Thorgal. Barbarzyńca. Tom 27

Po krótkiej przerwie wracam do dalszej lektury serii u Synu Gwiazd – po raz pierwszy w życiu w sposób chronologiczny i kompletny. Sporą część albumów przeczytam po raz pierwszy, w tym „Thorgal. Barbarzyńca”, który jest bezpośrednią kontynuacją „Królestwa pod piaskiem” (więcej tu – klik).

Thorgal. Barbarzyńca

Powrót do domu czy dalsza tułaczka?

Aaricia zatęskniła za północą – według zasady: gdy robi się za gorąco, lepszy już nawet mróz. A tak serio, po prostu woli wrócić do domu, niż ciągle się włóczyć – i doskonale to rozumiem. Van Hamme wykorzystał przerwę między tomami, wyrzucając część akcji na „w międzyczasie”. Po przymusowym postoju i spaleniu łodzi rodzina Thorgala wraz z jedynymi ocalałymi członkami innej ekspedycji Ludu Gwiazd trafia do niewoli. Cesarstwo, wzorowane na Bizancjum (czyli niby nadal rzymskie, ale grekojęzyczne i ze stolicą w Konstantynopolu), wchłania półżywych bohaterów. Choć możliwe, że tylko na chwilę – Thorgal ma bowiem wkrótce stać się żywą tarczą.

To zupełnie nowa przygoda, ale Van Hamme ponownie wykorzystuje motyw, w którym zagrożenie dla rodziny Thorgala uruchamia w nim tryb berserkera. A wtedy zrobi wszystko, by ocalić swoich bliskich – i to jest spoko. Od zawsze przyjemnie obserwuje mi się Aegirsona, który w szale bólu i wściekłości rozrzuca przeciwników po całej okolicy, niezależnie od tego, jak twardzi by nie byli. Bo determinacja zwyczajnie zwycięża.

Thorgal. Barbarzyńca

Echo Łuczników

Scenariusz tomu „Thorgal. Barbarzyńca” przywołuje skojarzenia z „Łucznikami”. Aegirson ponownie będzie musiał udowodnić, jak rewelacyjnym jest strzelcem. Tym razem turniej odbywa się w parach, a Syn Gwiazd znów trafia na utalentowanego, lecz do cna zepsutego partnera – młodego księcia, który chętnie posłałby mu strzałę prosto w brzuch… albo i w plecy. Przy nim Kriss de Valnor wydaje się niemal niegroźna, choć nie raz udowodniła, że jej pazurki potrafią być naprawdę ostre.

W pewnym sensie odtworzona została scena z „Czarnej Galery”. Władca, który nie żałuje sobie wina, zabiera na pokład swojego statku ‘gepardzicę’. W tej roli – choć w całkiem dobrze uszytym kostiumie – niestety występuje Ilenia, co doprowadza jej brata Tiago do szału. Nie podoba mi się, jak Van Hamme potraktował to rodzeństwo. Może po prostu nie miał na nich pomysłu? A jak pewnie wiecie, wśród postaci drugoplanowych trup w tej serii ściele się wyjątkowo gęsto.

Thorgal. Barbarzyńca

Kto tu jest barbarzyńcą?

Świetna – zwłaszcza pod względem kolorystyki – okładka skrywa brutalne i przewrotne rozważania: kto tak naprawdę jest tutaj największym barbarzyńcą? W dialogach komiksu ta etykieta zostaje przypięta Thorgalowi, który jako przykładny niewolnik ma wkrótce zginąć. Tymczasem to właśnie tzw. cywilizowani obywatele Cesarstwa zachowują się jak dzikusy. Ich prawa są okrutne, a niewolnicy traktowani są jak zwierzęta. Polowania na wpółzagłodzonych więźniów to dla nich norma, nikogo nie dziwią – wręcz przeciwnie, uważane są za świetny sposób na świętowanie pełnoletności.

Najbardziej w pamięć zapada sposób, w jaki Thorgal wygrywa konkurs strzału na najdalszą odległość. Gdy wydaje się, że dalej po prostu nie da się strzelić i trzeba pogodzić się z porażką, Aegirsson chwyta swój wygięty łuk i niezwykłą postawą strzelecką zdaje się krzyknąć: ’To pa tera!’ Wynik, który osiąga, jest już nie do pobicia – jego strzała ląduje w morzu, a Thorgal wygrywa. Przynajmniej tę turę, bo nawet zwycięstwo nie gwarantuje wolności. W Cesarstwie pojęcie nagrody za wygraną jest rozumiane dość… osobliwie.

Thorgal. Barbarzyńca

„Thorgal. Barbarzyńca” kończy się paskudnym cliffhangerem – a nawet kilkoma. Ponieważ ten tom jest na rynku już ponad 20 lat, pozwolę sobie na spoilery. Rodzina Aegirssona zostaje przewieziona w głąb kontynentu, by upewnić się, że Syn Gwiazd będzie zainteresowany wygraną w turnieju, a sam bohater… ginie. I to szczerze mówiąc, nie wiem już który raz. Ciekawy sposób na zakończenie tomu – Thorgal będzie leżał bez ruchu aż do następnego odcinka.

Podsumowanie – autoplagiat, ale jaki dobry!

Uwielbiam „Łuczników” – to jeden z moich ulubionych tomów. Dlatego trudno mi być całkowicie rozczarowanym tym specyficznym autoplagiatem, jakim jest „Thorgal. Barbarzyńca”. Łuk, strzały i szkoła charakteru – to czysta rozrywka i niesamowite widowisko.

Scenarzysta: Jean Van Hamme

Ilustrator: Grzegorz Rosiński

Kolory: Graza

Wydawnictwo: Egmont

Seria: Thorgal

Format: 223×295 mm

Liczba stron: 48

Oprawa: Twarda

Papier: kredowy

Druk: kolor

Share This: