Jestem ich milczeniem
Tajemniczy tytuł, który wyróżnił się w wrześniowej ofercie Non Stop Comics, od razu przyciągnął moją uwagę. Ciekawie zaprojektowana okładka – na lustrzanej powierzchni, oprócz głównej bohaterki i tytułu „Jestem ich milczeniem,” widnieje jeszcze dopisek: „kryminał barceloński.” Trup szybko wypada z szafy, a fabuła rozwija się poprzez wywiad psychiatryczny, co zgrabnie spina całą, wciągającą historię.
Wpływ autorytetów
Eva wydaje się zwyczajną dziewczyną – na pierwszy rzut oka nic nie wskazuje, że coś z nią jest nie tak, a może nawet z chęcią byście się z nią zaprzyjaźnili. Jednak rzeczywistość okazuje się inna. Eva ma pewne obciążenia genetyczne, które mogą wpływać na jej sposób myślenia. W jej głowie, jak i na kartach komiksu, pojawiają się kobiety, które… nie żyją. A mimo to, wciąż są obecne w jej życiu.
Wychowanie często opiera się na autorytetach, które kształtują nasze decyzje. W trzecim tomie Ladies with Guns (więcej tu – KLIK) pojawia się silna postać matki, tu jest łagodzona przez inne perspektywy. Zastanawialiście się kiedyś przed podjęciem decyzji, co powiedziałby ktoś dla was ważny? Jakby ta osoba żyła pod waszą skórą, podszeptując, co robić w danej sytuacji. Takie wewnętrzne głosy autorytetów mogą wpływać na nasze wybory i sposób patrzenia na świat.
Przyznam, że ten komiks nie wciągnął mnie od razu, mimo że Jordi Lafebre od początku stara się zaciekawić czytelnika. Może to przez surową, nieco odpychającą powierzchowność głównej bohaterki. Jednak w samym sercu fabuły kryje się intrygujący kryminał, którego nietypowa forma narracji z czasem zdobywa uwagę. Akcja obraca się wokół dużych pieniędzy, znanej marki i korporacyjnych przekrętów, gdzie wrogie przejęcia oraz męskie, brutalne podejście do biznesu są na porządku dziennym.
Emocje, mimika i humor
Eva to życiowy pechowiec, a wszystkie poszlaki szybko prowadzą do tego, że staje się główną podejrzaną w sprawie. Jej wady są oczywiste, ale dzięki swojemu wykształceniu potrafi je precyzyjnie rozłożyć na czynniki pierwsze, niczym chirurg. Mimo to, nie brakuje jej determinacji i silnej woli, by osiągnąć swoje cele, choć przeszkadzają jej traumy. Co stanęło na drodze jej otwartej kariery medycznej? Czemu wykonanie autopsji sprawia jej tak ogromny problem? Czy to tylko obrzydzenie, czy może głębiej ukryte emocjonalne rany i bolesne wspomnienia, które wciąż nie dają jej spokoju?
Jordi Lafebre ilustruje całość cienką, plastyczną linią, delikatnie zbliżając się do kreskówkowego stylu. Szczególnie podoba mi się, jak sugestywnie przedstawia emocje postaci. Kiedy nad głową bohaterki zbierają się czarne chmury ciężkich przemyśleń, Lafebre nie waha się tego wyrazić w sposób bezpośredni i mocno obrazowy. Telefon Evy, przeciążony wiadomościami od zaniepokojonych przyjaciół i rodziny, wręcz płonie od nadmiaru trosk, a sama Eva, gdy jest na granicy wytrzymałości, wygląda, jakby jej głowa płonęła, co przywodzi na myśl Ghost Ridera i dodaje postaci komiksowej pikanterii.
Mimika odgrywa tu kluczową rolę, a autor naprawdę daje z siebie wszystko. Emocje postaci są wyraźne i przekonujące – od irytacji, przez rozczarowanie, aż po momenty skupienia, gdy bohaterka szuka rozwiązania problemu. Zaskoczenie także jest świetnie uchwycone, na przykład w scenie, gdy bohaterka, mimo powagi sytuacji, znajduje się w chwili nadchodzącej zagrożenia, zamykanego „zapiankowaniem” otwartej jamy ustnej. W dodatku inspektorka policji, nazywana Merkel, wygląda jak dobrze znana polityczka – to zabawne, ale celne nawiązanie, które dodaje postaci charakterystycznego rysu.
Pejzaże jako przerywniki
W komiksie zdarzają się pełnostronicowe ilustracje, ale pełnią one funkcję przerywników – swoistych „oddechów”, które rozładowują napięcie i spinają fabułę klamrą. Te kadry często przedstawiają krajobrazy, pozwalając czytelnikowi oderwać się na chwilę od intensywnych przeżyć głównej bohaterki i spojrzeć na całość z szerszej perspektywy. To jak spojrzenie w nocne niebo lub horyzont – prosty, ale efektywny sposób na wprowadzenie chwili wytchnienia. Te ilustracje są subtelnym przypomnieniem, że nawet w najbardziej napiętych momentach warto zatrzymać się i złapać oddech.
Część kryminalna jest bardzo dobrze skonstruowana. W wielu tego typu fabułach łatwo przewidzieć zakończenie, ale tutaj było zupełnie inaczej. Nawet gdy ostatnia szklanka została napełniona, nie mogłem się spodziewać konsekwencji ani powodów, które do tego doprowadziły. Oczywiście, przy kolejnej lekturze będę już wiedział, kim jest zabójca, ale jestem pewien, że emocje wciąż będą intensywne. Autor umiejętnie buduje napięcie i wciąga czytelnika w zawirowania fabuły, sprawiając, że każda strona trzyma w niepewności.
„Jestem ich milczeniem” to zamknięta historia, ale tak polubiłem Evę, że chętnie przeczytałbym kolejne śledztwo, które przeprowadziłaby na własną rękę. Można powiedzieć, że to taki Sherlock Holmes na miarę młodego pokolenia — oczywiście, nie chciałbym nikogo od milenialsów wyzywać. Taka jest kolej rzeczy: przychodzi nowe i jest atrakcyjne. I kopie po twarzy. Eva z pewnością mogłaby rozwiązać wiele intrygujących zagadek, a jej determinacja oraz osobowość sprawiają, że to postać, z którą chciałbym spędzić więcej czasu na kartach komiksu.
Scenarzysta: Jordi Lafebre
Ilustrator: Jordi Lafebre
Tłumacz: Jakub Syty
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Format: 215×280 mm
Liczba stron: 112
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Egzemplarz udostępniony przez wydawnictwo