Ozon. Księga I – Ekologia w pulpowym wydaniu

„Ozon. Księga I” to najnowszy album Segury i Ortiza na naszym rynku. Po „Hombre” (więcej tu – klik) i „Morganie” (oraz tu – klik2) bardzo chętnie sięgam po ich komiksy, a mam jeszcze kilka do nadrobienia. Choćby „Burtona & Cyba”. Gatunkowo przenajróżniej, ale na stałym, wysokim poziomie artystycznym. Czasami w kolorze, ale najczęściej w czerni i bieli. I tak jest właśnie w tym przypadku.

Ozon. Księga I

Ilia Gorki, czyli Rusin

Głównym bohaterem „Ozonu” jest Ilia Gorki, zwany Rusinem. Modelowa postać komiksów Segury i Ortiza. Twardy, ociekający testosteronem, cyniczny i niestroniący od pięknych kobiet. Te do niego lgną, jeśli tylko jakaś ślicznotka pojawia się na horyzoncie, zaraz przykleja się do Ilii jak mucha do lepa, nawet jeśli jest to jego była żona. Tylko że nie jest ani twardym policjantem, ani postapokaliptycznym zabijaką. Wręcz przeciwnie. Stara się apokalipsie zapobiec jako agent specjalnej grupy akcji ekologicznej. Tak, tak. Dobrze słyszeliście.

Ozon. Księga I

„Ozon. Księga I” składa się z dwunastostronicowych epizodów, z czego jeden czy dwa są deko krótsze. Rusin bardzo ciekawie jest przez autorów wprowadzany, bo najpierw przedstawiana jest jego spluwa, a dopiero potem pojawia się sam Ilia. Przez pierwsze dwa epizody co chwilę się zastanawiałem, co tak bohaterowie gadają o dziurze ozonowej, aż w końcu zdałem sobie sprawę, że ten komiks nie nazywa się „Ozon” przez przypadek. Tu naprawdę chodzi o ekologię.

Ekologia w pulpowym wydaniu

Z tym że Ilia nijak nie przypomina „Zielonych”, jakich znamy. Nawet nie przypomina „Ostatniego pokolenia”. Nie chodzi ze sztandarami, nie blokuje dróg ani nie przykleja się do asfaltu. Właściwie można by powiedzieć, że „ekoterrorysta” do niego pasuje, choć nabiera innego znaczenia, bo dostajemy twardziela znanego na wzór „Rambo” albo innych filmów z Arnoldem Schwarzeneggerem czy Jean Claude’em Van Dammem.

Ozon. Księga I

Przez chwilę zastanawiałem się, czy Segura i Ortiz nie kpią sobie z tej całej proekologicznej otoczki. Rusin czasem pójdzie na jakąś ekologiczną prelekcję, ale zazwyczaj biega po różnych okolicach ze strzelbą o ogromnym rozrzucie albo przesiaduje w barach i pije wódkę. Infiltruje różne środowiska, czasem wysoko postawione, ale zazwyczaj dochodzi do rozwałki. I to szybko, bo czas na poszczególny epizod jest dość krótki. Zazwyczaj go starcza, ale czasem zdaje się, że zakończenie mogłoby wpaść ciut później. Strona czy dwie rozwiązałyby problem zbyt szybkiego domykania wątku.

Przekaz na serio i z przymrużeniem oka

No ale miejscami jest naprawdę trafnie i z niektórymi tekstami trudno dyskutować. „Powinno nam zależeć na tym świecie… o ile wiem, innego nie mamy” albo „Dla swoich dzieci chcę innego świata… świata czystszego od tego, który dostał mi się po rodzicach”. Wszystko się zgadza. I kiedy już zamierzam uwierzyć autorom i samemu Rusinowi, wtedy wpada epizod, w którym bohater gada z delfinami i obiecuje przekazać innym ludziom, że świat nie należy tylko do nich. No i ciut znowu nie wiem do końca, o co chodzi autorom.

Niemniej wiarygodnie, choć w bardzo przejaskrawiony sposób, wypadają poszczególne oślizgłe typy, z którymi walczy Gorka i jego grupa uderzeniowa. Jeśli ktoś w pomieszczeniu ubrany jest w najdroższe ubrania i ma sporą nadwagę, nie chybi odpowiedzialny jest za rozpatrywane zamieszanie. Spasł się, bo się dorobił. Najczęściej na krzywdzie innych albo żerując na słabszych, albo w efekcie ubocznym doprowadzając do lokalnej klęski żywiołowej.

Ozon. Księga I

Teksty, czy raczej docinki Rusina, czyta się bardzo dobrze. Uwielbiam tak budowany dowcip, mocno trafia to w moje poczucie humoru. Gdy ktoś nie wytrzymuje w towarzystwie i wpada w panikę, Rusin chłodno kwituje: „dziękuję za ostrzeżenie, a teraz zamknij ryj”. A w tym albumie podobnych tekstów jest dużo więcej, nie sposób było się nie uśmiechać.

Finał i oczekiwanie na ciąg dalszy

„Ozon. Księga I” kończy się bardzo dramatycznie. W ostatnim kadrze albumu znalazł się tylko wystrzał, wszystkie wnioski i spostrzeżenia padają już w ciszy. Z tym że to nie koniec. Na całość składać się będą dwa albumy, a druga księga trafi do czytelników w przyszłym roku. Aha, Lost in Time wydaje dzieła Segury i Ortiza w powiększonym formacie, mnie to cieszy, bo uwielbiam pulpę i czarno-białe ilustracje, ale fakt, że ten komiks wyglądałby świetnie nawet w formacie zeszytu A5. A może nawet trafiłby do szerszego grona. Niemniej dla mnie bomba i kolejna cegła na półce.

Scenarzysta: Antonio Segura

Ilustrator: Jose Ortiz

Tłumacz: Marta Duda-Gryc

Wydawca: Lost in Time

Seria: Ozon

Format: 240×320 mm

Liczba stron: 212

Oprawa: Twarda

Druk: cz.-b.

Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo

Share This: