak ci, którzy zostali umieszczeni w grocie wychodzącej na południe wolą skoczyć w przepaść, co oznacza pewną śmierć, niż gotować się na pełnym słońcu. Mimo to ekipa nadal zyskuje na czasie, co przypomina mi klasyczne zagrania superłotrów, zabierających przeciwników do swojej tajemnej kryjówki, opowiadających cały plan, a w międzyczasie ci dobrzy mają chwilę, by się ogarnąć i w końcu bandytów powstrzymać. Wyjątkiem jest na pewno Kraven, który zabił Spider-Mana, ale i tak skończył źle.
Światło, dużo światła
W związku z dużym nasłonecznieniem Thorgal. Między ziemią a światłem to bardzo jasny tom, dużo pogodniejszy, niż mroczny Miasto zaginionego boga, mimo że to światło jest tu zabójcze. Van Hamme wspomina w dodatkach, że przeniesienie akcji na inny kontynent odbyło się na prośbę Rosińskiego, który chciał odpocząć od rysowania górzystych terenów. Zresztą całkiem rozumiem Arguna Drewnianą Nogę, że woli ciepły klimat i długie słoneczne popołudnia od deszczowych, krótkich dni. Choć wiem, że miał jeszcze przynajmniej dwa powody, aby zostać.
Różnice pokoleniowe. Świat się zmienia i dobrze. Scena okiełznania Jolana wypada brutalnie i niestosownie. Czy to tylko klaps, czy może aż tyle? Zwłaszcza że na goły tyłek, a chłopak pada w dość upokarzającej pozie. Syn Thorgala szybko zostaje utemperowany, ale po chwili wkracza śliczny wątek science fiction w postaci cudnego wzmacniacza przypominającego słuchawki. Z tego, co pamiętam, pojawi się jeszcze na którejś okładce.
Kriss znowu na wierzchu
Lud, który przybył z gwiazd, nie tylko rozwinięty jest technologicznie, ale włada jeszcze specjalnymi właściwościami psychicznymi. Tylko z jakiegoś powodu Thorgal nic nie potrafi, ale może rzeczywiście wtedy byłoby już tego za dużo. Na ścieżce Jolana pojawia się w tym miejscu Kriss de Valnor pokarana przez Ogotaia. Nie wiem, czy boicie się starości, ja już zwykłem mawiać, że jestem na drugim, finalnym okrążeniu, ale mając te 20 lat, to jednak nie była dla mnie zbyt miła perspektywa. Potrafię wyobrazić sobie, co czuła młodziutka i charakterna dziewczyna, mimo że dostała swoje złoto, to jednak została okrutnie oszukana.
No i pamiętam, że też za dzieciaka czułem się oszukany, że tak straszliwa kara została bardzo szybko odwołana, no ale niech będzie. Pewnie lepsza piękna Kriss, niż stara i brzydka, ale przyznam, że poczytałbym przygody jej „dojrzałej” wersji. Raczej jestem w mniejszości, ale byłby to doskonały odcinek Sagi. Aha, jak już tu jesteśmy. Thorgal. Między ziemią a światłem kończy się wypłynięciem w morze w stronę domu i to jest dokładnie ten sam moment, w którym zaczyna się Wendigo. Podsumowując, świetny tom i dobre domknięcie cyklu w klimacie rozważań o władzy i chciwości.
Więcej o kolekcji znajdziecie na stronie wydawnictwa Hachette. Prezentacja tego tomu w filmiku poniżej: