Przebudzenie
Do lektury tego komiksu siadałem z wielkimi nadziejami na ciekawy horror z elementami si-fi. Wiele zapowiedzi, opinii jakie widziałem w internecie, no i przede wszystkim nazwisko scenarzysty bardzo zachęcało do zakupu i robiło nadzieję na kawałek solidnego komiksowego dreszczowca. Ostatnim razem, kiedy sięgałem po komiks Scotta Snydera byłem pod wielkim wrażeniem formy, w jakiej autor zaprezentował czytelnikom przerażającą historię. Po lekturze Severed byłem pełen nadziei, że Przebudzenie będzie co najmniej tak samo dobre, niestety mocno się zawiodłem.
Przebudzenie to komiks, w którym narracja prowadzona jest w trzech czasach – odległej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Przeszłość sięga aż po czasy początków ludzkiej ewolucji i jest zaprezentowana tylko w formie podobnych do slajdów wstawek uzasadniających to co widzieliśmy przed chwilą w kadrach. Właściwa akcja komiksu początkowo odbywa się w teraźniejszości. Tutaj poznajemy biologa morskiego Panią Lee Archer, która bardzo szybko zostaje
Myślę, że tyle spoilerów wystarczy i na tym poprzestanę omawianie fabuły. Jestem zawiedziony tym co otrzymałem z prostych względów. Oczekiwałem czegoś zupełnie innego. Liczyłem, że cały komiks będzie utrzymany w klimacie takim, jaki autorzy zaprezentowali w pierwszej części, już sama nagła zmiana z horroru na si-fi nie przypadła mi do gustu. Tym bardziej, że kilka elementów wykorzystanych w części si-fi bardzo mocno skojarzyło mi się z innymi produkcjami. Myślę tu np. o tym, że po raz kolejny rządy po apokalipsie przyjmują model faszyzmu, motyw znany z V for Vendetta. Drugiego przykładu nie omówię już dokładnie (nie chce spoilerować), ale myślę, że część z osób, która już zakończyła lekturę zgodzi się ze mną, że końcówka zalatywała nieco Mass Effectem i Żniwiarzami.
Jeśli miałbym podsumować krótko ten komiks, napisałbym, że przede wszystkim jest to komiks bardzo trudny w odbiorze. Mieszanie stylów, pojawiające się co chwilę wstawki z różnych czasów i miejsc, filozoficzne rozważania o sensie istnienia, ewolucji i życiu pozaziemskim sprawia, że przy czytaniu tego komiksu trzeba być niezwykle skoncentrowany żeby po kilku planszach nie zadawać sobie pytania „wtf i just read?”. Dla innych może być to zaleta, mnie jednak komiks ten zawiódł z bardzo prostej przyczyny, nastawiałem się na coś zupełnie innego. Oczywiście nie uważam, że ten komiks jest zły, myślę, że ten będzie on dobrą pozycją dla wszystkich fanów Granta Morrisona 🙂
Jest jeszcze coś, co bardzo mi się podobało, niezależnie od stylu w jakim aktualnie prowadzona była historia był on świetnie zilustrowany. Kreska Seana Murphy`ego naprawdę przypadła mi do gustu, nawet ta nagła zmiana stylu z mrocznych głębin na jasną i kolorową przyszłość przeszła jakoś gładko i bez zgrzytów. Świetna kompozycja kadrów, naprawdę imponujące ujęcia i piękna kolorystyka robią duże wrażenie, nawet jeśli nad fabułą kręci się nosem. Pochwalić należy też dynamikę akcję świetnie oddaną przez rysownika. Niewątpliwe ten komiks jest pokazem kunsztu zarówno scenarzysty jak i rysownika, mi jednak ten styl przyjęty przez Scotta Snydera się nie spodobał. Zdecydowanie wolałem jego pracę jaką zaprezentował, w przywołanym już wcześniej Severed.
Paweł Warowny
Wpis powstał dzięki współpracy z Geek Zone – Planeta Komiksów, zachęcamy do skorzystania z oferty sklepu i sprawdzenia komiksu na własnej skórze.