Nightwing. Bitwa o serce Blüdhaven. Tom 2
Z przyjemnością usiadłem do kontynuacji Nightwinga pisanego przez Toma Taylora. Po bardzo przyjemnym Skoku w światło (więcej tu – klik) wjeżdża Nightwing. Bitwa o serce Blüdhaven niesiony na tej samej fali frajdy, luzu, miłości do kalesoniarzy i geekowskiego zacięcia. Super, że Egmont zdecydował się na podwójną objętość, ale nie obraziłbym się, gdyby następne tomy wychodziły szybciej.
Umarł król, niech żyje król
Nightwing. Bitwa o serce Blüdhaven zawiera dwa story arci, pierwszy to ten tytułowy, a drugi bezpośrednio z niego wynikający zatytułowany Wakat. Główny, kryminalny wątek walki o miasto przecięty jest przez kilka przerywników. W Nightwing 2022 Annual #1 oprócz bliższego przyjrzenia się postaci Heartlessa i pchnięciu przy okazji akcji do przodu pojawiają się shorciaki ze snem psa o trzech łapkach, którym opiekuje się Dick Grayson oraz treningiem z Supermanem. Poważne treści rozładowywane są w Nightwing #98, w którym do głównego bohatera przylepia się chochlik z piątego wymiaru, zmieniając na chwilę nastrój na chumorystyczny.
Reszta komiksu to taki Daredevil, tylko w innej skórce i nie jest to zarzut, tylko mimo chodna rekomendacja, która zapewne działa w obie strony. Czytając ten komiks, wielokrotnie widziałem w wyobraźni Diabła z Hell’s Kitchen, z bardzo podobnymi pałkami, toczącego tożsamą walką z Kingpinem, ogromnym gościem trzęsącym światkiem przestępczym i władającym zza kurtyny miastem. Na dodatek Bruno Redondo często zrzuca Nightwinga z dachu i wykonuje czasem millerowskie szybkie sekwencje pokazujące ruch postaci w obrębie jednego kadru.
Serce miasta
Warto zauważyć, że poszczególne story arci różnią się co do tempa. Bitwa o serce Blüdhaven jest dynamiczna, rozpędzona, z ogromną siłą zostaje zerwana kurtyna zakrywająca korupcję sięgającą nawet najwyższego policyjnego stanowiska. Szczytem jest auto z impetem wjeżdżające spoza kadru w Blockbustera (tak w tym uniwersum nazywa się Kingpin), z sekwencją tak mocną, że aż urywa twarz. Wakat rozegrany jest dużo spokojniej, scenariusz przypomina turowe przesuwanie postaci po planszy, które nie dopuścić ma do objęcia wolnego stanowiska po przestępczym królu.
Z wielką ciekawością obserwuje się bohatera na różnych płaszczyznach, bo oprócz tego, że Nightwing czuwa nad miastem, Dick Grayson działa charytatywnie i tworzy azyl dla potrzebujących, ale ma też prywatne życie, które lekko zachodzi na działalność superbohaterską. Albo inaczej. Uzupełnia się, bo relację z Barbarą Gordon, zwaną jako Oracle, albo Batgirl obserwować można zarówno przy wsparciu w działaniach w terenie, jak i na płaszczyźnie prywatnej, coraz bardziej skłaniającej się w stronę romantycznej zażyłości.
Nie jest to nic nowego, w komiksach o kalesoniarzach pojawia się od dawna, dzięki temu postacie obdarzone krystalicznym charakterem, poświęcające się dla innych pokazywane są od ludzkiej strony, przeżywają swoje uniesienia i rozczarowania. A zwyczajnie z Nightwinga i Oracle śliczna para, ich wątek jest czarujący, a zahacza jeszcze o jedną kwestię, rozpatrywaną od wielu lat na kartkach komiksów o superbohaterach, a tyczy się tajemnej tożsamości.
W obronie bliskich
I tu Tom Taylor zagrywa totalnie obezwładniająco. No, bo wiecie. Maska Nightwinga to jednak nie zakrywa zbyt dużo, mniej więcej tyle, co okulary przeciwsłoneczne, więc roześmiałem się w głos, gdy zobaczyłem, że Blockbuster był zaskoczony, iż pod maską kryje się Dick Grayson (akurat go zna). Bohater znowu zareagował z klasyczną paniką i był skłonny pozrywać wszystkie znajomości, byle by, tylko komuś nie zagrażało niebezpieczeństwo. Bardzo ładnie to scenarzysta wyśmiał, wkładając zgrabne słowa w ładne ustka Barbary. Za to sytuacja kończy się klasycznie jak na ten gatunek. Człowiek, który poznaje tajemną tożsamość bohatera, żegna się z życiem przed końcem rozdziału.
Takich ślicznych smaczków nawiązujących do wieloletniej spuścizny Nightwinga jest więcej. Sceny z przeszłości realizowane są w stylu naśladującym dawny proces technologiczny z nakładaniem koloru kropeczkami. Przekleństwa, które padają w stronę Blockbustera, zasłaniane są logiem nawiązującym do organizacji, która swego czasu cenzurowała amerykańskie komiksy, następuje przegląd dotychczasowej garderoby postaci i pojawia się nawiązanie do pewnego znanego kadru z plaskaczem, choć to tym razem Batman dostaje w pysk.
Nightwing. Bitwa o serce Blüdhaven to w dalszym ciągu świetny i wartki komiks w nurcie superbohaterskim, pojawiają się też inni, ale tylko z raz nie wiedziałem zupełnie, o co chodzi (Grayson zresztą też nie). W ostatnim kadrze zaprezentowani zostali Tytani, należy więc spodziewać się zespołowych działań w kontynuacji (trochę szkoda, bo ja wolę jednak kameralność). Przyczepiłbym się tylko do nierealistycznej sceny przebicia betonowej bariery na drodze szybkiego ruchu, nie do wykonania nawet przy bezpośrednim uderzeniu, a co dopiero spod kąta, no ale w tym komiksie pojawia się postać, która lata i strzela z oczu laserami, także albo to łykasz, albo płaczesz po kątach. Dla mnie złoto, najlepsze superhero, jakie czytałem w ostatnim czasie (ale fakt, że Daredevila nie miałem dawno w łapkach).
Scenarzysta: Tom Taylor, Jay Kristoff, D.D. Pacat
Ilustrator: Bruno Redondo, Geraldo Borges, Eduardo Pansica, Daniele Di Nicuolo, Inaki Miranda, Scott McDaniel, Rick Leonardi, Eddy Barrows, Javier Fernandez, Mike Janin
Tusz: Caio Filipe, Wade Von Grawbadger, Julio Ferreria, Karl Story, Eber Ferreira, Joe Prado, Rick Leonardi
Kolory: Adriano Lucas
Okładka albumu: Bruno Redondo
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawnictwo: Egmont
Seria: Nightwing
Format: 167×255 mm
Liczba stron: 300
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo