Tokyo Ghost. Najlepszy cyberpunk w 2020 roku?
Może i dobrze, że przeczytałem Tokyo Ghost kilka tygodni po jego wydaniu, które zbiegło się z premierą pewnej cyberpunkowej gry wideo. Kiedy kurz po aferze z zabugowanym Cyberpunkiem 2077 opadł, a zachwyty nad komiksem od Non Stop Comics lekko ucichły, mogę na chłodno podejść do oceny dzieła Ricka Remendera. Czy w przeciwieństwie do obecnej wersji gry popularnych REDów, TokyoGhost nie ma wad i jest tym lepszym ostatnimi czasy tworem z tego nurtu fantastyki?
Cyberpunk to podgatunek fantastyki naukowej powstały w latach 80-tych XX w., który uwiązany jest nieco schematami i ramami wytyczonymi przez niezaprzeczalnego króla tego odłamu , czyli Łowcę Androidów oraz paradoksalnie tym, że wizja świata, w którym człowiek, życie i przyroda ustąpiły miejsca technologii, korporacjom i wszechobecnemu zepsuciu, jest najbliższa temu, co już w pewnym sensie dzieje się za oknem. Tokyo Ghost przedstawia losy bohaterów w niedalekiej przyszłości, gdzie środowisko jest śmiertelnie zanieczyszczone, a zepsuci ludzie uzależnieni są od technologii i łaski sterującej nimi korporacji. Na jej usługach jest Debbie i Led, dwójka policjantów, którzy muszą zinfiltrować tętniące życiem, zielone państwo Tokyo.
Scenariusz całej opowieści jest naprawdę fajny, co jeszcze bardziej możemy docenić dzięki dodanemu w tym bogatym wydaniu fragmentowi oryginalnego scenariusza Ricka Remendera. Głównym problemem są tutaj bohaterowie i dialogi. Nie byłem w stanie zaangażować się emocjonalnie w poczynania żadnej z postaci. Nie czułem chemii między dwójką zakochanych rzekomo bez pamięci kochanków, o których miłości Remender nie daje nam zapomnieć. Problem w tym, że chciałbym to poczuć sam, a nie mieć wbijane siłą do głowy na początku co drugiego zeszytu. Męczyły również kwestie przeładowane bluzgami i ordynarne sceny. Podczas wymyślania naprawdę barwnego świata, rzeczą, o której zapomniał ten uznany scenarzysta, była z pewnością subtelność. Chciałbym oddać Remenderowi to, że jest naprawdę bystrym obserwatorem otaczających nas realiów i o ile z większością poglądów, które tu przemyca, się zgadzam, tak zwyczajnie ludzie w taki sposób nie rozmawiają, a czarno-białe i nachalne komentowanie rzeczywistości skutecznie wybijało mnie niestety z lektury.
Za rysunki odpowiada doskonale wszystkim znany Sean Murphy, którego prace są tak samo piękne, jak charakterystyczne, dlatego na pewno nie każdemu podejdą. Ciężko pomylić ten kanciasty styl i o ile warstwa wizualna bardzo mi się podobała, a ilość detali i przepiękne szerokie kadry wprawiały w osłupienie, tak dość podobne do siebie i trochę karykaturalne twarze nie do końca przypadły mi do gustu. Rewelacyjne są tu za to designy pojazdów i stroje bohaterów!
Mimo wszystkich cyberpunkowych bolączek i paru unikalnych problemów Tokyo Ghost jest wciąż bardzo wartościową pozycją i jedną z fajniejszych rzeczy, jakie spotkały polski rynek komiksowy pod koniec zeszłego roku. Znajdziemy tu świetną, pełną kontrastów historię o (współ)uzależnieniu, niebezpieczeństwie społecznej znieczulicy i tej złej stronie technologii. To jednocześnie apel o większą uwagę w kwestii ochrony środowiska, ale i przestroga co się może stać, gdy na rzecz wygody przestaniemy o nie dbać. W dodatku to kapitalne wydanie robi robotę, mimo że nie mieści mi się w domu na żadnym regale!
Bardzo dziękuję wydawnictwu Non Stop Comics za przesłanie egzemplarza do recenzji.
Informacje techniczne ze strony wydawcy:
Tytuł oryginału: | Tokyo Ghost |
Tłumaczenie: | Paweł Bulski |
Ilustrator: | Sean Gordon Murphy |
Liczba stron: | 288 |
Format: | 203 × 305 mm |
Oprawa: | twarda |
Data wydania: | 23 listopada 2020 |
Wydanie: | I |
ISBN: | 978-83-66512-34-4 |