Thorgal. Oczy Tanatloca
Thorgal. Oczy Tanatloca to bezpośrednia kontynuacja Krainy QA (więcej tu – klik), a więc przygód Aegirssonów za wielką wodą. Akcja rozgrywana jest klasyczną przeplatanką. Thorgal, z Aaricią, Tjallem i groźną Kriss de Valnor przedzierają się przez dżunglę celem dotarcia do miasta złego boga Ogotaia. Gwarantem misji jest dwójka zakładników, Jolan i Argun Drewniana Noga, przetrzymywana w skalnym mieście.
Co w artykule?
Oczy, które widzą
Okładka od razu przykuwa uwagę, w centrum znalazły się tytułowe oczy, jak się dobrze przyjrzeć, to widać, że jest z nimi coś nie tak, źrenice są podwójne, mają dodatkową obwódkę. Po chwili można dostrzec, że w cieniu leży wygięty w agonii Thorgal, a przy nim jego Aaricia. Resztę ilustracji wypełnia restrospektywnie tłum postaci drugoplanowych, znanych z poprzednich tomów. Mawia się, że w chwili śmierci przed oczami przelatują wszystkie wydarzenia z życia. Zatem czy główny bohater umrze w tym tomie? Hmmm, no cóż, nawet jeśli tak, nie będzie to jego pierwsza śmierć i zapewne nie ostatnia. Szlak tej postaci naznaczony jest umieraniem widzianym z różnych punktów widzenia.
Podczas gdy w dżungli trwa wyprawa, to w mieście emocje sięgają gwiazd. No, bo umówmy się. Grupa, w której znaleźć można doskonałych łuczników, awanturników umiejących dać sobie radę zarówno z krótką, jak i długą bronią, a także wikińska księżniczka, poradzi sobie z każdym niebezpieczeństwem. Natomiast przed Jolanem zostają otwarte drzwi, które kilka tomów wcześniej brutalnie zostały zatrzaśnięte przed Thorgalem. Drzwi, za którymi znajduje się jego rodowód, wiedza skąd pochodzi i jakie specjalne umiejętności czekają, aby je odkryć. W skrócie dowiedzieć się można, że fabuła oparta została o cztery pokolenia jednej rodziny, do najważniejszego spotkania dochodzi między pradziadkiem i prawnukiem. I chyba tak po prostu jest, że czasem musi dużo czasu upłynąć, zanim na łonie rodziny dojdzie do przełomowego wydarzenia.
Ilustracyjne eldorado
Ilustracyjnie Rosiński znowu rozpościera pełen wachlarz pod względem scenografii i klimatu. Od parnej pustyni, po wilgotną dżunglę. Od przestrzennych mieszkań, po zanurzone w mroku ognisko. Od spokojnego patrzenia w gwiazdy, po dynamiczny, przeprowadzony o zmierzchu desant. Jeśli spodobały się wam poprzednio dziwne sterowce, to i teraz znajdziecie coś dla siebie. Emocjami napakowane są szczególnie dwa kadry. Ten, na którym Jolan został obwołany Hurakanem, a spada to na niego niczym przedwczesne jarzmo, w połączeniu z całą uzyskaną wiedzą, jest to zwyczajnie za dużo, jak na takiego dzieciaka. No i jest jeszcze interpretacja ilustracji z okładki wykonana w mniej malarskim stylu, ale z realistycznym rozmachem znanym z komiksu.
Aha, no pewnie, gdybym nie był na drugim finalnym okrążeniu, a miał z powrotem te naście lat to więcej uwagi poświęciłbym scenie z nagą Kriss de Valnor, rozegraną przy wodospadzie. Bardzo romantyczne miejsce. Sam na sam z Tjallem Porywczym, choć w tym przypadku chyba bardziej Wstydliwym. Możliwe, że nic z tego by się nie wydarzyło, gdyby ta doskonała łuczniczka nie widziała w tym swojego interesu i gdyby Thorgal był bardziej dysponowany. Niemniej drużyna rozeszła się w dwie strony, przynajmniej na trochę, a na relację Tjalla i Thorgala został rzucony cień, który widoczny będzie do końca. Choć ja chyba chłopakowi nie miałbym za złe wyboru, jakiego dokonał.
I jeszcze świetny dodatek!
Dokończenie tej historii już z następną przesyłką dla prenumeratorów i już nie mogę się doczekać. Miasto zaginionego boga to jeden z moich ulubionych tomów, napakowany emocjami. Warto zwrócić jeszcze uwagę na dodatki, bo tym razem oprócz zwyczajowych ciekawostek, został przedrukowany czterostronicowy komiks będący parodią, czy pastiszem serii. Zobaczyć można Thorgala w okularach i wbitego w smoking, choć dalej można doznać jeszcze większego szoku, gdy wsiada do starego Citroena z Aaricią i zdejmuje perukę. Zabawne, zadziorne (bo mowa o podwyżkach wynagrodzenia), bez wpływu na właściwą serię, ale jako ciekawostka, jak najbardziej godne uwagi. Jeżeli ktoś czuje, że relacja Aegirssonów wyszła Van Hamme’owi zbyt cukierkowo, to tu na bank złapie ze scenarzystą kontakt.
Więcej o kolekcji znajdziecie na stronie wydawnictwa Hachette. Prezentacja tego tomu w filmiku poniżej: