Marvel Origins. Fantastyczna Czwórka 3. Tom 7
„Właśnie doświadczacie jednego z najbardziej ekscytujących momentów, jeśli chodzi o obcowanie z komiksami: początku całkiem nowej przygody z Fantastyczną Czwórką!”. Tak zaczyna się jedna z opowieści, które znalazły się w siódmym tomie kolekcji Marvel Origins. Fantastyczna Czwórka 3.
Co w artykule?
Flagowy tytuł Marvela w latach 1962-1963
Wygląda mi na to, że Fantastyczna Czwórka to główna seria Marvela w latach 1962-1963, wręcz naszpikowana wartką akcją i wątkami fantastyczno-naukowymi. Bardzo podobają mi się losy pierwszej rodziny Marvela. Dlatego wybaczam Stanowi megalomanię, z tym że to nie jest do końca tak, że przesadzał. Razem z Kirbym udało im się to, co przez lata zdawało się już nie do powtórzenia. Zdobycie uznania całej rzeszy fanów.
Być bliżej czytelnika
Listy, których redakcja dostawała setki, zaowocowały specjalną historią w Fantastic Four #11, czytelnik gości „Z wizytą u Fantastycznej Czwórki”. Stan Lee wykorzystał sytuację i skracał dystans do odbiorcy, nie ograniczając się tylko do publikacji i odpowiedzi na listy (szkoda, ale strony z korespondencją nie są przedrukowywane w Marvel Origins), ale oddawał też głos samym bohaterom. Na początku komiksu Marvel Origins. Fantastyczna Czwórka 3 członkowie drużyny przekopują się przez stertę listów, czytają ich fragmenty i odpowiadają wprost z kadrów komiksu. Szkoda tylko, że przez fanów zrezygnowano z wannolotu, bo mi osobiście dobrze się kojarzył z Księgą V. Tytusa, Romka i A’Tomka.
Seria powoli idzie do przodu. Lee i Kirby nie stoją w miejscu i nie zwalniają tempa. Pojawiają się nowe postacie, moim faworytem z tego tomu jest oczywiście Watcher, który miał swoją siedzibę na Księżycu. Historia z Fantastic Four #13 świetnie rezonuje z kosmicznym wyścigiem toczonym między Stanami Zjednoczonymi i Rosją w tamtym czasie. Na nieszczęście delegaci tych dwóch państw wpadają bez zapowiedzi do domu istoty obserwującej jak to ludzkość daje sobie radę. Sam bym się wkurzył, ale Watcher zdobywa się na resztki racjonalności, bo pozwala, aby konflikt państw został rozstrzygnięty na Księżycu pomiędzy Fantastyczną Czwórką i Czerwonym Duchem, który przybył w towarzystwie napromieniowanych małp.
Dzielone uniwersum
W tym tomie pojawiają się też inne postacie z uniwersum Marvela. Jest Hulk, któremu jednocześnie zamykano jego własną serię (zajrzyjcie do Marvel Origins 4 – klik). Nie mogło i tym razem zabraknąć Namora, między nim a Sue Storm mocno iskrzyło, a Reed biedak, nic nie mógł zrobić tylko obserwować bieg wydarzeń. Na dodatek kolejne pojawienie się Sub-Marinera zostało wywołane przez powrót złola, który od poprzedniego tomu z Fantastyczną Czwórką uznawany był za martwego, bo wyskoczył przez okno (zajrzyjcie do Fantastycznej Czwórki 2 – klik). Tym samym zostaje rozpoczęta tradycja, że (prawie) nikt nie mógł liczyć na wieczny odpoczynek.
Turbo produkcyjność Stana Lee
Stan Lee wrzucał strasznie dużo tekstu w dymki, ale wiążę to się z faktem, że każdy epizod należało zamknąć na 22 stronach (a czasem nawet szybciej). Pojedynków nie brakuje, ale łotrzy są przebiegli i nie działają według jednego schematu. Świetnie została napisana historia z Thinkererem, który postanowił pokonać Fantastyczną Czwórkę siłą intelektu, matematycznymi wyliczeniami i chłodną kalkulacją. Trzeba przyznać, że plan rozdzielenia drużyny szybko przyniósł efekty, wystarczyło wysłać każdego bohatera w innym, ale atrakcyjnym dla niego kierunku (np. Pochodnia dołącza do cyrku, co przypomina o Toro, płonącym pomocniku pierwszego Human Torcha).
W ten to sposób Stan Lee podkreślił, że siła Fantastycznej Czwórki leży w drużynie. Każdy wnosi swoje unikatowe umiejętności, ale tylko razem są w stanie powstrzymać nawet największe zagrożenie dla planety (co jak się domyślacie, jeszcze nie raz udowodnią). Jest to też wynikiem rozważań nad tym, czy Niewidzialna Dziewczyna to najsłabszy, czy nawet niepotrzebny członek drużyny.
I jeszcze kilka szalonych szczegółów
Z ciekawostek podam tylko pojawienie się pana Lumpkina, sympatycznego listonosza, przybyłego z humorystycznych pasków autorstwa Lee/DeCarlo. Daje znać o sobie także Gang z Yancy Street, który strasznie dogryza Stworowi, jakby nie dość mu było już słownych starć z Płonącą Pochodnią i zmaganiem się ze swoją twardą zewnętrznością.
Słowo komentarza, co do rysunków Kirby’ego. Nie ulega wątpliwości, że jest to klasyk komiksu, którego wkładu w rozwój superbohaterów nie da się podważyć. Lubię jego rysunki i dynamiczne kadrowanie, ale fakt, że miejscami twarz Susan jest tak powykrzywiana, że aż się zastanawiam, czy coś się jej nie stało. Czy można szargać komiksowe świętości? Swoje zdanie warto mieć zawsze!
W następnym tomie serii Marvel Origins od wydawnictwa Hachette powróci Thor!
Prezentację komiksu Marvel Origins. Fantastyczna Czwórka 3 znajdziecie w poniższym filmiku: