Tymek i Mistrz. Pojedynek magów. Tom 2
Po krótkiej przerwie związanej z wakacjami, wdrażam się z powrotem w blogową rutynę . Nie każdy jednak może sobie pozwolić na odpoczynek, a mam tu na myśli przede wszystkim maga Psuja, który każdą wolną chwilę wykorzystuje na przygotowania do pokonania swojego odwiecznego wroga (i jego pomocnika też). Czy mu się w końcu uda? Jak się domyślacie, pewnie nie, ale jego starania są komiczne i dostarczają wielu uciech. „Tymek i Mistrz. Pojedynek magów” wjeżdża u mnie na długi weekend zwiastujący koniec wakacji.
Co w artykule?
Spotkanie z Tymkiem i Mistrzem
To kolejne wydanie dostarcza mnóstwo przyjemności, zwłaszcza że przygody Tymka i jego Mistrza czytam pierwszy raz. Ominęły mnie zarówno publikacje w magazynie „Komiksowo”, jak i edycja albumowa od Egmontu, a także zbiorcze wydania Kultury Gniewu w mniejszym formacie. Nowe zeszyty, mające około 50 stron (więcej tu – klik), ładnie wyglądają, dobrze leżą w rękach, a także pięknie prezentują się na półce. Treść, rzecz jasna, jest równie satysfakcjonująca. Trochę szkoda okładki z edycji Egmontu, bo ta z „Pojedynku magów” jest najlepsza ze wszystkich i pięknie nawiązuje do Lucky Luke’a, ale nowy front prezentuje się atrakcyjniej – przynajmniej z handlowego punktu widzenia.
Większość albumu oparta jest na dwustronicowych gagach, które można czytać oddzielnie, niczym krótkie historyjki czy dowcipy. Leśniak ze Skarżyckim stworzyli swój własny świat fantasy, ale nie zachowali przy tym powagi. Nawet parodia gatunku jest tutaj całkiem dobrym przedstawicielem tegoż. W jednym magicznym kociołku zostały wymieszane klasyczne składniki fantastycznej opowieści: długowieczny czarodziej i jego odwieczny wróg, młodzi adepci, wilkołaki, wampiry, król, któremu trzeba uratować królestwo lub córkę, a także gapiostwo, mało poważne podejście do tematu, wykorzystywanie dwuznaczności takich słów jak „urok”, świadomość bycia częścią opowieści, bezczelne powtarzanie słów po narratorze oraz wykorzystywanie komiksowych elementów, takich jak strzałki, do wyprowadzenia dowcipu.
Starcia i pojedynki: Kto wygra?
Główna część została spięta przez dwa dłuższe epizody, liczące po 4-5 plansz każdy. Na początku dochodzi do pojedynku, zgodnie z główną dewizą albumiku. Tutaj, co ciekawe, Psuj dochodzi do wniosku (i całkiem słusznie), że po tylu porażkach raczej nie ma sensu pojedynkować się z Mistrzem (w końcu to Mistrz, prawda) na magię, więc wyzywa odwiecznego przeciwnika na klasyczny pojedynek na broń białą. Nie można przecież być najlepszym we wszystkich dziedzinach (chyba że nazywasz się Leonardo Da Vinci). Jak tym razem udało się pokonać czarne charaktery? Zrządzeniem losu, w slapstickowym stylu.
Albumik wieńczy cudny epizod, który można przełożyć na czasy obecne. Nauka magii mistrzowskim torem jest długa i żmudna, a Tymek, jak wielu współczesnych młodych, szuka drogi na skróty i ułatwień. Skoro są takie możliwości, to czemu z nich nie skorzystać? Dochodzi do sprawdzenia Mistrza, który uczył się stuleciami, poprzez zestawienie go z magicznym lustrem działającym jak internet czy sztuczna inteligencja. Wynik jest oczywisty – z szybkimi algorytmami nikt nie ma szans. Jednak młody adept szybko orientuje się, że w ten sposób zniszczy zarówno swojego nauczyciela, jak i opowieść, ryzykując nieszczęściami na następne siedem lat.
Magiczna sztuczka na zakończenie
Jako bonus, na ostatniej stronie znajduje się sprytna magiczna sztuczka, do której nie potrzeba mieć zbyt dużych umiejętności. Ba! Nawet nie trzeba mieć smykałki do eliksirów. W prosty sposób można zabawić towarzystwo w zwykłej sztuce liczenia do dziesięciu. Do edukacyjnej wartości komiksu trzeba dodać, że Tymek z Mistrzem nie zawsze uciekają się do magii, aby wyjść cało z kłopotliwej sytuacji. Czasem zwyczajnie szukają pozytywnych aspektów trudnej sprawy. Choćby gdy maluchowi wyrosła broda – po co szpikować go zaklęciami, skoro można upleść urocze warkoczyki.
Kreska Leśniaka delikatnie ewoluuje i nabiera wyrazistości, ale albumik jest spójny graficznie. Moim ulubieńcem serii jest oczywiście bystry Tymek, choć z deka nieogarniętego Mistrza też nie da się nie lubić. Sercem jestem zazwyczaj z czarnymi charakterami, ale cóż… W przypadku Psuja wyraźnie widać, że marnotrawi czas na plany, które i tak nie wypalą, zamiast wyjechać na wakacje, ugotować kolację czy wyleczyć Popsuja z seplenienia. Ech, co stracone, odzyskać się już nie da, ale czasem da się naprawić błędy, bo los daje możliwości. Zainteresowanie serią nie słabnie, a jak widać, nadal są tacy, którzy nie znają „Tymka i Mistrza” – z nowej edycji wyniosą najwięcej.
Scenarzysta: Rafał Skarżycki
Ilustrator: Tomasz Lew Leśniak
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Seria: Tymek i Mistrz
Format: 165×230 mm
Liczba stron: 52
Oprawa: twarda
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo