Contrapaso. Dzieci innych – dziennikarski thriller na dwa głosy
Tak, w reporterskim skrócie? Contrapaso. Dzieci innych to dziennikarski thriller osadzony w realiach Madrytu tkwiącego pod obcasem faszystowskiego reżimu. Brzmi dobrze? To zakładaj prochowiec, pora wybiec w noc, sprawa zabójstwa nie może czekać.
Co w artykule?
Reporterzy. Młody… i trochę starszy
Bohaterem komiksu Teresy Valero jest León Lenoir, młody reporter, który zaczyna pracę w redakcji madryckiego dziennika La Capital. Chłopak ląduje pod skrzydła starego wiarusa, prowadzącego rubrykę kryminalną od lat. Emilio Sanz chce poznać prawdę i ją opisać, ale nie jest mu to dane z kilku powodów. Sprawy morderstw nie rozwiązuje się błyskawicznie, a by stworzyć iluzję bezpieczeństwa i szczęśliwego narodu, władze chcą winnych. I to już. Trudno więc napisać na ramach gazety, że ludność jest okłamywana, morderca, czy mordercy są nadal na wolności, a na śmierć skazano niewinnych. Tymczasem znajdowane jest kolejne ciało, ale czy tę sprawę da się połączyć z pozostałymi?
Pozostałe części intrygi
Ważnym elementem całej układanki jest klinika psychiatryczna Puerta De Hierro, którą prowadzi doktor Sarobe, używający dość wątpliwych praktyk. Na terenie ośrodka pacjentki noszą białe, lekko uśmiechnięte maski, co ma stwarzać pozory anonimowości, a jednak bardziej mrozi krew. Nawet gdybym był zdrowy, to po tygodniu w takiej masce bym zwariował.
Tuż obok biura redakcji dziennika, znajduje się siedziba czasopisma dla kobiet Mujer de Verdad, w którym jako ilustratorka pracuje Paloma, kuzynka Leóna. Wątek ich relacji jest prowadzony równie pieczołowicie co główny i powolutku się rozjaśnia. Powiem tylko tyle, że Targaryenowie byliby dumni.
Madryt w roku 1956
Wiecie już mniej więcej, o czym jest Contrapasso. Dzieci innych to teraz trochę o moich wrażeniach z lektury. Nie znam zbytnio historii Hiszpanii, kraj ten kojarzy mi się ciepło, ale zaraz po otworzeniu komiksu Valero widać, że w 1956 roku nie było tam wesoło. Stalowo-brunatna kolorystyka przywodzi mi na myśl komiksy Enki Bilala, który przecież też pisał o Hiszpanii (zajrzyjcie tu – kik). Odwzorowywanie szczegółów miasta z ubiegłej epoki robi wrażenie, wątpię aby autorka pamiętała Madryt taki, jaki widać w komiksie, bo urodziła się w 1969 roku, ale ślady ponurej metropolii widać pewnie do dzisiaj. Trzeba pewnie tylko wiedzieć gdzie patrzeć.
Świadomy twórca komiksów
Contrapaso. Dzieci innych czyta się dość wolno, sporo stron jest przeładowanych tekstem. Autorce zajmuje poskładanie wszystkiego w całość, ale nie żałuje też miejsca na nieme plansze, które przyciągają wzrok i opóźniają dotarcie do finału. Czuć, że Valero pracowała jako storyboardzistka (jest takie słowo?), świadomie rozmieszcza kadry, wyprowadza perspektywę, prowadzi narrację ilustracjami i robi te wszystkie komiksowe fiku-miku, dzięki którym w głowie czytelnika odtwarza się film.
Nieco drażnią mnie te zbyt słodkie uśmieszki przerysowane z filmów Disneya oraz przypominający rozmazany brud kilkudniowy zarost Leóna. Nadal jest na co popatrzeć, a wydawca serwuje Contrapaso. Dzieci innych w powiększonym rozmiarze. Jakiś czas temu zauważyłem, jakie wrażenie robią na mnie pionowe kadry, zwłaszcza te, wystrzeliwujące, gdy się ich nie spodziewam (czyli po wielu planszach z narracją od lewej do prawej). Na 29 stronie aż czuć ruch na korytarzu w szpitalu San Carlos, a przy okazji można się porządnie po nim rozejrzeć.
Rozbawiła mnie mocno sekwencja umieszczona w jednej ze scen początkowych, gdy León wraca do domu rodzinnego, a rozanielona gosposia rzuca, że „wuj oszaleje z radości”. Kamienna twarz wojskowego znajdująca się w kadrze obok mówi jednak co innego.
To ciasto ma jeszcze słodziutką polewę, która nie jest może istotna z punktu widzenia fabuły, ale daje sporo radości, gdy się ją dostrzeże. Kuzynka Leóna jest ilustratorką i przemyca w kilku miejscach swój talent. Komiks w komiksie na stronie 59 jest cudny, stworzony w innej technice niż reszta, a ubrudzone tuszem palce dodają planszy smaczku. Szkoda, że Paloma przejmuje dowodzenie tylko na jednej stronie i w kilku mniejszych rysuneczkach przemyconych tu i tam, ale jak rozumiem, Valero nie chciała przedobrzyć. Nadal, komiksowa incepcja, dla mnie bardzo na tak, z tym że Contrapaso to przecież nie komiks o tworzeniu komiksów, a kryminał.
Śpiew na dwa głosy
Autorka wyjaśnia tytuł, mówiąc, że jest to „technika kompozytorska polegająca na zestawieniu minimum dwóch linii melodycznych według określonych zasad muzyki” i rzeczywiście. Śpiewu na dwa głosy jest tu sporo. Jest para detektywów (młody i… doświadczony), jest trochę polityki (krzyżują się spojrzenia republikanów i falangistów), reporter konfrontuje się z ilustratorką, ale przede wszystkim fabuła idzie w parze z ilustracjami.
Na koniec, przyznam, że Contrapaso. Dzieci innych nieco mnie wymęczył, po kilkudziesięciu stronach cofnąłem się do początku. Nie wiem, czy to przez to, że nie miałem zbytniej ochoty na kryminał, czy przez zbyt dobre oddanie atmosfery ponurego miasta, ale i tak nadal jest to dobra lektura. Aha, w polskim wydaniu z podtytułu zniknęła jedynka. Być może doczekamy się ciągu dalszego, mimo że dowiadujemy się wszystkiego, czego się mieliśmy dowiedzieć, pewne sprawy nadal pozostają nierozwiązane.
Scenarzysta: Teresa Valero
Ilustrator: Teresa Valero
Tłumacz: Jakub Syty
Wydawnictwo: Lost in Time
Format: 240×320 mm
Liczba stron: 152
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor