Łupieżcy imperiów – spójrz w puste oczodoły śmierci
Dufaux znam jako autora komiksów z gatunku dark fantasy, bo napisał Skargę utraconych ziem (której pierwszy cykl ilustrował Grzegorz Rosiński, więcej tu – klik). Łupieżcy imperiów to opowieść w innym stylu, bo wątki mistyczne mieszają się tu z historycznymi wydarzeniami. Nadal jednak jest ciężko, mrocznie i dołująco.
XIX-wieczna Francja
Akcja komiksu zaczyna się w lipcu 1870. Drogę z Wersalu przemierza konno postać, której nikt z mieszkańców nie zauważa, ale za to każdy czuje jej obecność i słyszy tętent koni. Te odgłosy to zapowiedź wojny między Prusami, a Francją. Ubrany po królewsku ponury żniwiarz już się do niej przygotowuje. Właśnie zmierza do samotnego drzewa, pod którym czeka na niego dziewczyna, która zawarła z nim pakt.
W tym samym czasie do ośrodka madame Froidecoeur przyjeżdża młodzieniec o dość fikuśnym nazwisku d’Assas. Młody mężczyzna nie przekracza jeszcze bramy, a już wzbudza zainteresowanie dwóch panien, które targać będą jego sercem (i lędźwiami w sumie też) aż do samego końca komiksu. Ośrodek ma swojego tajemniczego mieszkańca. W pokoju o numerze 27, do którego dostęp ma tylko właścicielka ośrodka mieszka ruda dziewczyna, którą mogliśmy poznać na samym początku. Zresztą o Nicolasie też nie wszystko wiadomo, jak choćby to, skąd na jego boku znalazło się znamię w kształcie litery V. Blizna, jak to się później okarze związana jest z tajemną, tytułową organizacją.
Historyczna cegła
Łupieżcy imperiów to wydanie zbiorcze, co oznacza, że w grubej oprawie znalazła się cała, siedmioczęściowa seria. No i świetnie, bo można od razu zapoznać się z całością, ale 352 strony zamrażają czytelnika na dłuższą chwilę, zazdrośnie nie dopuszczając innych przyjemności. Komiks Dufauxa z równą siłą mnie przyciągał jak i odpychał, mimo że zawarte tu treści są angażujące, to jednak wnioski, które płyną spod spodu są brzydkie i wywołują odruch zwrotny.
Rozkręcanie akcji w kolejnych rozdziałach
Łupieżcy imperiów bardzo sprytnie rozpoczynają się gdzieś na przedmieściu. Chytrze, bo to wcale nie oznacza, że akcja komiksu dzieje się z dala od głównych wydarzeń. Wręcz przeciwnie. Wiele aspektów fabuły ma tu znaczenie symboliczne, które trzeba zważyć w myślach i przypisać mu znaczenie. Już po kilku stronach w ośrodku, w którym przebywa Nicolas d’Assas zaczynają się dziać dziwne i okropne rzeczy. Dochodzi do samobójstwa wywołanego przez pożądanie i odrzucony afekt. A wcześniej jeszcze ginie Klopz, jeden z nauczycieli w ośrodku, któremu szczury wyjadają oczy, a do skóry zostaje przyszyty order.
Historia zaczyna zataczać co raz szersze kręgi, ale odbywa się to bez wyraźnego przeskoku. Dramaturgia utrzymuje się od początku, aż do samego końca komiksu, trzymając czytelnika w ciągłym niepokoju. Najpierw do ośrodka przybywa mały prusacki zwiad, z zamiarem zatrzymania się na kilka dni. Dowódca pruski trafia do pokoju 27, ale już z niego nie wyjdzie. Za to madame Froidecoeur wypija zatrutą herbatę i traci rozum, szukając utraconych pieniędzy. Ważnym elementem wydarzeń staje się czerwony pierścionek z literą N i trupią czaszką, napędzającym fabułę. W związku z jego zaginięciem akcja przenosi się do Paryża, gdzie jesteśmy świadkami głównych przemian w kraju, negocjacji z Prusami, referendum i upadku rządu.
Gorzka porażka i okropny moment w historii Francji
Dufuaux wyraźnie prowadzi wątki i nie stroni od wplatania prawdziwych wydarzeń, ale nie należy mylić Łupieżców z komiksem historycznym. Przynajmniej nie z punktu widzenia prezentowanych kolei losu. Na pierwszym planie pojawiają się postacie, których nazwiska nie zostały spisane w żadnej kronice. Z drugiej strony miano Napoleona III nie zostaje wspomniane na kartkach komiksu, choć w pewnym momencie, ponury szkielet przypina do kapelusza ozdobę z literą N.
Wiele wątków robi ogromne wrażenie i daje dużo myślenia, jak choćby opętani przez specyficzną chorobę mieszkańcy ośrodka dla psychicznie chorych, którzy z głodu zjadają koty i sami się nimi stają pełniąc na przemian funkcje kota, który gryzie i kota, który śpiewa. Nie trudno odczytać to jako desperackie zachowanie w akcie głodu wywołanego przez wojnę, ale można pójść nawet dalej. Elementy fabuły wręcz krzyczą z prośbą o interpretację. Zaczynając od szczurów pozamykanych w klatkach, aż po martwe dziecko noszone w zawiniątku.
Na koniec trochę o warstwie graficznej, Martin Jamar zrobił świetną robotę przede wszystkim nie odwracając uwagi od fabuły. Rysunki bazują na obrysie w stylu realistycznym. Poza sceną, w której otumaniona opium Anais z przepaską na oczach przechodzi po gzymsach budynków i stara się nie spaść, warstwa graficzna nie wybija się poza chłodną i wykalkulowaną poprawność, ale umówmy się. Łupieżcy imperiów nie mają za zadanie zachwycać, a wywlec na wierzch wojenne okropności. Jeżeli lubicie komiksy Bilala i spodobało się Wam Sambre, to koniecznie sprawdźcie też ten album.
Scenarzysta: Jean Dufaux
Ilustrator: Martin Jamar
Tłumacz: Jakub Syty
Wydawnictwo: Lost in Time
Format: 215×290 mm
Liczba stron: 352
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor