Raport W – list wysłany z samego środka piekła
Moja kolekcja komiksów historycznych wzbogaciła się o kolejną pozycję. Jest to Raport W. Opowieść Rotmistrza Pileckiego. Jeszcze mi w sercu buzują emocje związane z lekturą, więc może trochę pofrunę z opinią. Trudno. Jest to najlepsza obrazkowa opowieść biograficzna, jaką dane mi było przeczytać. A niech tam! W sumie to mógłbym już zakończyć, ale mniemam, że przybyliście tu po więcej niż jedno, ogromne ACH! Zacznę od tego, że w komiksie wydanym przez Marginesy gra wszystko.
Raport W
Do przedstawienia Rotmistrza użyję odwróconej chronologii. Witold Pilecki to polski bohater narodowy uhonorowany m.in. pomnikami w Wieluniu, Grudziądzu, czy Gdańsku, ulicą w Warszawie, odznaczony Gwiazdą Wytrwałości i Orderem Orła Białego i jeszcze, jeszcze długo by wymieniać. Nie zawsze tak było. Pamięć o nim została wyparta przez władze PRL-u. Wcześniej wykonano na nim karę śmierci, osądzono i bestialsko torturowano. Uczestniczył w Powstaniu Warszawskim, ale o jego heroizmie najwybitniej znaczy działalność w latach 1940-1943, w których organizował konspirację w samym środku piekła, obozie śmierci Auschwitz. Jeśli można użyć tego sformułowania, to Witold Pilecki zgłosił się tam na ochotnika, podkładając się w łapance przy Alei Wojska Polskiego 40. Stworzona przez niego siatka podtrzymywała kolegów na duchu, starała się o jedzenie i ubrania, umożliwiała ucieczki (choćby epicka akcja w mundurach esesmanów w limuzynie komendanta), przekazywała więźniom wiadomości z zewnątrz, a także (co kluczowe) wysyłała meldunki dowództwu.
Do Raportów Pileckiego zaliczane są w sumie trzy sprawozdania. Raport W, skrótowy opis całej działalności ruchu oporu z zakodowanymi nazwiskami, spisany po ucieczce w Wielkanoc 1943 roku. Raport Teren S, krótkie sprawozdanie dotyczące działalności kpt. Władysława Deringa, oraz Raport – 1945, zawierający sto stron maszynopisu, uzupełniony przez przemyślenia autora, najbardziej literacki ze wszystkich. W 2017 roku Isabelle Davion, wykładowczyni Uniwersytetu Paris Sorbonne, podsunęła autorowi Kapitana Tichomirowa i Palącego słońca Algierii francuski przekład Raportu Pileckiego. Gaétan Nocq spędził noc na lekturze, rano zapadła decyzja. Powstanie komiks o Pileckim.
Urzeka mnie podejście autora komiksu, po przeczytaniu materiału źródłowego i uzupełnieniu bibliografii stwierdził, że to za mało. Musiał poczuć klimat obozu. Przyjechał do Polski, spacerował brzegiem rzeki Soły, doszedł do bramy. Obserwował, zapamiętywał, szkicował, próbował z różnych kątów i perspektyw. Jednoczył się z otaczającym go, przerażającym środowiskiem, które było świadkiem jednych z najstraszliwszych okrucieństw w dziejach ludzkości. Czuć ten proces zespalania, dzięki temu dodatki jeszcze nie były tak ciekawe, jak te, które znajdują się na końcu Raportu W. To jednak i tak tylko sekwencja przejściowa. Danie główne i efekt jest doskonały. Grafiki rażą, rozbudzają wyobraźnię, są rozedrgane, niedokładne, oddając klimat pisania listu wysłanego z samego środka piekła.
Gaeton Nocq postawił na narrację ilustracyjną, robi to z wielkim wyczuciem, przeciążanie komiksowych plansz tekstem kończy się tragicznie (jak to ma miejsce np. w obrazkowej biografii Róży Luksemburg, więcej, o tu). Nie, nie, tu jest pełna klasa. Widać, że autor doskonale czuje się przy malowaniu pejzaży. Często się rozgląda, zwłaszcza gdy bohater cofa się myślami do czasów dzieciństwa, spędzonego na zesłaniu w Imperium Rosyjskim w miejscowości Karelii. Czasem perspektywa wystrzeliwuje wysoko w chmury, patrzymy na obóz z loku ptaka. Innym razem koncentruje się na poszczególnych przedmiotach, talerzach, narzędziach, chodakach. Często nie ma czasu na wykadrowanie obrazka, wzrok pada w pośpiechu i tak w albumie widzimy tylko fragment dobrze znanej bramy z napisem „Arbeit macht Frei”. Co oznacza to określenie? Ci, którzy przybywali do obozu, też nie wiedzieli, chociaż część z nich znała język niemiecki. W okrutny sposób się o tym przekonywali.
Poszczególne plansze są stonowane w odcieniach jednej barwy. Po lekturze zdawało mi się, że występują tylko dwa kolory, niebieski i czerwony. Przywodziło mi to na myśl balansowanie bohatera między piekłem (apele, gimnastyka, leżenie w śniegu) a niebem (ciepła stolarnia, przebudowywana kuchnia oficera SS, paczkarnia). Po ponownym wglądzie w plansze ujawniły one więcej barw. Gaeton Nocq idealnie dostosowuje tempo opowieści, zwalnia, gdy bohater ma jakiś problem do rozgryzienia, przyśpiesza, gdy musi biec. Miejscami bawi się formą komiksową, zmieniając delikatnie kompozycję kadrów, pozwalając grupie więźniów na przejście po środkowej części sąsiadujących stron. Wracałem już kilkukrotnie, aby tylko popatrzyć na ilustracje i nadal nie mogę się napatrzeć. Raport W to dowód na to, że komiks historyczny można zrobić dobrze, bez patetycznego nadmuchiwania, używając wyrafinowanych środków i celując do każdego odbiorcy (nie tylko wieku szkolnego). Cóż, po więcej zapraszam do komiksu. Warto!
Sylwester
Dziękuję wydawnictwu Marginesy za egzemplarz do recenzji.